[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Aha.No, tak byÅ‚oby nie najgorzej.Na pewno.- WiÄ™c jaka odpowiedz?- Moja odpowiedz? MuszÄ™ pomyÅ›leć.To nie jest prosta sprawa,no nie?- Mnie siÄ™ wydaje dosyć prosta.- Tak, ale.- Nagle pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… nasÅ‚uchujÄ…c i podniósÅ‚ rÄ™kÄ™.- Co siÄ™ dzieje?- Lanchester majora Turnbulla podjeżdża.- Teraz dosÅ‚yszaÅ‚emdaleki warkot, na który bez uprzedzenia nie zwróciÅ‚bym uwagi.-WracajÄ… wczeÅ›niej niż siÄ™ spodziewaÅ‚em.Chyba nie powinni zastaćnas razem, proszÄ™ pana.Nie w tych wszystkich okolicznoÅ›ciach.- Ale Gleasure jeszcze mi nie odpowiedziaÅ‚.- Gdzie pan siÄ™ zatrzymaÅ‚?- Hôtel des Anglais w Beaulieu.- Wiem, który to.BÄ™dÄ™ tam jutro rano o dziesiÄ…tej.Do tego czasucoÅ› zdecydujÄ™.- To jest wyÅ›cig z czasem, Gleasure.Nie mogÄ™ sobie pozwolić naczekanie.- Przecież pan wie, maÅ‚o mam możliwoÅ›ci, żeby siÄ™ wywinąć.AlemuszÄ™ uÅ‚ożyć pewne sprawy.Niech pan mi da czas do jutra rana.MyÅ›lÄ™, że nie bÄ™dzie pan rozczarowany.- To nadal znaczy.- WejdÄ… tu lada chwila.Lepiej, jak spotkam ich w hallu.PatrzyÅ‚em mu w oczy jeszcze sekundÄ™ i ustÄ…piÅ‚em.- Dobrze.O dziesiÄ…tej.- BÄ™dÄ™ tam, proszÄ™ pana, nie ma obawy.A teraz przepraszam.WybiegÅ‚ z pokoju, zostawiajÄ…c drzwi otwarte.ZastanawiaÅ‚em siÄ™bÅ‚yskawicznie.Czy on nie skrewi? Tymczasem muszÄ™ rozprawić siÄ™ zjego panem.Kiedy już siÄ™ dowiem, co Angela chce mi powiedzieć,zeznanie Gleasure'a może stanie siÄ™ zbyteczne, ale nie mogÄ™ na toliczyć.Jak dotÄ…d wszystko dobrze.Ale jeszcze dÅ‚uga droga przedemnÄ….W hallu drzwi frontowe siÄ™ otworzyÅ‚y.UsÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚os Enrica izaraz gwar, w którym najdonoÅ›niejsze byÅ‚y glosy: jÄ™kliwy Celii i war-kliwy Victora.Potem wszystko zagÅ‚uszyÅ‚ tubalny gÅ‚os Turnbulla.388 NastÄ…piÅ‚a cisza - zapewne Gleasure szeptaÅ‚ - i nagle Turnbull ryknÄ…Å‚moje nazwisko, raczej szyderczo niż gniewnie.PrzerwaÅ‚a mu Angela,ale nie dosÅ‚yszaÅ‚em, co powiedziaÅ‚a.Victor coÅ› mruknÄ…Å‚.I już wysokieobcasy stukaÅ‚y coraz bliżej otwartych drzwi pokoju Å›niadaniowego.- Co ty tu robisz, Geoffrey? - mówiÄ…c to Angela patrzyÅ‚a na mnie zczymÅ›, co, gdyby nie jej depesza, nazwaÅ‚bym poÅ‚Ä…czeniem szczerejfurii i szczerego zdumienia.ByÅ‚a w dÅ‚ugim kremowym pÅ‚aszczu zkaszmiru i w przybranym kokardami purpurowym kapeluszu zopuszczonym rondem.WÅ‚osy miaÅ‚a modnie obciÄ™te, na szerokiejklapie pÅ‚aszcza lÅ›niÄ…cÄ… rubinami broszÄ™-maÅ‚pÄ™, jeden z prezentów,którymi Turnbull jÄ… obsypaÅ‚.- Wejdz i zamknij drzwi - powiedziaÅ‚em prawie szeptem.Ze zmarszczonymi brwiami, z wyniosÅ‚ym lekkim uniesieniempodbródka usÅ‚uchaÅ‚a i oparÅ‚a siÄ™ o drzwi, trzymajÄ…c jeszcze rÄ™kÄ™ naklamce.- Wszyscy myÅ›lÄ…, że mój przyjazd ciÄ™ zdziwiÅ‚?- Co?- Nie zostawiÄ… nas dÅ‚ugo samych, wiÄ™c powiedz mi prÄ™dko, czegosiÄ™ dowiedziaÅ‚aÅ›.PrzyjrzaÅ‚a mi siÄ™ niedowierzajÄ…co.- Zechciej Å‚askawie wytÅ‚umaczyć siÄ™ natychmiast, Geoffrey.Clivemi powiedziaÅ‚, że zdecydowaÅ‚eÅ› siÄ™ być rozsÄ…dny.Nie wydaje mi siÄ™,że jesteÅ›.MówiÅ‚a dość gÅ‚oÅ›no, żeby jÄ… byÅ‚o sÅ‚ychać w hallu.UznaÅ‚em to zasposób zmylenia Turnbulla i Victora.PodszedÅ‚em do niej.- Jeżeli - nadal zniżam gÅ‚os - wolisz porozmawiać gdzie indziej,możemy siÄ™ spotkać u mnie w hotelu.- Nie chcÄ™ z tobÄ… rozmawiać tutaj ani nigdzie - syknęła.- Nie chcÄ™ciebie już nigdy wiÄ™cej widzieć.- Przesunęła siÄ™ koÅ‚o mnie, podeszÅ‚ado kominka, odwróciÅ‚a siÄ™.- W tej chwili siÄ™ stÄ…d wynoÅ›, bo poproszÄ™Roystona, żeby zadzwoniÅ‚ po policjÄ™, i siÅ‚Ä… ciÄ™ stÄ…d zabiorÄ….- Ale.- Wprost nie mogÄ™ sobie wyobrazić, co chciaÅ‚eÅ› osiÄ…gnąć tymprzyjazdem tutaj.- PrzyjechaÅ‚em na twoje wezwanie.- Co takiego?- Nie ma potrzeby dalej zaprzeczać.Czegokolwiek siÄ™ dowiedzia-Å‚aÅ›, tylko mi powiedz, a ja postaram siÄ™, żeby nic ci siÄ™ nie staÅ‚o.389 Teraz zbladÅ‚a z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci, usta jej drżaÅ‚y.A mnie pewność siebieszybko opuszczaÅ‚a.- Powiem to tylko raz, Geoffrey.Nie wiem, o czym mówisz.- DostaÅ‚em od ciebie depeszÄ™.TÄ™, którÄ… wysÅ‚aÅ‚aÅ› z Beaulieu w piÄ…-tek.- Nie wysÅ‚aÅ‚am żadnej depeszy.- OdkryÅ‚aÅ› niepokojÄ…cÄ… informacjÄ™ o Victorze Caswellu.Angela, mówże!- ZwariowaÅ‚eÅ›!- Dlaczego miaÅ‚bym kÅ‚amać w takiej sprawie?- WiÄ™c pokaż mi tÄ™ depeszÄ™.- Nie mam jej przy sobie.Nie.- UrwaÅ‚em patrzÄ…c jej w oczy.NiewierzyÅ‚a mi.Już nie mogÅ‚em nie widzieć prawdy - przecież oczywi-stej, odkÄ…d weszÅ‚a do tego pokoju.Ona mnie nie wezwaÅ‚a.Wcale niechciaÅ‚a, żebym przyjechaÅ‚.To wszystko, co powiedziaÅ‚em, musiaÅ‚orzeczywiÅ›cie wydawać jej siÄ™ wariactwem.- Bóg mi Å›wiadkiem,Angelo, jestem tu tylko dlatego, że dostaÅ‚em depeszÄ™ z wezwaniem wtwoim imieniu.- Bzdura! JesteÅ› tu pod tym Å›miesznym zmyÅ›lonym pretekstem,żeby mi narobić kÅ‚opotu.No, ja siÄ™ nie dam nabrać, sÅ‚yszysz? Niedam siÄ™ nabrać.- WysÅ‚uchaj mnie, na litość boskÄ….Ty nie rozumiesz.To nie jest.- Staddon! - szczeknÄ…Å‚ Turnbull od drzwi.- Dosyć tego! - KlatkÄ™piersiowÄ… rozdymaÅ‚o mu oburzenie, twarz poczerwieniaÅ‚a gniewem.-Masz pan cholerny tupet, muszÄ™ przyznać.- UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ troskli-wie do Angeli.- Może doÅ‚Ä…czysz do tamtych w salonie, moja droga.bÄ™dzie lepiej, jeżeli pomówiÄ™ z.naszym goÅ›ciem na osobnoÅ›ci.Zgodnie przytakujÄ…c, nie rzucajÄ…c ani jednego spojrzenia w mojÄ…stronÄ™, Angela wyszÅ‚a.Turnbull starannie zamknÄ…Å‚ drzwi za niÄ… iodwróciÅ‚ siÄ™ do mnie.- No, Staddon! Co to ma znaczyć?- Nie wiem.Może pan wie.- CoÅ› mnie tknęło.- Pan nadaÅ‚ tÄ™ de-peszÄ™.- JakÄ… depeszÄ™?-.żeby na pewno Angela siÄ™ ze mnÄ… rozwiodÅ‚a? Czy ona zaczynasiÄ™ rozmyÅ›lać? O to chodzi, majorze? UznaÅ‚ pan, że trzeba trochÄ™bardziej pogrążyć mnie w jej oczach?390 PodszedÅ‚ bliżej.- Czy pan do cna oszalaÅ‚, Staddon?- Nie.Ale może pan chce, żeby Angela tak myÅ›laÅ‚a.- JeÅ›li chcÄ™, moje życzenie siÄ™ speÅ‚niÅ‚o.Tym swoim popisemprzekreÅ›liÅ‚ pan ostatnie szanse odzyskania jej.- Nie chcÄ™ jej odzyskać.ProszÄ™ bardzo, niech pan jÄ… sobie wezmie.PatrzyÅ‚ na mnie jadowicie.- %7Å‚eby oszczÄ™dzić Angeli przykroÅ›ci, pozwolÄ™ panu stÄ…d wyjść.Pod warunkiem, że wyjdzie pan zaraz bez dalszego rwetesu.- Co pan zrobi, jeżeli nie wyjdÄ™? Wynajmie pan tego samego snaj-pera, którego.- Nagle sÅ‚owa zamarÅ‚y mi na ustach.Turnbull lekkouniósÅ‚ brwi, zaciekawiony, trochÄ™ przechyliÅ‚ gÅ‚owÄ™, patrzyÅ‚ już nie takagresywnie i nieskoÅ„czenie bardziej drążąco.- Nie przerywaj pan sobie.DokoÅ„cz.Mam nadziejÄ™.ze wzglÄ™duna pana.że to nie to, co myÅ›lÄ™.PamiÄ™taj o Consueli - wrzasnÄ…Å‚ mi rozum.- Tylko ona jest ważna!Nie Malahide, nie Turnbull, ani Angela i przede wszystkim nie ty!- Ma pan racjÄ™, majorze.Powinienem już wyjść, zanim wszyscypowiemy coÅ›, czego pózniej moglibyÅ›my żaÅ‚ować.Turnbull cofnÄ…Å‚ siÄ™ o krok i zÅ‚agodniaÅ‚.- Rad jestem, że pan siÄ™ opamiÄ™taÅ‚.- Niech pan uważa mojÄ… wizytÄ™ na niefortunne nieporozumienie.WyjdÄ™ od razu.- ProszÄ™.- PodszedÅ‚ do drzwi i zanim nacisnÄ…Å‚ klamkÄ™, spojrzaÅ‚ namnie.- RadzÄ™ panu, Staddon, postarać siÄ™ we wÅ‚asnym swoim interesie,żebyÅ›my siÄ™ już nie spotkali.Nigdy.- OtworzyÅ‚ drzwi na oÅ›cież.Mija-jÄ…c go, wyszedÅ‚em do hallu.Teraz widać mnie byÅ‚o z salonu i ja ich zobaczyÅ‚em.Angela i CeliastaÅ‚y przy oknie.Victor i Clive obok siebie stali przed kominkiem.SiedziaÅ‚a tylko panna Roebuck - w fotelu poÅ›rodku salonu.PrzezsekundÄ™ kusiÅ‚o mnie, żeby wejść i przypomnieć im te liczne powody,dla których wszyscy razem i każde z osobna sÄ… godni pogardy.Clive iCelia podtrzymywali na rzecz Angeli fikcjÄ™ o moim okrucieÅ„stwie.Angela daÅ‚a siÄ™ Turnbullowi odciÄ…gnąć ode mnie, zwabiona obleÅ›nymczarowaniem i bardzo szerokim gestem.Turnbull prawie na pewnokÅ‚amaÅ‚, kradÅ‚ i mordowaÅ‚.Imogen Roebuck przewyższaÅ‚a go, jeÅ›li tomożliwe, niegodziwoÅ›ciÄ….A Victor byÅ‚ albo ich ofiarÄ…, albo wspólni-kiem, prawdopodobnie jednym i drugim naraz [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    ") ?>