[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.161RS - Latimore sześć - mruknął - słyszę cię głośno i wyraznie.Co siętam dzieje? Znowu jakieś kłopoty?- Latimore sześć.hm.otrzymaliśmy właśnie pilny meldunekod Latimore pięć.Za pośrednictwem przenośnego nadajnika.- Co takiego? No i gdzie znajduje się ta niemądra kobieta?- Latimore sześć.mamy.mamy dla ciebie wiadomość.Mam jąprzeczytać?- Oczywiście, że tak! A jak myślałeś?- Latimore sześć, tu centrala Latimore.Oto pełny tekst pilnejwiadomości, cytuję:  Proszę przekazać mojemu mężowi, że jegogłupia żona znów to zrobiła.Nad Lake Mohawk są już czterypotrzebujące pomocy osoby.W miejscu lądowania nie ma dymu, apożar praktycznie wygasł.Nikt nie doznał poważnych obrażeń, choćmamy rannego, któremu zimna noc może dać się we znaki".Konieccytatu.- Będzie im cholernie gorąco, gdy tylko tam dolecę! - warknąłBruce do mikrofonu.- Proszę powtórzyć? - wykrztusił z siebie zdziwiony operator.- Jeśli macie z nimi jeszcze kontakt, proszę przekazać mojejżonie, że jestem już w drodze.Mary Kate jednak, znając aż za dobrze swojego męża,przezornie zdążyła się wyłączyć.Była dziewiąta piętnaście, gdy dwa jasne, zbliżające się zpółnocy światła przecięły ciemność i oświetliły cały teren mocnymireflektorami-szperaczami.Helikopter powoli opadł na niewielkie162RS wzniesienie nieco powyżej ich obozowiska.Mary Kate podniosła się zmiejsca i spokojnym głosem wydała polecenia.- Becky, ty pójdziesz do namiotu, do swojego pacjenta, i tampozostaniesz.Natomiast ty, Elmer, masz sobie pójść na długi spacerwokół jeziora.I lepiej uważaj!- Dobrze, pani Mary - kiwnął głową Elmer.- Na co mamuważać?- Uważaj, byś nie stracił swojej pracy.A teraz zmywaj się stąd!Chwilę pózniej pojawiło się dwóch sanitariuszy z noszami.Spokojnie wskazała im namiot, w którym szybko i skutecznie zabralisię do roboty.Dopiero gdy zniknęli razem z chorym i towarzyszącąmu Becky za najbliższym zakrętem, odwróciła się, by stanąć oko woko ze swoim mężem.- Wszystko w porządku z Becky?- Tak.Ranny natomiast jest pan Meadows.Wygląda na to, żedość poważnie.- Cisza.Pomyślała w duchu, że przynajmniej spytałsię o Becky.Być może nie będzie tak zle, jak myślała.- Znów to zrobiłaś, Mary Kate?- Ja.tak, Bruce.Ale dopiero drugi raz w ciągu dziesięciu lat.Przecież to moja Becky!-Moja również.Gdyby zaszła taka potrzeba, znów byś to zrobiła,prawda?Mary Kate nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy.Wreszcieprzemogła się i podniosła wzrok.- Tak - odparła krótko; bardzo cicho i bardzo ulegle.163RS - Podejdz do mnie! - powiedział Bruce, pokazując palcemmiejsce tuż przed sobą.Uniosła głowę, wyprostowała plecy i zrobiła,co kazał.- Zapłacę ci za samolot - oświadczyła.- Do diabła z samolotem - szepnął jej Bruce do ucha, biorąc ją wramiona.- Przecież to o ciebie się martwiłem, Mary Kate.Wbrewtemu co uważasz, nie jesteś niezniszczalna.Co ja bym bez ciebiepoczął? - Mary Kate przytuliła swój chłodny policzek do jego szyi.- A więc o to ci chodziło! - zachichotała.- Co za egoizm! Tylkoo to się martwiłeś, co byś beze mnie zrobił? - Nagle przestała sięśmiać.- Bruce, kochany, nie chcę byś kiedykolwiek musiał poznać,jak ci jest beze mnie.Nigdy!- Przyznajesz więc, że ona jest również moją Becky? - spytałznów surowym tonem.- Oczywiście, kochany.Zawsze była.przynajmniej odkąd ona iMattie zmusiły nas do tego, byśmy się pobrali!- Cholerne małe czarownice - roześmiał się Bruce, ale szybkospoważniał.- Mówię o was obu.Zrozumiałaś?- Skoro tak uważasz, Bruce.Jej mąż ponownie porwał ją w ramiona i okręcił wokół siebie.Była podniecona i bardzo szczęśliwa.- Coś mi się wydaje, że się starzejesz - uśmiechnęła się figlarnie.- Nigdy tak ciężko nie oddychałeś po takim małym wysiłku!- Uważaj! Jeszcze dziś w nocy pokażę ci, jaki jestem stary -ostrzegł ją Bruce.164RS - Dzięki Bogu! A zaczynałam się już martwić - roześmiała sięMary Kate.Wciąż śmiejąc się pobiegli w stronę pagórka.- Elmer! - wrzasnął Bruce, ujrzawszy wreszcie pilota.- Ty i jamamy ze sobą do pogadania.Ale najpierw wezmiesz dwa tygodniepłatnego urlopu.Hilyard, chcę byście wszyscy zabrali się panahelikopterem.Drugi pozostanie tu ze mną.Becky, wszystko wporządku z tobą i z twoim pacjentem?Dziewczyna wychyliła się przez szerokie drzwi ciężkiejmaszyny i zeskoczyła, lądując w jego ramionach.- Bałam się wysiąść, zanim nie skończysz wydzierać się namamę - oznajmiła wesoło.- Kto? Ja? Ja miałbym się drzeć na twoją mamę? - zachichotał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •