[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Walczy do ostatka na trudnym posterunku pisarza  krytyka stosunkówspołecznych, obrońcy niezależności myśli.Flaubert umarł nagle, przy swym biurku w Croisset, w maju 80 roku.Bouvard i Pecuchet jest książką niedokończoną.Zmierć zastała autora w połowie dziesiątego i ostatniego zarazem roz-działu pierwszej części powieści.Zakończenie tego rozdziału znane nam jest jedynie w postaci szczegółowego planu,treść i forma drugiego łomu Bouvarda stanowiły dotąd przedmiot dyskusji historyków literatury.Poza tym należypamiętać, że tekst owych dziesięciu rozdziałów, które opublikowano po jego śmierci, jako ostatnie dzieło wielkiegopisarza, jest owocem pierwszej redakcji i że autor nie zdążył poczynić w nim poprawek, skreśleń i przeróbek, które ztaką skrupulatnością zwykł był wprowadzać do każdego swego dzieła przed oddaniem go w ręce wydawcy.Flaubert sam twierdził, że jego  piekielna książka" będzie posiadała właściwą, pełną wymowę tylko jako całość.Niedokończona i niewykończona stała się łatwym łupem dla dowolnej i tendencyjnej interpretacji burżuazyjnychkrytyków, którzy albo wręcz szydzili z tego  poronionego płodu" mieszczuchożercy z Croisset, albo, przewyższającpowierzchownością i niedorzecznością swoich wywodów samego nawet Bouvarda i Pecucheta, spłycali i gmatwalisens utworu.Nawet zasłużeni dotychczasowi flaubertyści francuscy objawiają widoczną nieporadność, gdy chodzi owyśledzenie prawdziwej intencji autora, nie mówiąc już o prawidłowej ocenie obiektywnego znaczenia utworu.Co właściwie Flaubert chciał powiedzieć w historii swych dwojga  poczciwców"? Czy zamierzał udowodnićbezużyteczność nauki i wykazać próżność i bezcelowość wysiłków ludzkiego umysłu, czy tylko przestrzec przedzgubnymi skutkami braku metody w zdobywaniu wiedzy o świecie (podtytuł Bouvard.ii i Pócucheta miałbrzmieć: O braku metody w naukach) i wykpić niedorzeczności, jakie nie trudno znalezć w pierwszej z brzeguksiążce? Dlaczego Bouvard i Pecuchet postępują raz jak skończeni głupcy, a zaraz potem dają dowodyniezaprzeczonej inteligencji? Kimże w końcu są  dwoma arcykomicznymi tępakami, ucieleśniającymiznienawidzoną głupotę i umysłowe skostnienie mieszczucha, czy też parą zabawnych dyletantów-samouków,niepozbawionych uzdolnień i pałających szlachetną żądzą wiedzy?Fabuła utworu jest bardzo prosta.Dobrana para paryskich kopistów  Franciszek Dionizy Bartłomiej Bouvard łJustyn Roman Cyryl Pecuchet  dzięki niespodziewanemu spadkowi mogą porzucić nudną pracę pisarczyków izakupić niewielką posiadłość ziemską w Normandii, gdzie rozporządzają dowolnie czasem.Obaj liczą wówczaspo pięćdziesiąt lat. Robić będziemy, co się nam żywnie spodoba"  mówią sobie i zabierają się doogrodnictwa, agronomii, sadownictwa, potem usiłują fabrykować likiery.Każde z tych przedsięwzięć,ozdobione naj-komiczniejszymi ł najoczywistszymi pomyłkami, kończy się sromotnym niepowodzeniem.Rzucają je i biorą się do czego innego.W ten sposób zajmują się kolejno chemią, anatomią, fizjologią,medycyną, astronomią, archeologią, historią, literaturą, estetyką, polityką, socjologią, przeżywają ukoronowanyfatalnym zawodem kryzys miłosny, potem próbują sił na polu gimnastyki, spirytyzmu, magnetyzmu, metafizyki,filozofii, religii, interesują się pedagogiką, frenologią, nawet urbanistyką, występują z własnymi koncepcjamizreformowania życia społecznego w odczycie wygłoszonym w oberży  Pod Złotym KrzyżemWszystkłe te rozliczne doświadczenia uwieńczone są klęską i rozczarowaniem.Jak w koszmarnym śnie Bouvardi Pecuchet usiłują schwytać Prawdę i oto wszystko rozpada im się ciągle w rękach, a otaczające ich złośliwewidziadła  brzuchaty proboszcz Jeufroy, sprytny hrabia de Fayerges, gburowaty mer Fpureau, notariuszMarescot, lekarz-cynik Vaucorbeil i inni  zanoszą się triumfalnym, głupim śmiechem. Tok akcji Bouvarda i Pecucheta ma również coś z wizji śpiącego człowieka, z halucynacji świętego Antoniego.Brak w nim głębszego, skutkowo-przyczynowego powiązania poszczególnycheksperymentów, jakich dokonują nasi dwaj poczciwcy.Wiecznie ten sam schemat sytuacyjny w następującychpo sobie, a nie wynikających z siebie epizodach, których kolejność można by zmienić dowolnie, nie naruszającogólnej prawidłowości rozwoju akcji.W następstwie poszczególnych zawodów Bouvarda i Pecucheta trudnosię dopatrzeć jakiejś zasady dramatycznego stopniowania.Błahe, nieistotne przypadki, powierzchowne sko-jarzenia, przy właściwej bohaterom zmienności zainteresowań i skłonności do zniechęcenia, decydują okolejności wydarzeń.Widać, że autor troszczy się wprawdzie o zachowanie pozorów realności, pozorów życia,ale nie akcja, nie wątek dramatyczny jest kośćcem kompozycyjnym utworu. Ci, którzy czytają książkępo to, by się dowiedzieć, czy baronowa poślubi wicehrabiego  pisał Flaubert o Bouvardzie  będąwyprowadzeni w pole."Autor niewiele się liczy z wymogami chronologii wewnętrznej utworu i zapomina o tym, że jego bohaterowiemuszą się starzeć, i to w dość szybkim tempie, skoro w ekspozycji powieści przekraczają już pięćdziesiątkę.Akcja Bouvarda i Pecucheta  stosownie do wskazówek chronologicznych w tekście  rozciąga się na okresmniej więcej trzydziestu lat: rozpoczyna się w 38, kończy około 69 roku.Bouvard i Pecuchet, w chwili gdy nadSekwaną zawierają brzemienną w skutki znajomość, mają lat czterdzieści siedem, a zatem swój odczyt w oberży Pod Złotym Krzyżem" wygłaszają jako siedemdziesięciosiedmioletni starcy.Autor jednak mówi o nichniezmiennie, jako o ludziach co najmniej w sile wieku, jak gdyby czas zatrzymał się dla nich na pięćdziesiątce.Unika zresztą wyrazistszych aluzji chronologicznych ograniczając się do kilku niezbędnych dla toku akcji dat, ajak pedantycznie, lecz niezbicie ustalono, nawet te daty nie zgadzają się z rzeczywistą chronologią wewnętrznąutworu.Akcja właściwie trwa trzydzieści osiem, a nie trzydzieści lat, i w końcowych epizodach pierwszegotomu dwaj główni bohaterowie powinni występować jako starcy uginający się pod brzemieniemosiemdziesięciu pięciu lat życia.Dwaj poczciwcy różnią się też wybitnie od bohaterów poprzednich powieści współczesnych Flauberta.EmmaBoyary, Fryderyk Moreau, pan Homais czy Arnoux są ludzmi żywymi, prawdziwymi.Bouvard i Pecuchetprzypominają raczej karykatury: ich naiwność, dobroduszność, głupota są groteskowo wyolbrzymione,nieprawdopodobne.Bouvard i Pecuchet nie miał być jednak wcale jeszcze jednąpowieścią Flauberta, taką jak Pani Bovary l Szkolą uczuć.Flau-bert wyraznie w jednym ze swych listówzaznacza, że musi d o-rąbiąc akcję i łączniki fabularne między poszczególnymi epizodami utworu,  aby rzecznie wyglądała na traktat filozoficzny".Jest to zatem oryginalna, jedyna w swoim rodzaju powia-stkafilozoficzna, napisana przez tego dziewiętnastowiecznego pisarza realizmu krytycznego.Poglądy filozoficzne Flauberta, znajdujące najwyrazniejsze odzwierciedlenie w jego olbrzymiej korespondencji,podlegały na przestrzeni lat fluktuacji.Nie trudno jednak stwierdzić pewien konsekwentny i stały kierunekewolucji światopoglądowej pisarza.Ewolucja ta zmierzała ku coraz głębszemu, coraz wszechstronnie j szemupesymizmowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •