[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ograniczenie jedzenia, unikanie mięsa,zakaz zabaw, głośnych krzyków, jeśli niepotrzebne.Czekając na wynik vyleta, mieszkańcyMatcinaj Dolany wkrótce zaszyją się w piwnicach domostw, by umknąć przedwszechobecnym upałem.Obecność auraio w osadzie była już zbyteczna.Wystarczy, jak pojawi się parę razydla sprawdzenia, czy wszystko idzie w porządku, a potem dopiero na końcu vyleta.GjackeOvidan świetnie sobie poradzi.W Matcinaj Dolane powstanie nowe społeczeństwo, zwłasnymi zasadami i hierarchiami, wykrystalizowanymi w piwnicach, gdzie wszyscy będą siękryć w dniach największego upału.Uczniowie nie zdążą przerobić przygotowanego materiału.Zresztą papier nie przetrwamedinocelja.Rozsypie się w proch, wcześniej butwiejąc i brązowiejąc.Potem trzeba imbędzie przynieść następne rękopisy. Będą wiedzieć mniej niż ich poprzednicy.I tak topostępuje z każdym nowym pokoleniem , pomyślał Ajfrid.Na Prevaju mikrostwory stracą przewagę nad piórami.Ajfrida czeka długa samotność,okraszona czasem widokami nieznanymi mieszkańcom osady.Przez długi czas nikt z osadynie wyjdzie do samotni.Półprzytomny Ajfrid ruszył wąską ścieżką, wijącą się wśród nadrzecznych głazów.Wreszcie dróżka opadła na brzeg Styrmana, Ajfrid doszedł do wsi, mijał ciemnezabudowania.W głowie kręciło się od gorączki.Zataczał się, jakby ścieżka chciała uciec spodnóg.Było pózne popołudnie, słońce dawno schowało się za grań.W izbach było już mroczno,ale tego wieczora nikt nie zapali świateł.Z gromady ubyły dzisiaj trzydzieści cztery osoby, ailu jeszcze tego medinocelja wróci z pastwisk jako stryżaja? Na Prevaj będzie cztery godziny szybkiego podejścia.On dzisiaj temu nie podoła.Mijał właśnie domek Gaty Tezejnej.Okien nie rozjaśniał ogienek kaganka.Pomyślał o Alicy,której ciągle żywe ciało unosi się w czerwonym płynie, a jego nieznaczne, wolne ruchywymusza konwekcja stygnącego płynu w basenie.Chwilę stał mu przed oczyma żywy posągroznegliżowanej Alicy, choć faktycznie pamiętał ciało Braborki.Ominął vylet Kirusa, by nieujrzeć Alicy w ostatnim uścisku w jego ramionach.Ukłucia w sercu nie stłumiła choroba.Tadziwna tęsknota wróci w czasie długich godzin samotności. Lepiej przespać w opuszczonymdomu , pomyślał.Skręcił w stronę otwartych wrót.Wewnątrz było cicho.Ciekawe, czy nowi władcypozostaną w wielkich garadav, czy wrócą do izolowanych domostw, jak było dawniej?Drzwi nie zabarykadował, nie miał dość siły przewlec solidnych bierwion.Porok nieodróżni ich od innych, dlaczego miałby właśnie w te drzwi uderzyć włochatą łapą?Chata nie miała podpiwniczenia, ale w podziemnym składziku panował przyjemnychłód.Pomieszczenie było ciemne, pozbawione okien.Na posłaniu leżało parę rozrzuconychkoców.Wyciągnął się na nich.Mimo zmęczenia sen nie nadchodził.Najpierw Ajfridem trzęsły fale dreszczy.Gorączka rosła bez opamiętania.Przed oczyma pojawiały się jakieś widziadła, koloroweplamy.Wracały znajome twarze.Najpierw Sirka Ovidna, której nieładne, nieproporcjonalneciało budziło niechęć.Potem z mroku wyłoniły się wytrzeszczone, błyszczące oczy GatyTezejnej, które zaraz przemieniły się w oczy Alicy.A potem już widział tylko jej twarz ispojrzenie pełne niepokoju. Całkiem zle ze mną, skoro martwi mnie odwiedzają , pomyślał.Wyimaginowana Alica przyrzuciła go kocem, więc pomógł widziadłu.Lekki koc niezniszczy przecież piór.Nie zrobiło się ani trochę cieplej, koc upleciono z sypkiego śniegu.Naszczęście pod śniegiem skrywał się wyschły, górski trawnik wygrzany słońcem.Zrudziałatrawa była sucha, szorstka, ale miła w dotyku i przyjemnie grzała, a wreszcie przemieniła sięw posąg kobiety.Nie wiedział, czy tuli się do prawdziwej kobiety, czy do żywego, ciepłegoposągu utkanego z suchej trawy.Nie chciało się wierzyć, by rzeczywista kobieta była aż takproporcjonalnie zbudowana: długie, proste nogi, smukłe biodra, wąska talia, wreszcie dużepiersi, aksamitne w dotyku.Dotknięcie śniegowego koca stawało się coraz mniej dokuczliwe,chociaż ten śnieg nie topniał, lecz znikał.24.Myśli wróciły z szarej nicości, przeradzając się w koszmar.Rozpalony posąg Alicy wyginałmu ramiona swoim ciężarem, siedział na klatce piersiowej, odbierając oddech.Poczuł, że ktoś go odwraca, wyciąga spod gorącego kształtu. Połóż się na boku  dobiegł go szept. Tak lżej ci będzie oddychać. Gorący posągodsunął się i teraz z nim rozmawiał.To ożyła rzezba gniewnej kobiety z garady vyletnikav. Skąd sobie wzięła normalne nogi? , pomyślał. Dwie nogi lepsze niż osiem kłów poroka.Posąg z trawy zbudził go lekkim szarpnięciem.Pod kuchnią już rozpalono, blaskkaganka pełgał po ciemnej izbie.Ajfrid leżał nie na brzuchu, jak zwykle, by ochronić pióra,lecz na wznak.Tak nie spał od niepamiętnych czasów.Przypomniał sobie, gdzie jest.A gdziejest meluzyna?Alica była blisko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •