[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ledwie go drasnąłem!Zakręcił się na swoim kamieniu i machnął ku mnie trzema szponami trispa.Szykowałkolejne natarcie.Z nacięcia na lewym ramieniu płynęła krew, a krople wznosiły się wpowietrze i odpływały niby garść rubinów.Uniosłem andnn do wysokiej gardy iopuściłem trisp, trzymany daleko po prawej stronie, lekko wysunięty w przód.Ugiąłem lewe kolano i obróciłem mój kamień o dziewięćdziesiąt stopni wokół naszejwspólnej osi.Jurt natychmiast poprawia własną pozycję i opadł o dwa metry.Wykonałem jeszcze ćwierć obrotu i teraz obaj wisieliśmy względem siebie głowamiw dół.- Bękarcie Amberu! - wrzasnął.Potrójna świetlna lanca strzeliła z jego broni,rozprysnęła się na jasne, podobne do motyli płatki i wirując spłynęła w dół, w OtchłańChaosu, nad którą się unosiliśmy.- Ul\yj sobie - odpowiedziałem i ścisnąłem rękojeść trispa, z jego trzech cienkich jakwłos ostrzy uwalniając pulsujące promienie.Wyciągnąłem rękę wysoko, atakując jegołydki.Odbił promienie landaraerra, niemał na granicy dwuipółmetrowego zasięgu.Trisliverpotrzebuje prawie trzech sekund na ponowne naładowanie, ale zamarkowałempchnięcie w twarz, on odruchowo uniósł farad, a ja uruchomiłem trispa probującszerokiego cięcia na wysokości kolan.Niskim faradem przełamał sekundowy impuls,strzelił mi w twarz i zatoczył pełny krąg w tył; liczył, \e okres ładowania ocali muplecy.Wyskoczył znowu i wysoko trzymając, faradon, ciął mnie w ramię.Ale mnie ju\ tam nie było; okrą\yłem go, opadłem i zawirowałem wyprostowany.Wyprowadziłem cięcie w odsłonięty bark, był jednak poza zasięgiem.Daleko zprawej, na kamieniu wielkości piłki pla\owej, krą\ył Despil, a z góry opadał szybkomój sekundant, Mandor.Zaciskaliśmy swoje małe kamyki przekształconymi stopami, dryfując na krawędziwiru w zewnętrznym prądzie Chaosu.Jurt zakręcił się wraz ze mną.Lewymprzedramieniem - do którego w łokciu i nadgarstku umocowany jest fandon -wykonywał w poziomie wolne, okrę\ne ruchy.Metrowa zasłona półprzejrzystej siatki,obcią\ona u dołu mordem, lśniła w świetle ognia, rozbłyskującego od czasu do czasuz ró\nych kierunków.Jurt uniósł trisp do ataku z pozycji średniej i pokazał zęby,chocia\ się nie uśmiechał.Krą\yliśmy po średnicy trzy metrowego, kreślonego wcią\od nowa kręgu, czekając na lukę w osłonie przeciwnika.Przechyliłem płaszczyznę swojej orbity, a on natychmiast dopasował swoją, bydotrzymać mi towarzystwa.Powtórzyłem manewr, on tak\e.Potem zanurkowałem: dziewięćdziesiąt stopni wprzód, fandon podniesiony i wysunięty.Obróciłem dłoń i ugiąłem łokieć, atakującszerokim cięciem pod jego gardą.Zaklął i pchnął, ale odbiłem jego światło, a na jego lewym udzie zakwitły trzy ciemnelinie.Trisiiver zadaje rany na głębokość mniej więcej dwóch centymetrów; dlategopodczas powa\nych starć ulubionymi celami ataku są krtań, oczy, skronie,wewnętrzne części nadgarstków i tętnice udowe.Chocia\ wystarczy zadaćdostatecznie wiele trafień w zupełnie dowolne miejsca, by pomachać przeciwnikowina po\egnanie, gdy wśród roju czerwonych bąbelków odpływa do miejsca, skąd niepowraca \aden wędrowiec.- Krew! -zawołał Mandor, gdy z nogi Jurta pociekły drobne krople.- Czyotrzymaliście satysfakcję, panowie?- Ja tak - odpowiedziałem.- A ja nie! - krzyknął Jurt, oglądając się za mną.Dryfowałem na jego lewą flankę ikręciłem się w prawo.- Zapytaj jeszcze raz, kiedy poder\nę mu gardło!Jurt zaczął mnie chyba nienawidzić, zanim jeszcze nauczył się chodzić, z sobie tylkoznanych powodów.Ja wprawdzie nie podzielałem tego uczucia, jednak polubienie goprzekraczało moje mo\liwości.Zawsze dobrze nam się układało z Despilem, choćczęściej brał stronę Jurta ni\ moją.To zrozumiałe.Byli pełnymi braćmi, a Jurt byłnajmłodszy.Trisp Jurta rozbłysnąl.Odbiłem światło i ripostowałem.Rozproszył moje promicnie iwykręcił w bok.Podą\yłem za nim.Nasze trispy zajaśniały równocześnie, oba atakitrafiły w gardę i przestrzeń między nami wypełniła się płatkami blasku.Uderzyłemznowu, kiedy tylko skończyłem ładowanie, tym razem nisko.On pchnął z góry ijeszcze raz oba sztychy skończyły w landach.Podpłynęliśmy bli\ej.- Jurt - zacząłem.- Jeśli jeden z nas zabije drugiego, ska\ą go na banicję.Skończmy ztym.- Warto - odpowiedział.- Sądzisz, \e o tym nie myślałem?I ciął mnie w twarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexJohn DeChancie Castle 07 Castle Spellbound
Fred Saberhagen Berserker 07 Berserker Blue Death
Clancy Tom Jack Ryan 07 Suma wszystkich strachów tom 1
Butcher Jim Akta Harry'ego Dresdena 07 Martwy Rewir.NSB
07. Robert Jordan Koło Czasu t4 cz1 Wschodzšcy Cień
Dahl Kjell Ola Gunnarstranda i Frolich 07 Wierny przyjaciel
Meyer Kai Siedem pieczęci 07 Demony morskich głębin
Match Me If You Can
Scholes Katherine Żona myÂśliwego(1)
USTAWA dochodowy art