[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobieta zawahała się.  Może poszedł już do domu. Może pani pójdzie i sprawdzi  odparł chłodno Ricky.W ten sposób unikniemy nieprzyjemności. Jakich nieprzyjemności?  spytała obronnym głosem kobieta.Starks zablefował. Jeśli pani tego nie zrobi, pojawię się u państwa w towarzystwie policji, a może i mojegoadwokata  oznajmił tonem, mówiącym  jestem biały, bogaty i cały świat należy do mnie.Kierowniczka milczała przez chwilę. Niech pan poczeka, pójdę po Ortiza.Kilka sekund pózniej w słuchawce odezwał się męski głos, mówiący z hiszpańskimakcentem. Tu Ortiz.O co chodzi? Około piątej czterdzieści rano dostarczył pan egzemplarz  Timesa pod moje drzwi.Ktośumieścił w tej gazecie wiadomość.W tej sprawie dzwonię. Nie, ja nic o tym. Panie Ortiz, nie złamał pan żadnego prawa i nie to mam na myśli.Ale jeśli nie będzie pan ze mną współpracował, narobię dookoła tej sprawy smrodu.Innymisłowy, jeszcze pan nie ma kłopotów, ale załatwię je panu, jeśli nie zacznie pan udzielaćodpowiedzi, o które mi chodzi.Doręczyciel zamilkł, przetrawiając w myślach grozbę Ricky ego. Nie wiedziałem, że to jakiś problem  powiedział. Facet powiedział, że nie będzieżadnego problemu. Proszę mi o tym opowiedzieć  rzekł cicho Ricky. Zatrzymałem się na ulicy.Doręczamy gazety do kilku budynków w tym kwartale, jai Carlos, mój siostrzeniec, to nasza trasa.A tam stoi wielka czarna limuzyna, na środku ulicy,z silnikiem na chodzie i czeka na nas.Wysiada jakiś facet i pyta, kto idzie do tego budynku.Pytam: A o co chodzi? , a on mówi, że to nie moja sprawa, a potem uśmiecha się, mówi, że to nictakiego, że chce zrobić niespodziankę na urodziny przyjacielowi.%7łe chce mu coś napisaćw gazecie. Proszę mówić dalej. Mówi mi, które mieszkanie.Które drzwi.Potem bierze gazetę i pisak, i pisze na całejstronie.Rozłożył ją na masce limuzyny, ale nie widziałem, co pisze. Ktoś tam jeszcze był?Ortiz zastanowił się. No, musiał być kierowca.To na pewno.Wszystkie okna w limuzynie były przyciemniane,ale facet zajrzał do środka, jakby pytał kogoś, czy dobrze zrobił, potem coś dopisał.Oddał migazetę, dał dwudziestaka. Ile?Ortiz zawahał się.  A może stówę. I co dalej? Zrobiłem, jak kazał.Rzuciłem ją pod drzwi. Czekał na pana, kiedy pan skończył? Nie, zaraz odjechał. Może mi pan opisać tego człowieka? Biały, w ciemnym garniturze, chyba granatowym.Pod krawatem.Niezłe ciuchy, musiał być przy kasie.Odwinął tę setkę z rulonika, jakby rzucał ćwierć dolaraw czapkę jakiegoś bezdomnego. A jak wyglądał? Okulary, nie za wysoki, miał takie śmieszne włosy, jakby mu krzywo rosły na głowie.Jak peruka? Właśnie tak.To mogła być peruka.I miał małą bródkę.Może też sztuczną.Nieduży.Widać było, że trochę za dużo je.Może koło trzydziestki.Ortiz zawahał się. O co chodzi? Pamiętam, że światło latarni odbijało mu się w butach.Wyglansowane.Drogie.Takie pantofle z frędzelkami z przodu.Jak one się nazywają? Nie wiem.Poznałby go pan? Nie wiem.Może.Pewnie nie.Na ulicy było ciemno.Tylko latarnie.A może patrzyłem bardziej na tę stówę niż na niego.Dla Ricky ego zabrzmiało to logicznie.Spróbował z innej strony. Może przypadkiem zapamiętał pan numer rejestracyjny limuzyny?Doręczyciel milczał przez chwilę. Nie, szefie, nie pomyślałem.Cholera.To by było sprytne, co? Tak  powiedział Ricky, ale wiedział, że zupełnie niepotrzebne.Już kiedyś spotkał się z człowiekiem z limuzyny.Był pewien, że był to prawnik o nazwiskuMerlin.Przed południem zadzwonił do niego wiceprezes First Cape Bank, ten sam, który miał dlaRicky ego czek bankowy z resztą jego gotówki.Był zdenerwowany.Starks próbował przypomnieć sobie jego twarz, ale nie potrafił, chociażbył pewien, że już się spotkali. Doktor Starks? Mówi Michael Thompson z banku.Rozmawialiśmy wczoraj. Tak odparł Ricky. Ma pan dla mnie pieniądze. Mam.Zamknięte w szufladzie biurka.Nie dlategodzwonię.Coś niezwykłego stało się z pana kontem. Co takiego?  spytał Ricky. Cóż, nie chciałbym spekulować, ale wygląda na to, że ktoś nieupoważniony próbowałuzyskać do niego dostęp.  W jaki sposób? Jak pan wie, dopiero kilka lat temu wprowadziliśmy usługi elektroniczne, jak wszyscyinni.Ponieważ jesteśmy małą instytucją, lokalną, wie pan, w wielu sprawach wolimy być trochęstaroświeccy.Ricky wiedział, że to hasło reklamowe banku.Wiedział również, że jego zarządprzyjąłby z otwartymi ramionami każdą próbę przejęcia ze strony któregoś z megabanków,gdyby tylko była wystarczająco korzystna. Tak  powiedział. To zawsze był jeden z państwa najmocniejszych punktów.Dziękuję panu.Uważamy, że dostosowujemy się do klienta. A ta próba dostępu? Niedługo po tym, jak zamknęliśmy pana konto według pana instrukcji, ktoś próbowałwprowadzić w nim zmiany, korzystając z naszych usług elektronicznych.Dowiedzieliśmy sięo tym tylko dlatego, że ten ktoś zadzwonił do nas, kiedy odmówiono mu dostępu do konta. Zadzwonił? Ktoś, kto podawał się za pana. Co powiedział? Wyglądało to na zażalenie.Kiedy tylko dowiedział się, że konto zostało zamknięte,rozłączył się.Cała sprawa była bardzo tajemnicza i trochę niejasna, ponieważ zapiskomputerowy ujawnił, że ten ktoś był w posiadaniu pana hasła.Podawał je pan komuś? Nie.Ricky poczuł się jak idiota.Jego hasłem były cyfry trzy-siedem-trzy-osiem-trzy, coprzekładało się na FREUD i było tak rażąco oczywiste, że prawie się zaczerwienił.Chyba tylkodata urodzin byłaby głupsza. Cóż, chyba postąpił pan mądrze, zamykając konto. Czy państwa ochrona może w jakiś sposób wyśledzić numer telefonu albo komputer,z którego próbowano dostać się do moich pieniędzy? Tak.Mamy taką możliwość.Ale większość elektronicznych złodziei potrafi wymykać siętropiącym.Używają kradzionych komputerów, nielegalnych numerów i innych tego rodzajurzeczy, by ukryć swoją tożsamość.Czasami FBI udaje się ich namierzyć, ale oni mają najnowocześniejsze systemy ochronykomputerowej na świecie.My mamy mniej zaawansowane, a przez to mnie efektywne.Prawowymaga od nas zgłaszania prób włamań odpowiednim służbom, ale muszę z przykrościąpowiedzieć, że na ogół trafiają one do archiwum.Mimo to mogę kazać naszemu specowiuruchomić dla pana ten program.Chociaż nie sądzę, żeby to coś dało.Elektroniczni rabusiebanków są cwani.Zazwyczaj śledztwo kończy się w ślepym zaułku. Proszę spróbować i dać mi znać.Natychmiast.Mam pewne ograniczenia czasowe powiedział Ricky [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    ) ?>