[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Demon przypatrywał mi się z milczącym rozbawieniem.W końcu dobyłem instrumentu i uniosłem do ust.Zacząłem grać pierwsze nutymelodii: nie przepędzającej, lecz usypiającej, muzyki skomponowanej dla Rafiego, podczasdługich miesięcy, gdy tkwił uwięziony w wykładanej srebrem celi w Ośrodku OpiekiCharlesa Stangera.Asmodeusz zaśmiał się i odszedł bez cienia dyskomfortu.- Do zobaczenia, Castor! - zawołał przez ramię.- W stosownym czasie!* * *- Po pierwsze, on kłamie - powiedziała Jenna-Jane.Przemawiała z dydaktycznymzapałem, niczym nauczycielka matematyki opisująca aksjomat.- Logiczne pytanie zatembrzmi: dlaczego?Siedzieliśmy w jej gabinecie, wciąż dość wcześnie, by nie zjawili się jeszczerobotnicy.W olbrzymim budynku panowała cisza, nasze głosy rozbrzmiewały w nim zlekkim, niepokojącym echem.- Co do czego? - spytałem ostro, zapewne z dziecinnie nadąsaną miną.- Mówił serio,że nie zamierza mnie na razie zabić.Bo w końcu żyję, prawda? Ecce homo, ergo emu.Odruchowo pomasowałem ramię.Bolało jak diabli.Biorąc pod uwagę okoliczności,nóż nie wbił się zbyt głęboko, ale ciśnięto nim z niewiarygodną siłą.Miałem nie tylko ranę,ale i solidnego siniaka, a ręka zesztywniała mi, mimo fachowych zabiegów Pen.- Lecz kierujące nim motywy trudno uznać za jasne.- Jenna-Jane odchyliła się nakrześle, przykładając palec do podbródka.- Z całą pewnością niczego od ciebie nie potrzebuje.Jak powiedział, przestał wierzyć, że zdołasz uwolnić go z ciała Ditko.- A jeśli to właśnie jest kłamstwo? - rzuciłem dla podtrzymania dyskusji.Jenna-Jane pokręciła głową.- Usunął się z twojej sfery wpływów.Gdyby wierzył w twoje umiejętności bądzwysiłki, zostałby tam, gdzie był, pod opieką Imeldy Probert.Albo, po ucieczce, przybyłby dociebie i przedstawił żądania.Nie, tu chodzi o coś innego, Feliksie.Sam wybrał właściwąchwilę.Och, wiem, że Anathemata dali mu szansę, którą wykorzystał do ucieczki, uważamjednak, że już wcześniej podjął decyzję.Pracuje nad jakimś projektem, a ty jesteś jegoczęścią.- Przed chwilą powiedziałaś, że mnie nie potrzebuje.- Jako egzorcysty - poprawiła Jenna-Jane z cieniem niecierpliwości w głosie.- Niepotrzebuje twoich usług zawodowych.Ale nadal go interesujesz.Odszukał cię trzy razy.Najpierw w Brixton, a potem w domu Pameli Bruckner.Kręci się w pobliżu i pozwala sięprzy tym zauważyć.Ani przez chwilę nie sądziłam, że to przypadek.- W takim razie co? - Byłem spięty od bólu przeszywającego ramię i pierś.Jenna-Jane przez chwilę milczała, zamyślona.- Coś, co możemy wykorzystać - rzekła w końcu.Wstała i podeszła do szafki z aktami; otworzyła drugą szufladę, bez wahania sięgnęłapo odpowiednią teczkę, jakby dokładnie wiedziała, gdzie ją znalezć.Przyniosła ją na biurko.- Problem przerodził się w dwa mniejsze - oznajmiła, zajmując ponownie krzesło.-Odnalezienie Asmodeusza i rozprawienie się z nim, kiedy już go dostaniemy.Ty, Feliksie,zapewne stanowisz klucz do pierwszego problemu.A przynajmniej opcję wyjściową.Jeśliwszystko inne zawiedzie, możemy rozsądnie założyć, że demon przybędzie po ciebie.Drugaczęść równania wymaga większego wysiłku.Potrzebujemy mechanizmu, który odda nam wewładanie Asmodeusza, nie czyniąc przy tym trwałej szkody Ditko.- Grzebała teraz w teczce,unosząc ją tak, bym nie dostrzegł zawartości.- Wspominałeś, że ułożyłeś kołysankę? Coś wrodzaju środka usypiającego?Skinąłem głową.- Dawniej używałem jej na Rafim, kiedy siedział u Stangera.A potem dopracowałemją trochę z pomocą Imeldy.Na jakiś czas wyłącza Asmodeusza.Czasami usypia też Rafiego,przy innych okazjach pozwala mu trochę pobyć sobą.- Mogę jej posłuchać?Krzywiąc się, wyjąłem flet.Zagrałem melodię parę razy, niewyraznie i sztywno.Kiedyskończyłem, Jenna-Jane pokiwała głową.Znów przybrała swą nauczycielską minę, jakby słuchała rozprawy z czystej logiki.- Chciałabym, żebyś nagrał ją dla naszej ekipy technicznej - oznajmiła.- Zanimwyjdziesz.Machnąłem przecząco ręką.Nie chciałem, żeby Jenna-Jane i banda rzezimieszków wbiałych fartuchach zagłębili się w ślepą uliczkę, a przynajmniej nie teraz; przy innej okazjibyłoby to nawet dość zabawne.- Zeszłej nocy próbowałem na Asmodeuszu - oznajmiłem.- Zignorował mnie.- Ale w przeszłości to działało?- Działało, kiedy był zmuszony słuchać - podkreśliłem to co oczywiste.- To powolnametoda, J-J.Robi swoje, ale działa wolno.Nie pomoże nam w schwytaniu go.- Moi ludzie się jej przyjrzą - oznajmiła - rozłożą na czynniki pierwsze.Może zamieniąw coś, co działa nieco lepiej.- Jak?Posłała mi surowe spojrzenie, słysząc sceptyczną nutę w moim głosie.- Wzmocnienie - rzekła.- Zniekształcenie.Wariacje tonalne.Manipulacjaczęstotliwości.Mapy harmonii poddzwiękowych.Reinstrumentalizacja.Translacja tonalna.Konceptualne odbicie i zwielokrotnienie.- Nie czekała na mą nieuniknioną,redukcjonistyczną, złośliwą uwagę.- Tu, u Zwiętej Marii, nasz fach stworzył sobie własne,wyspecjalizowane słownictwo, Feliksie.Własne podstawy teoretyczne.Zaufaj mi.Podjąłeśwłaściwą decyzję, przychodząc do mnie.A teraz chcę poznać twoje zdanie w dwóch innychkwestiach.- Słucham.- Pierwszą poruszyła już wczoraj Gentle.Sukub, Ajulutsikael.Z najlepszych zródełwiem, że Gentle ma rację: że demon pozostał na Ziemi po tym, jak przywołano go tu, by cięzabił, a ty utrzymujesz z nią.powiedzmy, przyjacielskie kontakty.Przeczekałem ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •