[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gwendolyn spojrzała w bok i łyknęła nieco herbaty, żebyzapobiec ściskaniu w gardle.- Zachowanie Gwendolyn zeszłego wieczoru było jak najbardziej przykładne- oznajmiła gwałtownie Dorothea.- Uważam, że wykazała się niezwykłąodwagą, zjawiając się wczoraj na balu.Jej sukces to triumf nas wszystkich.- Triumf? - Wuj Fletcher uniósł brwi.Jego gardło poruszyło się gwałtownie,kiedy przełykał resztę jajka.- Raczej szok.Bardzo nieprzyjemny szok.-Podniósł rękę, kiedy Dorothea chciała zaprotestować, i skierował całą uwagę naGwendolyn.- Twoja ciotka i ja nie posiadaliśmy się ze zdumienia na twój widokzeszłego wieczoru.Dlaczego nie poinformowałaś nas o swoich planach?Gwendolyn podniosła czajniczek i nalała sobie parującego płynu do filiżanki.- Uznałam, że to nieistotne.- Cholerna bzdura!- Fletcher! Co za język.I to przy śniadaniu.- Ciotka Mildred energiczniewachlowała twarz lnianą chusteczką.- Wiem, że jesteś zdenerwowany i słusznie,ale po co ta wulgarność?- Nie chciałem cię urazić, moja droga.Wybacz.Wuj usiłował przybrać skruszony wyraz twarzy, ale Gwendolyn nie dała sięoszukać.Był rozgniewany - dużo bardziej, niż Gwendolyn się spodziewała.Zerknęła na Dorotheę.Siostra wzruszyła bezradnie ramionami.- Sądzę, że wuja zaskoczył wybór osoby towarzyszącej.Czy zechcesz muwyjaśnić, jak poznałaś lorda Fairhurst? - powiedziała ciotka Mildred scenicznymszeptem, nachylając się ku Gwendolyn. - Poznałam go, kiedy przyjechał nas odwiedzić, ciociu Mildred - odparłaspokojnie Gwendolyn.- W gruncie rzeczy wicehrabia przybył tu na zaproszeniewuja Fletchera.Ta uwaga ciotkę zmieszała.- Tak, tak, oczywiście.Jaka ze mnie gapa, że nie pamiętałam.- A jako że to ty go zaprosiłeś, drogi wuju, żadnej z nas nie przyszło dogłowy, że mógłbyś go uważać za nieodpowiedniego dżentelmena - powiedziałaDorothea słodziutkim tonem.- To wicehrabia! Oczywiście, że jest odpowiedni! - wrzasnął wuj Fletcher.- A więc nie masz powodu się niepokoić, wuju - wtrąciła Emma.- Czy bal był udany, Gwen? Musisz mi wszystko opowiedzieć.Wuj Fletcher zesztywniał, przybierając kamienny wyraz twarzy.- Nie teraz.Nie będę słuchać tych sakramenckich głupot.Przewróci mi sięw żołądku.Ciotka Mildred sapnęła, ale tym razem nie doczekała się przeprosin zaszorstki język.- To było wspaniałe przyjęcie.Wszyscy, z wyjątkiem wuja Fletchera,świetnie się bawili.Z największą chęcią opowiem ci wszystko po śniadaniu,Emmo.- Gwendolyn ogarnęło oburzenie.- Chociaż muszę stwierdzić, że lordFairhurst był najbardziej czarującym i eleganckim towarzyszem i ogromnie sięcieszę, że ktoś wreszcie się za mną ujął po tylu latach.- Tak, należało to zrobić już dawno - powiedziała Dorothea.Mięsień zadrgałw szczęce wuja Fletchera, kiedy oparł się na krześle.- Może ci się wydawać, że Fairhurst to rodzaj szlachetnego rycerza, ale jakotwój opiekun muszę podać w wątpliwość jego motywy.Trudno zachować gniewny wyraz twarzy, czując, jak rumieniec zakrada sięna policzki, ale Gwendolyn jakoś zdołała to zrobić.- Był moim towarzyszem.Niczym więcej.Ciotka Mildred pokiwała głowąz entuzjazmem.- No właśnie! Widzisz, Fletcher, nic w tym złego.Zupełnie nic. Ugodowy ton ciotki podrażnił nerwy Gwendolyn.Dlaczego nagle zaszłapotrzeba, żeby koniecznie udobruchać wuja Fletchera? Nigdy przedtem niewydawał się szczególnie zainteresowany tym, co robi jego podopieczna.A możecoś mu się nie podobało w lordzie Fairhurst?- Sądzę, że nie ma po co rozwodzić się nad tym po fakcie - odezwał sięw końcu wuj Fletcher.- O ile na tym się skończy.Gwendolyn łyknęła gorącej herbaty, zanim odpowiedziała.- Jeśli lord Fairhurst zaprosi mnie na inne przyjęcie, przyjmę jegozaproszenie.- To bardzo nierozsądne, Gwendolyn.Głos wuja brzmiał spokojnie, ale coś w jego tonie sprawiło, że cztery kobietypoczuły się niepewnie.- Czy jest coś, co chciałbyś mi powiedzieć, wuju? - zapytała odważnieGwendolyn.- Jestem pewna, że wuj pragnie ci tylko uświadomić, że jesteś pod jegoopieką, Gwendolyn.Tak jak wy wszystkie, dziewczęta - dodała ciotka Mildredniepewnym tonem.- Czyż nie tak, najdroższy?Wuj Fletcher nie zwrócił uwagi na żonę, nie spuszczając oczu z Gwendolyn.- Fairhurst jest żonaty.Ty jesteś panną.To bardzo niestosowne, żebyśprzebywała z nim sam na sam, nawet podczas krótkiej jazdy powozem.- W moim wieku jestem niemal starą panną.Jednakże, skoro nalegasz,postaram się o przyzwoitkę, kiedy będę przebywać w towarzystwiewicehrabiego - odparła Gwendolyn. I wybiorę taką, która nie uchybi swoimobowiązkom.- Zawsze byłaś uparta, Gwendolyn, ale nigdy nie uważałem cię za głupią.-Wuj Fletcher się skrzywił.- %7łonaci lordowie, tacy jak Fairhurst, nie kierują sięszlachetnymi pobudkami w stosunku do młodych, atrakcyjnych kobiet.Przejął ją nagły chłód.Wypowiedział na głos jej najgorsze obawy.Gwendolyn zbladła i odwróciła głowę. - Mówisz takie straszne rzeczy, Fletcherze.Mój Boże, nie musimy wątpićw moralność dziewcząt, zwłaszcza Gwendolyn  powiedziała ciotka Mildredgłosem, który przeszedł w pisk.- Nie ma też powodu, żeby kwestionowaćpobudki lorda.Było to żałosne stwierdzenie, jeśli się wezmie pod uwagę rozwiązłe obyczajearystokracji i skandaliczną reputację Gwendolyn przez ostatnie cztery lata, alewsparcie ciotki było cenne.Wuj Fletcher chyba w końcu zrozumiał, żeprzewaga liczebna działa przeciwko niemu.Z wyrazem niesmaku na twarzyotworzył gazetę i pogrążył się w lekturze.Ciotka Mildred westchnęła z ulgą i poklepała niezgrabnie Gwndolyn podłoni.Ta odpowiedziała nieśmiałym uśmiechem.Nie zważając na zły nastrój ponieprzyjemnej rozmowie, próbowała dokończyć śniadania.Ale każdy kęswydawał się utykać jej w gardle.Chociaż Jason podświadomie spodziewał się tego, jednak się zdziwił, kiedynastępnego popołudnia Snowden zapowiedział gości.Damy.- Gdzie je umieściłeś? - zapytał Jason.Majordom uniósł brwi.- Jeszcze nigdzie, jaśnie panie.Czekają w holu.Nie byłem pewien, czy pandzisiaj przyjmuje gości.Jason wypuścił powietrze.- To zle, co, Snowden?Trudno było zgadnąć, co myśli lokaj, ponieważ jego twarz pozostałacałkowicie bez wyrazu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •