[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy już raz kolektywna ewolucja dokona pewnego postępu, jest rzeczą prawdopodobną, iż obecne materialne trudności transformacji, które wydają się nie do przebycia, znikną wszystkie naraz.Niemożliwości tak naprawdę nie istnieją, ale jedynie kwestia, czy właściwy czas już nadszedł, czy jeszcze nie.Wszelkie przeszkody, jakiejkolwiek natury, zawsze okazują się być później pomocnymi sprzymierzeńcami Prawdy, których znaczenia i celu jeszcze nie znamy.Dla naszej zewnętrznej, powierzchownej wizji, transformacja wydaje się być wyłącznie fizycznym rodzajem problemu, ponieważ my zawsze umieszczamy wóz przed koniem, ale wszelkie trudności są faktycznie wewnętrzne i psychologiczne.Widoczne i dramatyczne trudności przyzwyczajania ciała do wrzącego Agni, są być może, jak zobaczymy później, mniej praktycznym czy materialnym problemem, niż ten, który się wiąże z całą ziemską świadomością.Ale mówimy zagadkami, a problem, z którym Sri Aurobindo i Matka mieli być wkrótce skonfrontowani, będzie można zrozumieć lepiej przy pomocy tej prostej uwagi, którą Sri Aurobindo zrobił wobec jednego z uczniów: „ Draguję, draguję I draguję błoto podświadomości… Ono (supramentalne światło) spływało aż do listopada (1934), ale potem cały muł się spiętrzył I zatrzymało się.30 Jeszcze jeden raz Sri Aurobindo zweryfikował, tym razem nie indywidualnie, lecz kolektywnie, że jeśli się ściąga w dół zbyt silne światło, to cała ciemność tam w dole zaczyna jęczeć, czując się pogwałconą.Ciekawe, że za każdym razem kiedy Sri Aurobindo i Matka miewali doświadczenie, wskazujące na nowy postęp w transformacji, automatycznie odbijało się ono w świadomości uczniów, bez ich najmniejszej wiedzy o nim, w okresach narastających trudności, a nawet buntów oraz chorób, jak gdyby wszystko zaczynało zgrzytać.Wtedy zaczynało się rozumieć ukryte działanie rzeczy.Gdyby zbyt nagle poddać Pigmeja prostemu mentalnemu światłu człowieka wykształconego, prawdopodobnie obserwowalibyćmy w nim wewnętrzne rewolucje, które traumatyzowały by biednego człeka na dobre i doprowadzały do szaleństwa.Istnieje wciąż zbyt wiele dżungli tam na dole.Ten świat jest wciąż przepełniony dżunglami, oto cały problem.Nasza mentalna kolonizacja jest bardzo cienką pokrywą na ledwie obeschniętej Erze Czwartorzędu.Mówiąc o podświadomych siłach i podświadomych istnieniach, wedyccy riszowie nazywali je „tymi, którzy pokrywają”, „tymi, którzy pożerają” lub „złodziejami słońca”.Nie można by ich lepiej opisać; są oni bezlitosnymi złodziejami.Jak tylko uczynimy najmniejszy postęp, przyciągniemy nowe światło lub bardziej intensywną wibrację, bywamy nagle łapani i wciągani pod duszny klosz, gdzie wszystko ulega dezintegracji w okropnym zaduchu.Harmonijne wibracje z poprzedniego dnia, tak czyste, tak świetliste i podatne, bywają nagle pokryte gęstą, lepką warstwą; musimy się przedzierać poprzez całe mile woodorostów, aby odnależć odrobinę światła.Wszystko co widzimy, czego dotykamy lub co robimy, jest zgniłe, rozpadające się na skutek owej oddolnej inwazji.Nic już dłużej nie ma sensu.A jednak zewnętrzne warunki są takie same, nic się nie zmieniło.„Istnieje coś w rodzaju zamkniętej walki, pisał Sri Aurobindo, w której żadna ze stron nie może uczynić zauważalnego postępu ( coś w rodzaju wojny okopowej w Europie), duchowa siła naciska na opór fizycznego świata, ten opór dyskutujący każdy inch I dokonujący mniej lub bardziej efektywnych ataków…….I gdyby nie było tam siły i Radości wewnątrz nas, byłaby to uciążliwa i odrażająca praca.31Walka wydaje się nie mieć końca.„Kopie się i kopie”, jak mawiali wedyccy riszowie, a im więcej się kopie, tym dalej wydaje się odsuwać dno: „ Kopałam i kopałam….Wiele jesieni trudziłam się dzień i noc, a poranki mnie postarzały.Wiek rujnuje glorię naszych ciał.” Oto, jak przed tysiącami lat lamentowała Lopamudra, żona riszi Agastya, która również poszukiwała transformacji: „Nawet mężczyźni starego wieku, którzy posiedli mądrość Prawdy i rozmawiali z bogami… tak, nawet oni nie dotarli do końca.” Ale Agastya nie jest łatwo zniechęcony; jego odpowiedź jest we wspaniały sposób charakterystyczna dla zdobywców, którymi owi riszowie byli; „Praca, którą bogowie mają w opiece, nie idzie na próżno.Spróbujmy na równi wszystkich współzawodniczących sił, odnieśmy zwycięstwo nawet i tutaj, weźmy udział w tym wyścigu bojowym o stu prowadzących” (I.179).Jest to faktycznie hydra.Noc po nocy, czy to we śnie, czy z otwartymi oczyma, poszukiwacz odkrywa bardzo dziwne światy.Wpada on na kolebki wszelkich ludkich perwersji, ludzkich wojen, ludzkich obozów koncentracyjnych, gdzie wszystko to, co przeżywamy tutaj, bywa przygotowywane; zaskakuje on wszelkie rodzaje brudnych sił w ich legowiskach, sił, które są napędem małostkowych i okrutnych ludzi.Samotny poszukiwacz w tych groźnych dziedzinachStrzeżonych tak przed słońcem, jak kopce termitów.32Im więcej posiada on światła, tym bardziej jest w stanie rozjaśnić ciemności.Noc po nocy tropi on podstępną zgniliznę, która podminowuje Zycie - jak cokolwiek mogłoby się zmienić dopóki ta gangrena jest tutaj ? A ponieważ do tej pory umysł oraz wital poszukiwacza są już zbyt dobrze ustabilizowane w prawdzie, zbyt czyste, aby zostać dotknięte przez te podziemne siły, tak więc to jego ciało zostaje atakowane, gdyż jest ono ostatnią przystanią Fałszu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl