[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko na ostatniąchwilę! Rob mógł jej wcześniej powiedzieć o tym przyjęciu.Była już prawie siódma.Dwie godziny temu miał miejsce ten telefon, który jąwprawił w taką panikę.Dzwonił Rob, żeby jej powiedzieć, o której po nią przyjedzie.Wyszedł zzałożenia, że Lisa wie o wszystkim, bo już kilka dni temu Maggie miała ją powiadomićo planowanym wyjściu.Widocznie jednak zapomniała i gdyby Rob nie zatelefonowałteraz, Lisa nie mogłaby mu towarzyszyć.Po prostu nie miałaby czasu na przygoto-wania.Zdecydowała się na czarną sukienkę o prostym kroju, który znakomiciepodkreślał jej nienaganną figurę.Srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie serca,wysadzanego diamencikami, był jej jedyną ozdobą.Doskonale prezentował się naczarnym materiale sukni.Tuszując długie rzęsy, przemyślała jeszcze raz owo  niedopatrzenie" Maggie.Robert wziął ją na spytki.Rzekomo dzwoniła do Lisy wielokrotnie, ale nikt się niezgłaszał, i w końcu zapomniała o tym.Lisa wyobraziła sobie niewinną minę tej rudowłosej wydry.Nie miaławątpliwości, że chciała jej uniemożliwić spędzenie wieczoru u boku męża.Ciekawe,co się za tym kryło? Może chciała ją zastąpić?Niech tylko spróbuje! Zdaje się, że trzeba będzie z nią poważnie porozmawiać.Lisa uśmiechnęła się do siebie.Wiedziała, że żadna, ale to żadna kobieta nie będziemogła dać Robertowi tyle, co ona.Zagłębiona w rozmyślaniach usłyszała nagle za sobą pełen podziwu gwizd.- Cudownie!- Co? - Lisa odwróciła się z uśmiechem.- Nie co, tylko kto! Ty, oczywiście.- Robert wziął żonę w ramiona.- Nie jestempewien, czy powinnaś występować dziś wieczorem właśnie w tej kreacji.Cały czasbędę się zastanawiał, jak wyglądasz pod nią.Jak brodawki twych piersi twardnieją i55SR wyprężają się do góry, gdy mówię, że chciałbym się z tobą przespać.Wiesz co? Możezadzwonię i powiem, że wynikła nam jakaś nie cierpiąca zwłoki sprawa i że niebędziemy w związku z tym uczestniczyć w przyjęciu.Lisa jęknęła czując, że od słów przeszedł do czynów.Już wsunął ręce pod cienkimateriał sukienki i gładził jej piersi.- Rob, wydaje mi się, że nie możemy tego zrobić gospodarzom - zdobyła się na tesłowa ogromnym wysiłkiem woli.- Możemy jednak uprzedzić, że się nieco spóznimy.Co ty na to?Ledwie to powiedziała, Rob zaczął się pozbywać niepotrzebnych mu w tej chwiliczęści garderoby.Lisa poszła w jego ślady i już po chwili stanęli przed sobą, jak ichPan Bóg stworzył.- Liso, jesteś taka piękna! - wyszeptał Rob w zachwycie.Wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko stojące kilka metrów dalej.- Powiedz, że mnie chcesz, Liso.Powiedz mi to teraz!- Rob, przecież wiesz, że cię chcę.- Tak, Liso, tak.- szeptał prowadząc ją w świat miłości, której istnienia niechciał zaakceptować.56SR ROZDZIAA 10Lisa otworzyła drzwi samochodu i odetchnęła świeżym powietrzem.Sceptycznym wzrokiem obrzuciła wielki dom Henry'ego Radswortha, właściciela siecihoteli, nad którymi Robert teraz pracował.- Sama nie wiem, Rob - powiedziała - ale jakoś czuje się tu nie na miejscu.- Nie wygłupiaj się, Liso! Henry to taki sam człowiek jak ty i ja.Ma tylko więcejwładzy i więcej pieniędzy niż większość ludzi.I to wszystko.Ma taką władzę, żemógłby mnie wyrzucić na bruk, mógłby mnie kompletnie zrujnować, gdyby tylkochciał.Lisa spojrzała na niego przestraszona.- Czy to prawda, Rob? Jest aż tak potężny?- Jest, ale nie użyje swej potęgi przeciwko mnie.- Dlaczego?Robert wzruszył ramionami.- Pewnie dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi.Od niego dostałem pierwszezlecenie.Byłem wtedy bardzo młody.To on sfinansował mój pierwszy głośny projekt,on mnie polecał swoim znajomym.Mam mu bardzo dużo do zawdzięczenia, Liso.Patrzył gdzieś poza nią, jakby błądził myślami po jakichś odległych obszarach.- Nigdy nie miałem rodziców.Henry jest dla mnie kimś w rodzaju ojca.Jegoprzyjazń znaczy dla mnie bardzo wiele.Przerwał na chwilę i spojrzał z uśmiechem na Lisę.- Nie wyrzuci mnie nawet z powodu przekroczenia budżetu.Miałem ochotę spraćBilla po mordzie za to, że akurat przy tym zleceniu musiał się tak haniebnie pomylić.Lisa skonstatowała z radością, że po raz pierwszy zwierzył się jej z kłopotów wpracy.Objęła męża serdecznie.Musiała mu ta sprawa bardzo leżeć na sercu, skoro ją wnią wtajemniczył.- Jak to się mogło stać? Bill ma przecież doświadczenie w takich sprawach.- Nie mam pojęcia, Liso.Naprawdę nie wiem.Szczęśliwie się złożyło, żeodkryłem ten błąd w porę.Kosztowało mnie to co prawda dużo pieniędzy, ale i takdobrze się stało, że nie pociągnęliśmy całego budynku w górę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •