[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Odwrócił się i przez kilka sekund słuchał finałowej części koncertu, a potem dodał: - Do końca zostało jeszcze dziesięć minut, najdalej dwanaście.Dzisiaj wieczorem nie przewiduje się bisów.- Obserwuj parter, Becky, a ja będę szukał jej na balkonie pierwszego piętra - powiedział Charlie, kierując lornetkę na siedzącą poniżej publiczność.Oboje przebiegli wzrokiem tysiąc dziewięćset miejsc, najpierw prędko, a następnie powoli, rząd za rzędem.Ale nigdzie nie było Cathy.- Proszę sprawdzić loże po obu stronach, sir Charlesie - poradził dyrektor.Obie lornetki zostały skierowane w przeciwne strony.Ale po Cathy nie było ani śladu i Charlie z Becky ponownie skupili uwagę na głównej widowni.Dyrygent opuścił pałeczkę po raz ostatni o dziesiątej trzydzieści dwie.Gdy widownia oklaskiwała orkiestrę, Charlie z Becky obserwowali stojący tłum, dopóki nie zgasły światła i publiczność nie zaczęła wychodzić z sali.- Rozglądaj się tutaj, Becky, a ja stanę przed budynkiem.Może zauważę ich, gdy będą wychodzić.- Pośpiesznie opuścił pomieszczenie.Gdy schodził po schodach z depczącym mu po piętach Jacksonem, niemal nie przewrócił mężczyzny, który wyłonił się z loży poniżej.Odwrócił się, żeby go przeprosić.- Dobry wieczór, Charlie.Nie wiedziałam, że lubisz Mozarta - usłyszał głos.- Nie zwykłem słuchać jego muzyki, ale niespodziewanie uplasował się na czołowym miejscu listy przebojów - nie potrafił ukryć radości Charlie.- Oczywiście - powiedział dyrektor.- Loża poniżej nas była jedynym miejscem, którego nie mógł pan widzieć.- Czy mogę przedstawić.- Nie ma na to czasu - oświadczył Charlie.- Chodź ze mną.- I chwycił Cathy za rękę.- Panie Jakson, czy byłby pan łaskaw poprosić moją żonę, żeby wyjaśniła temu oto dżentelmenowi, dlaczego Cathy jest mi teraz pilnie potrzebna? Oddam ją panu po północy - zwrócił się z uśmiechem do oszołomionego przebiegiem wypadków młodego człowieka.- Dziękuję, panie Jackson.Spojrzał na zegarek: dziesiąta czterdzieści.- Jeszcze zdążymy.- Dokąd mamy zdążyć, Charlie? - zapytała Cathy, gdy wyprowadził ją z foyer na Belvedere Road.Portier pilnował samochodu.- Dziękuję, Ron - powiedział, próbując otworzyć przednie drzwi.- Niech to diabli.Becky zamknęła je na klucz - stwierdził.Odwrócił się i zobaczył taksówkę, która podjeżdżała pod postój.Zatrzymał ją.- To moja taksówka, szanowny panie - zaprotestował mężczyzna, który stał pierwszy w kolejce.- Ale ona rodzi - powiedział Charlie, otwierając drzwi i wpychając na tylne siedzenie chudą jak patyk Cathy.- Życzę szczęścia - wycofał się mężczyzna.- Dokąd jedziemy, panie gubernatorze? - zapytał taksówkarz.- High Holborn, numer dziesiąty i niech pan natychmiast rusza.- Pod tym adresem znajdziemy prędzej adwokata niż ginekologa - zauważyła Cathy.- Mam nadzieję, że wyjaśnisz mi, dlaczego pozbawiłeś mnie możliwości spędzenia wieczoru z mężczyzną, który zaprosił mnie na pierwszą od tygodni randkę.- Nie teraz - rzekł Charlie.- Musisz przed północą podpisać pewien dokument, a potem obiecuję, że ci wszystko wyjaśnię.Taksówka podjechała pod biuro prawnika kilka minut po jedenastej.Charlie wysiadł z samochodu i stwierdził, że Baverstock tak jak zwykle czeka na nich w drzwiach.- Należy się osiem szylingów, gubernatorze.- O Boże - westchnął Charlie.- Nie mam pieniędzy.- W ten sposób traktuje wszystkie dziewczyny - uśmiechnęła się Cathy, wręczając taksówkarzowi dziesięcioszylingowy banknot.Oboje ruszyli za Baverstockiem, który wprowadził ich do gabinetu, gdzie na biurku czekał już przygotowany komplet dokumentów.- Przeprowadziłem przed chwilą długą rozmowę telefoniczną z moim siostrzeńcem w Australii - oznajmił Baverstock, podnosząc wzrok na Charlie'ego.- Sądzę, że dostatecznie zapoznał mnie ze wszystkimi szczegółami pańskiego tam pobytu.- To znaczy, że wie pan więcej, niż ja - wyznała zbita z tropu Cathy.- Wszystko w swoim czasie - uspokoił ją Charlie i zwrócił się do Baverstocka: - Co mamy teraz zrobić?- Najpierw panna Ross musi podpisać się tutaj, tutaj i tutaj - powiedział prawnik bez dalszych komentarzy, wskazując puste miejsce pomiędzy zaznaczonymi ołówkiem krzyżykami na dole każdej strony.- Ponieważ nie jest pan w żadnym stopniu spokrewniony ze spadkobierczynią ani sam nie otrzymuje spadku, sir Charlesie, może pan wystąpić w charakterze świadka i potwierdzić wiarygodność podpisu panny Ross.Charlie skinął głową, położył obok kontraktu teatralną lornetkę i wyjął pióro z wewnętrznej kieszeni marynarki.- Zawsze uczyłeś mnie Charlie, żebym przed podpisaniem uważnie czytała dokumenty.- Zapomnij o tym wszystkim, czego cię uczyłem, moje dziecko, i podpisz się w miejscach wskazanych przez pana Baverstocka.Cathy bez słowa wykonała polecenie.- Dziękuję, panno Ross - powiedział Baverstock.- Jeśli jeszcze przez chwilę zniesiecie moje towarzystwo, to poinformuję pana Birkenshawa o wydarzeniu, które miało przed chwilą miejsce.- Birkenshawa? - zdziwił się Charlie.- Prawnika Trenthama.Muszę natychmiast zawiadomić go, że jego klient nie jest jedyną osobą, która rości sobie prawo do majątku Hardcastle.Jeszcze bardziej oszołomiona Cathy spojrzała pytająco na Char- lie'ego.- Później.Obiecuję.Baverstock wykręcił siedmiocyfrowy numer w Chelsea.Długo nikt nie podnosił słuchawki.W końcu Baverstock usłyszał zaspany głos:- Kensington 7192.- Dobry wieczór, panie Birkenshaw, mówi Baverstock.Przykro mi, że niepokoję pana o tak późnej porze.Nigdy nie ośmieliłbym się zakłócić panu spokoju, gdybym nie miał po temu ważnych powodów.Czy mogę najpierw zapytać, którą mamy godzinę?- Czy dobrze pana zrozumiałem? - Birkenshaw wzmógł czujność.- Telefonuje pan do mnie w środku nocy, żeby dowiedzieć się, która jest godzina?- Dokładnie tak - rzekł Baverstock.- Chciałbym, żeby pan potwierdził, że nie minęła jeszcze godzina duchów.A więc odpowie mi pan na moje pytanie?- Jest jedenasta siedemnaście.- Jedenasta szesnaście - poprawił go Baverstock.- Ale w sprawach pomiaru czasu chętnie uznam pana wyższość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •