[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili splunął.Miała gorzki, miętowy smak.Wcalenie zachęcała do tego, aby łamać zakazy.W smaku i zapachu przypominała trochę pastę do zębów.Spojrzał narozgniecioną, wyplutą jagodę i zobaczył, że upadła na coś, co wyglądało jak leśna ścieżka.Trudno byłoby nazwać ją drogą, nie przypominała nawet wydeptanej przecinki, wyglądała raczej jak ścieżynka zajęcy.Był topierwszy znak wskazujący, że las jest przez cokolwiek zamieszkany.Ale równie dobrze Fenton mógł pójść tymśladem, jak w każdą inną stronę.Kiedy już postawił nogę na ścieżce, zauważył, że jest jeszcze węższa, niż wyglądała z daleka.Coś na kształtpręgi na grubym podszyciu, otoczonej gęstymi krzakami.Wydawało się, że pręga niknie gdzieś z przodu, wkrzakach dzikiej róży.Kiedy próbował się przez nie przedrzeć, czepiały się jego ubrania.Z drugiej stronydostrzegł inną ścieżkę i poszedł ją sprawdzić, ale ta również z bliska wyglądała jak cienka linia.Bezskutecznieposzukując innej drogi, Fenton zdał sobie sprawę, że ścieżki zamykają się przed nim, jakby one same i drzewachciały go odepchnąć i wyrzucić stąd.To wszystko nie miało najmniejszego sensu.Przecież to jest wyśniona kraina.Skąd wiem, że wszystko ma tu mieć sens?- Zupełny idiotyzm? - powiedział głośno i usłyszał, jak jego głos ciężko zawisł w powietrzu.Spostrzegł jeszczejedną ścieżkę, prowadzącą przez gęste zarośla, wbiegł na nią prędko, ale gdy to tylko zrobił, stała się cienka jakgałązka.Fenton wściekł się.- Słuchaj, tego robić nie wolno - powiedział znowu głośno.- Będę tędy szedł, chcesz czy nie.Jeśli każdaścieżka znika, gdy postawię na niej nogę, to zrobię sobie jakąś sam! - Zaczął iść ścieżynką wydeptaną przezzające, pierwszą, jaką zobaczył.Na początku musiał się przedzierać przez krzewy dzikiej róży, potem jednakścieżynka zrobiła się szersza, aż stała się prawdziwą leśną ścieżką, na której dostrzegł ślady stóp.- O wiele lepiej - rzekł ponownie głośno.Kiedy szedł dalej, ścieżka zmieniała się powoli w drogę, jakby samapodróż czyniła ją większą i bardziej realną.Zastanawiał się, czy drogi w tym świecie podlegają zasadzie Heisenberga.Pamiętał, że polega ona na tym, iżsam proces obserwowania przedmiotu zmienia tenże przedmiot.Jeżeli zasada Heisenberga działa wszędzie, toparapsychologia byłaby dobrym polem dla obserwacji jej skutków.Fenton spostrzegł, że gęste krzaki przed nim trochę się przerzedzają i ustępują z drogi jak uniżona dwórkazapraszająca gościa.Daleko z przodu promienie światła przedzierały się przez gęste drzewa.Poszedł w tamtymkierunku i pomyślał, że może światło też go będzie zwodziło jak błędny ognik.Ale ono ani drgnęło.Choćzrobiło się trochę jaśniejsze, pozostawało jeszcze dalekim, bladym przebłyskiem.Nie było to światło pochodniani świecy, ani żarówki, nic, co mógłby zidentyfikować.Przypominało mu odbicie światła na wodnej tafli lubpodobne zjawisko.Nagle ciemność zastąpiła mu drogę.Nie spowodowała, że przestał się zupełnie poruszać, była na to zbytnieokreślona i słaba, zbyt nierzeczywista.Na pewno nie była to ściana budynku.Jeszcze nie wiedział, z jakiegorodzaju zjawiskiem ma do czynienia, ale nie była to z pewnością stała konstrukcja.Jego kroków nie powtarzałoecho, które na pewno pojawiłoby się w każdym budynku.W żadnym pomieszczeniu nie widziałby delikatnegoblasku świtu.Zatrzymał się.Nie chciał zapaść się w tę nagłą ciemność bez choćby mglistego pojęcia, czym była.Mogłaprzecież okazać się równie niebezpieczna jak jaskinie Irighi.Stał obserwując dokładnie przestrzeń.Mimo że nie mógł mieć przed sobą budynku, ciągle odnosił wrażenie, żeto właśnie budynek.Dwa wielkie drzewa wyglądały jak kolumny podpierające portal.Poniżej grupa drzew rosław takim układzie, że tworzyła coś na kształt ogromnej komnaty.Bardzo daleko, wewnątrz, połyskiwały słabeświatełka.Droga zniknęła spod stóp Fentona czy raczej powróciła do pierwotnego kształtu i znów wyglądała jak ścieżynka wydeptana przez zające [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl