[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiwnęła głową i zatknęła go za podwiązkę.Oczywiście, nie mogła liczyć na sławęnajszybszego rewolwerowca Dzikiego Zachodu, ale z bronią poczuła się nieco pewniej.Plan akcji był bardzo prosty.Emilie odwróci uwagę wartownika.W tym czasie McVieuprzedzi więzniów przez zakratowane okno, a następnie unieszkodliwi strażnika.Gdy jużzdobędą klucz, reszta będzie prosta.- Teraz - nakazał Andrew, gdy niewielka chmura przesłoniła na chwilę księżyc.- Dobry z ciebie przyjaciel - szepnęła jeszcze Emilie, patrząc mu w oczy.- Niemogłabym znalezć lepszego.To było dla niego za mało i nie miał zamiaru udawać, że jest inaczej.- Szczęść Boże - powiedział i na pożegnanie pocałował ją w rękę.- Szczęść Boże - odpowiedziała, modląc się za powodzenie akcji.Wartownik, mniej więcej pięćdziesięcioletni, mocno ogorzały mężczyzna, drzemał naławce przed więzieniem.Na kolanach trzymał muszkiet, a tuż obok, na ziemi, stał dzbanek zrumem z Jamajki.Sądząc po głośnym chrapaniu, żołnierz sporo już wypił.Może jest pijany -pomyślała z nadzieją Emilie.Gdyby tak było, mogłaby odebrać mu muszkiet i pozbawićzmysłów bez konieczności odgrywania roli, jaką podjęła się zagrać.Niestety, przy kolejnym głośnym chrapnięciu wartownik poderwał głowę i spojrzał nanią przekrwionymi oczami.- Kto idzie? - zawołał. Emilie nic nie odpowiedziała, tylko zaszeleściła spódnicą, tak jak bohaterki filmówkostiumowych.Mężczyzna spojrzał na nią z uznaniem.W jego oczach od razu pojawiło siępożądanie.Zatrzymała się dwa metry przed nim.Przez chwilę nie mogła oderwać wzroku od jegopoplątanej i poplamionej jedzeniem brody.Miała nadzieję, że męczące ją mdłości miną natyle szybko, że będzie mogła odegrać uwodzicielkę.Podeszła bliżej.Nigdy nie miała talentu do flirtu.Całe to krygowanie się iwdzięczenie wydawało się jej stratą czasu i energii.Teraz żałowała, że nie posiadła tej umie-jętności.- Piękna noc - powiedziała, uśmiechając się zachęcająco.Wartownik kiwnął głową i wyprostował się na ławce.- Biedaczysko - użaliła się nad nim Emilie, jednocześnie pochylając się tak, aby mógłzajrzeć w dekolt gorsetu.Pogłaskała go po głowie.- Zostałeś sam, podczas gdy inni świetniesię bawią.Szkoda marnować pełnię księżyca.Mężczyzna nie mógł oderwać wzroku od ciemnego rowka między jej piersiami.Emilie z najwyższym trudem opanowała grymas obrzydzenia.- Aadna z ciebie dziewka - powiedział.- Czy Maggie zaczęła wysyłać dziewczyny,aby same szukały pracy?- Nie - pokręciła głową Emilie.- Ale wszystkie szczerze współczujemy człowiekowi,który nie może zadbać o swoje przyjemności.Wartownik oblizał wargi i uśmiechnął się lubieżnie.- Jak masz na imię, dziewczyno?- Bonnie - odpowiedziała i rzuciła mu uwodzicielskie spojrzenie.- Usiądz obok mnie - zaprosił ją wartownik, zdejmując muszkiet z kolan.Postawił gona ławce, opierając lufą o ścianę.- Nie ma miejsca - Emilie wydęła usta.- Tutaj, dziewczyno, tutaj - żołnierz poklepał się po kolanach.- Za wiele pan sobie wyobraża - odparła, udając oburzenie i jednocześnie rozglądającsię nieznacznie wokół, aby sprawdzić, czy Andrew już jest gotów.Niestety, jeszcze nie byłogo widać.Strażnik wyciągnął ręce i chwycił ją w pasie.- Daj całusa - zażądał, zmuszając ją, aby usiadła mu na kolanach.Gdy zaczął gmerać przy tasiemkach gorsetu, Emilie poczuła, że cierpnie jej skóra.Myśl o Zane'ie - nakazała sobie w duchu.- Nie ma za wysokiej ceny za jego życie. - Jaki jesteś skąpy! - wykrzyknęła, pochylając się i podnosząc z ziemi dzbanek.- Takidobry rum z Jamajki, a ty nawet nie zaproponowałeś mi łyka.- Mam dla ciebie coś lepszego niż najlepszy rum - odrzekł tamten, wodząc palcami pojej piersiach.- Napijemy się pózniej.- Strasznie ci się śpieszy - rzuciła, udając lubieżny entuzjazm.W rzeczywistościdałaby wiele za możność natychmiastowej kąpieli.Już czuła się zbrukana.- Mam nadzieję, żena długo starczy ci zapału.- Nie martw się - wartownik odrzucił głowę do tyłu i zarechotał.Pomacał jej uda.-Będziesz zadowolona.Emilie dostrzegła nieznaczny ruch.Andrew przyczaił się za rogiem budynku.Wymienili porozumiewawcze spojrzenia.Spróbowała wstać, ale strażnik mocno ją trzymał.- Cierpliwości - powiedziała, starając się uwolnić.- Obiecuję, że się nie rozczarujesz.%7łołnierz pochylił się i wsadził rękę pod spódnicę Emilie.Czuła, jak szorstkimipalcami szarpie bawełnianą pończochę.Pewnym ruchem przesuwał dłoń coraz wyżej.Mogłasobie tylko wyobrazić, co będzie, gdy dotknie jej ciała.Na próżno usiłowała go odepchnąć.Bała się, że zaraz znajdzie broń.- Piękna z ciebie sztuka - mruknął z uznaniem mężczyzna.- Czekaj, dobrze wiem, jaksprawić kobiecie przyjemność.- dodał.Nagle znalazł pistolet i znieruchomiał.- Co, dodiabła.Nie było ani chwili do stracenia.Gdyby zdążył wyciągnąć broń, próba uwolnieniawięzniów zakończyłaby się klęską.Andrew właśnie wysunął się zza rogu, ale miał doprzebycia kilka metrów.Emilie bez zastanowienia chwyciła oparty p ścianę muszkiet iwalnęła nim strażnika w głowę.Rozległ się głośny jęk bólu.- Ty cholerna dziewko! - wykrzyknął wartownik i zdzielił ją w twarz.Upadła naziemię.- Dam ci nauczkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •