[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sucha ziemia prędko ją wchłonęła.- Kiedy powrócisz do Wielkiej Matki Ziemi, podziękuj jej od nas - powiedział Jondalar domartwego jelenia.Ayla przytaknęła.Była przyzwyczajona do tego rytuału.Jondalar wymawiał podobne słowaza ka\dym razem, kiedy zabijali jakieś zwierzę, nawet niewielkie, ale czuła, \e nigdy nie było tozrobione machinalnie, po to tylko, by zadośćuczynić obyczajowi.W słowach Jondalara byłouczucie i szacunek.Jego podziękowania były szczere.Pofałdowane równiny ustąpiły miejsca stromym wzgórzom, wśród zarośli pojawiły siębrzozy, a potem całe lasy grabów i buków zmieszanych z dębami.Na początku lasy tego regionuprzypominały zalesione wzgórza, koło których podró\owali przy delcie Wielkiej Matki Rzeki.Wspiąwszy się wy\ej, zaczęli tak\e widywać jodły, świerki, kilka modrzewi i sosen wśródpotę\nych drzew liściastych.Doszli do bezdrzewnego pagórka, nieco wystającego ponadotaczające lasy.Jondalar zatrzymał się, \eby ustalić pozycję, a Aylę zachwycił widok.Znajdowalisię wy\ej nad poziomem morza, ni\ sądziła.Na zachodzie, ponad wierzchołkami drzew, widziaław oddali Wielką Matkę Rzekę, jak przeciskała się przez głęboki wąwóz ze skalnych ścian.Zrozumiała teraz, dlaczego Jondalar skręcił, \eby znalezć drogę okrę\ną.- Pokonywałem ten przełom łodzią.Nazywa się Brama.- Brama? Jak brama, którą robi się w ogrodzeniu? śeby zamknąć otwór i zatrzymaćzwierzęta w pułapce? - spytała Ayla.- Nie wiem.Nigdy nie spytałem, ale mo\e od tego pochodzi ta nazwa.Chocia\ to bardziejprzypomina płot, który budujesz z obu stron i który prowadzi do bramy.Tak jest na dość długimodcinku.Chciałbym móc ci to kiedyś pokazać.- Uśmiechnął się.- Mo\e mi się uda.Poszli na północ, ku górom, w dół zboczem pagórka, a potem po równym terenie.Przednimi, jak nie kończąca się ściana, znajdowała się linia potę\nych drzew, początek głębokiego,gęstego, mieszanego boru liściasto-iglastego.W chwili, w której weszli w cień wysokichliściastych baldachimów, znalezli się w odmiennym świecie.Zabrakło kilku chwil, zanim ich oczy przestawiły się z jasnego słońca na przyćmiony, milczący cień dziewiczego lasu, ale natychmiastpoczuli chłód powietrza i bogaty wilgotny zapach rosnących i rozkładających się roślin.Gęstemchy pokrywały grunt płachtą zieleni, wspinały się na głazy narzutowe, rozpościerały na obłychkształtach dawno padłych drzew i częściowo otaczały gnijące stojące pnie oraz \ywe drzewa.Wilk,który biegł pierwszy, wskoczył na omszały pień.Przełamał go, a\ do pradawnego, przegniłegośrodka, który powoli rozpuszczał się z powrotem w glebie, i odsłonił białe pędraki, zaskoczoneświatłem dziennym.Ayla i Jondalar wkrótce zsiedli z koni, bo tak było łatwiej znajdować drogęprzez leśne poszycie, usiane szczątkami \ycia i jego odradzającym się potomstwem.Pędy kiełkowały z omszałych, gnijących pni i młode drzewka współzawodniczyły ze sobą omiejsce w słońcu tam, gdzie powalone przez piorun drzewo pociągnęło za sobą w upadku wieleinnych.Muchy bzyczały wokół chwiejących się, ró\owo kwitnących kolców gruszyczki,oświetlonych promieniami, które przez przerwę w liściastej koronie docierały do poszycia lasu.Cisza była niesamowita; najcichszy dzwięk ulegał wzmocnieniu.Bez \adnego powodu mówili dosiebie szeptem.Rosło tam niezmierne bogactwo grzybów; gdziekolwiek spojrzeli, znajdowali grzybynajró\niejszych rodzajów.Bezlistne zioła, jak bukowe krople, łuskiewnik ró\owy i rozmaite małeorchidee o kolorowych kwiatach, często bez zielonych liści, wyrastały wszędzie z korzeni innych\ywych roślin albo z ich rozkładających się resztek.Ayla zobaczyła wiele małych, bladych,woskowych, bezlistnych łodyg z chwiejącymi się czubkami i zatrzymała się, \eby je zebrać.- To pomo\e na oczy Wilka i koni - wyjaśniła i Jondalar zobaczył ciepły, smutny uśmiechna jej twarzy.- To jest roślina, której Iza u\ywała do moich oczu, kiedy płakałam.Zebrała równie\ kilka grzybów, co do których jadalności była pewna.Nigdy nieryzykowała; szczególnie ostro\nie postępowała z grzybami.Wiele z nich było bardzo smacznych,wiele mniej, ale nieszkodliwych, niektóre były dobre na leki, po niektórych mo\na się byłoniegroznie rozchorować, kilka pomagało w zobaczeniu świata duchów, a parę było śmiertelnietrujących.I dość łatwo było je pomylić.Włók z szeroko rozstawionymi drągami sprawiał im kłopoty w lesie.Ciągle zaczepiał ociasno rosnące drzewa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •