[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Arden obawiała się, że będzie miała z nią ciężką przeprawę.Tymczasempani McCasslin okazała się przemiła i pełna ciepła; promieniała pogodą idobrodusznością.Kiedy po raz pierwszy zostały sam na sam, siedziały wsłonecznej, nieskazitelnie czystej, lecz bardzo przytulnej kuchni,czekając, aż zagotuje się woda na herbatę.- Spodziewałam się, że będziesz zupełnie inna - powiedziała RoseMcCasslin, sięgając do spiżarki po puszkę z torebkami aromatyzowanejherbaty. - To znaczy?- Trudno mi dokładnie powiedzieć.Spodziewałam się kogośapodyktycznego i energicznego.Kto zajmie się wychowaniem Matta,wezmie go w karby i albo doprowadzi Drew do pełni formy, albo wpędzigo w alkoholizm.Wyobrażałam sobie jakąś zdyscyplinowaną niewiastęw typie członkiń Armii Zbawienia.Nie marzyłam nawet, że Drewwezmie za żonę kobietę tak piękną i tak.delikatną.- Dziękuję - rzekła wzruszona Arden.- Drew porzucił zgubny tryb życia,jeszcze zanim się ze mną ożenił.- Wiem, że masz na niego dobry wpływ.To widać gołym okiem.-Przechyliła głowę.- Bardzo cię kocha, wiesz o tym.- Tak, chyba tak.- Niezwykle się z tego cieszę.Kamień spadł mi z serca.Kiedypochowaliśmy Ellie, a on przeprowadził się na tę wysepkę, obawiałamsię, że będzie już tam samotnie tkwił do końca życia.Teraz znowu jestszczęśliwy.A dla Matta jesteś prawdziwą matką.Widzę, że cię uwielbia.Pojechali najpierw do Phoenix, potem do Dallas, Houston, NowegoOrleanu, St.Petersburga.Drew dawał z siebie wszystko, zwyciężając wmeczach eliminacyjnych, lecz w finałach doznawał porażek.Niezniechęcało to ani jego, ani Hama.Kolejno odniósł zwycięstwo wMemphis, w Atlancie i w Cincinnati.Miał coraz lepsze notowania.Arden była zmęczona podróżowaniem, lecz roznosiła ją radość z powodusukcesów męża.%7łycie w ciągłych rozjazdach nie było łatwe, zwłaszcza wtowarzystwie dziecka tak energicznego i ciekawskiego jak Matt.Naszczęście, wszystkie zamówione artykuły zdążyła napisać przedwyjazdem z Hawajów.Z przyje- mnością dowiedziała się, że wydrukowano je w całości, co do jednego, ito bez poprawek.Na razie odpowiadała odmownie na prośby o przysłanienastępnych, choć tematykę pozostawiono do jej uznania.Sama niewiedziała, czemu ma przypisać ten brak twórczej weny.- Co robisz przez cały dzień, kiedy trenuję? - zapytał ją Drew pewnejnocy, gdy leżeli wtuleni w siebie po miłosnym zbliżeniu.- Nie nudzi cisię?- Nudzi? Cały czas muszę uganiać się za Mattem.Nie bardzo mam kiedysię nudzić.- Przytuliła się do niego jeszcze mocniej, napawając siępoczuciem bezpieczeństwa, które jej dawał.- Wyczekuję twoichprzyszłych meczy i.marzę.o tym.- Przesunęła rękę w dół jego brzucha i dotknęła jego męskości.Z przyjemnością wracali do domu.Ham wykłócał się z nimii pomstował na ich brak przebojowości i kompletne zgnuśnie-nie.Usiłował nawet przeciągnąć Arden na swoją stronę.- Musi grać w każdym turnieju, w którym się tylko da - dowodził.Każdesłowo podkreślał, dzgając powietrze cygarem.- Drew chce wrócić do domu zaledwie na parę tygodni, Ham - tłumaczyłamu Arden z łagodnym uśmiechem.- Możesz go przekonać, żeby tego nie robił - rzekł, patrząc jej błagalnie woczy.- Mogę, ale nie chcę.- Tak mi się też wydawało.- Wepchnął cygaro w usta, zaklął zwściekłością, po czym, mrucząc coś pod nosem, czego Arden wolała niesłuchać, odwiózł ich na lotnisko.Mo przygotował dom na ich przyjęcie.Powrócili do dawnego trybu życia.Drew grał codziennie z Garym w klubie, starając się wyeliminować błędy, które wielokrotnie i szczegółowo omawiali zHamem.Arden zajmowała się Mattem i robiła plany na następne turnieje,na które mieli wyruszyć do Europy.Pewnego popołudnia zaszyła się w gabinecie pana domu, by w jegozaciszu przelać na papier to, co od dawna chodziło jej po głowie.Zajęłajeden z foteli stojących pod szerokim oknem i tak zastał ją Drew.Cisnąłtorbę tenisową już w drzwiach.Patrzyli na siebie przez pokój oczamipełnymi miłości.- Pięknie wyglądasz, gdy tak tu siedzisz, Arden - powiedział cicho.-Zachodzące słońce igra ci we włosach.- Dziękuję.Miałam się przebrać przed twoim przyjściem, ale byłamzajęta.- Włożyła notes do teczki i położyła ją na sąsiednim fotelu.Zamknął drzwi na klucz.Arden miała na sobie szlafrok, który bardzolubił.Była dla niego ucieleśnieniem spokoju, domu, miłości, wszystkiego, naco już stracił nadzieję.Za każdym razem, gdy widział ją po krótkiejnieobecności, zdumiewał się na nowo, jak bardzo ją kocha.Ciąglezaskakiwała go też łącząca ich głęboka więz, której nie mógł do końcazrozumieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •