[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obok grobu Ellen widniał mały, kwadratowy kamień, upamiętniający szóste dziecko Jenny iIana, Caitlin Maisri Murray, która żyła tylko jeden dzień.Jenny pokazała Briannie tenkamień; pochyliła się wtedy, by pogładzić delikatnie dłonią litery, i położyła na nim żółtąróżę.Był tam też kurhanik, kamyczki zostawione przez tych, którzy odwiedzali grób.Kurhanik już dawno się rozsypał, teraz jednak Brianna znalazła kamyk i położyła go przymałym grobie.Zauważyła, że obok jest jeszcze jeden grób, też mały, jak gdyby dla dziecka. Nie był aż tak zniszczony, ale najwyrazniej niemal równie stary.Wydawało jej się, że są nanim tylko dwa słowa.Zamknąwszy oczy, przesunęła po kamieniu palcami, wyczuwającpłytkie linie.W pierwszym słowie było jakieś E, drugie chyba zaczynało się od Y, dalej możeK.Jakież to szkockie nazwisko może się zaczynać od Y? - pomyślała zdziwiona.JestMcKay, ale trzeba by to czytać od tyłu.- Nie wiesz przypadkiem, który grób może być dziadka? - spytała z wahaniem Jema.Niemal obawiała się odpowiedzi.- Nie.- Zdziwiony, spojrzał za jej wzrokiem ku zespołowi kamieni.Najwyrazniej niewiązał ich z dziadkiem.- Dziadek powiedział, że chciałby zostać tu pochowany, i jeśli tubędę, żebym zostawił mu kamyczek, więc tak robię.- Mówił w sposób do złudzeniaprzypominający Jamiego, znów więc usłyszała głos ojca, tym razem jednak uśmiechnęła sięlekko.- Gdzie?- Tutaj.Lubi być wysoko, pamiętasz? Tam, skąd może widzieć - powiedział Jem,wskazując na wzgórze.Tuż za cieniem rzucanym przez broch widziała ślady jakby ścieżki przez zarośla, wrzosyi skały, a na szczycie wzgórza wznosił się duży, nieregularny głaz, na którym stała mała,ledwo widoczna piramidka z kamyczków.- To dziś je tam ułożyłeś?- Nie, kładę jeden zawsze, gdy tu jestem.Tak się robi, prawda?Poczuła, jak coś ściska ją w gardle, przełknęła jednak i uśmiechnęła się.- Tak, tak się robi.Pójdę tam i też jakiś położę.Mandy siedziała teraz na jednym z przewróconych kamieni nagrobnych i rozkładałatalerze z liści łopianu wokół brudnej filiżanki, którą wykopała i postawiła pośrodku.Mówiłacoś do gości uczestniczących w jej wyimaginowanej herbatce, uprzejma i ożywiona.Nie masensu jej w tym przeszkadzać, stwierdziła Brianna i podążyła za Jemem kamienną ścieżką.Ostatni kawałek drogi był tak stromy, że trzeba go było pokonywać na kolanach, chwytającdłońmi skały.Na górze wiał silny wiatr, więc nie atakowały ich muchy, mimo że byli spoceni.Dołożyławłasny kamyk do maleńkiego kurhanu i przysiadła na moment, by cieszyć się widokiem.Widać stąd było niemal całe Lallybroch i drogę prowadzącą do autostrady.Rzuciła okiem wtamtą stronę, nie zauważyła jednak jeszcze pomarańczowego mini morrisa Rogera.Westchnęła i odwróciła wzrok.Miło było siedzieć tak wysoko, w spokoju, gdzie słyszało się tylko chłodny wiatr i buczenie pszczół pracujących w żółtych kwiatach.Nic dziwnego, żeojciec lubił.- Jem? - Usiadł i oparł się wygodnie o skałę, mierząc wzrokiem okoliczne wzgórza.Wahała się, ale musiała zadać to pytanie.- Ty nie możesz.ty nie widzisz swojego dziadka, prawda?Rzucił jej zdumione, niebieskie spojrzenie.- Nie, on nie żyje.- Och.- Poczuła jednocześnie ulgę i pewne rozczarowanie.- Wiem.Tak się tylkozastanawiałam.- Może Mandy.? - powiedział Jem, wskazując głową siostrę, która stąd wyglądała jakjasnoczerwony punkcik - ale trudno powiedzieć, bo małe dzieci przemawiają do wielu osób,których nie można zobaczyć - dodał pobłażliwie.- Tak mówi babcia.Nie wiedziała, czy powinna sobie życzyć, by przestał mówić o dziadkach w czasieterazniejszym, czy nie.Było to nieco denerwujące, ale powiedział, że nie widzi Jamiego.Niechciała pytać, czy widzi Claire - zapewne nie - ale zawsze, gdy Jem i Mandy mówili o nich,czuła bliskość rodziców.I niewątpliwie chciała, by dzieci też tę bliskość czuły.Oboje z Rogerem wyjaśnili dzieciom, co się stało - o tyle, o ile te rzeczy w ogóle dało sięwyjaśnić.I najwyrazniej ojciec też sam z siebie porozmawiał z Jemem.To dobrze -pomyślała.Cechująca Jamiego mieszanka pobożnego katolicyzmu i rzeczowego, góralskiegopodejścia do życia, śmierci i rzeczy niewidzialnych zapewne lepiej służyła wyjaśnieniu takichspraw, jak można być martwym po jednej stronie kamieni, ale.- Powiedział, że będzie nas strzegł.Dziadek.Ugryzła się w język.Nie, nie czytał jej myśli.Po prostu rozmawiali o Jamiem i Jemwybrał to konkretne miejsce, by oddawać mu cześć.Naturalne więc, że wciąż myśli odziadku.- Oczywiście - powiedziała i oparła rękę na kościstym ramieniu syna, masując kciukiemwystające kręgi szyjne.Zachichotał i pochylił się, by umknąć spod jej dłoni, a potem naglezbiegł po ścieżce, częściowo ześlizgując się na pupie, co nie zrobiło dobrze jego dżinsom.Zanim ruszyła za Jemem, zatrzymała się i rozejrzała po raz ostatni.Na szczycie odległego oniecałe pół kilometra wzgórza zauważyła spiętrzenie skał.Spiętrzenie skał to dokładnie to,czego można by się spodziewać na szczycie szkockiego wzgórza, to jednak wyglądało trochęinaczej.Zmrużyła oczy, osłaniając je dłonią.Może się myli, ale była przecież inżynierem iwiedziała, jak wyglądają obiekty wzniesione przez ludzi.Może to jakiś gród z epoki żelaza, pomyślała zaintrygowana.Założyłaby się, że dolna warstwa tego spiętrzenia została ułożona ludzką ręką; może to fundament.Musi się tamwspiąć któregoś dnia i przyjrzeć bliżej.Może jutro, jeśli Roger.Znów zwróciła wzrok kudrodze, ale ta wciąż była pusta.Mandy zmęczyła się swoją herbatką i chciała wracać do domu.Trzymając mocno córkęjedną ręką, w drugiej niosąc filiżankę, Brianna ruszyła w dół zbocza ku domowi.Oknazostały niedawno umyte i teraz lśniły zachęcająco.Czy to zrobiła Annie? - zastanawiała się.Jakoś tego nie zauważyła, a przecież mycie tylu okien to duże przedsięwzięcie; z drugiejjednak strony pochłonięta była czymś innym - obawami i oczekiwaniami wobec nowej pracy.Na myśl, że w poniedziałek na swoim miejscu znajdzie się jeszcze jeden element tego, kimbyła kiedyś, jeszcze jeden kamień w fundamencie tego, kim jest teraz, serce drgnęło jej zradości.- Może to lichotki zrobiły - powiedziała głośno i roześmiała się.- Chotki biły - powtórzyła Mandy.Jem był już na dole i czekał na nich niecierpliwie.- Jem - powiedziała, bo przyszło jej coś do głowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •