[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Incydent z mamusiÄ… Percy'ego byÅ‚ najwiÄ™kszym wydarzeniem przemarszuprzez Caribou.- Co bÄ™dzie nastÄ™pne po Oldtown, Ray? - zapytaÅ‚ McVries.- Nie jestem chodzÄ…cÄ… mapÄ… drogowÄ… - rzekÅ‚ poirytowany Garraty.- Chyba Bangor.PotemAugusta.Potem Kittery i granica stanu, jakieÅ› pięćset trzydzieÅ›ci kilometrów stÄ…d.Plus minus.Wystarczy? WiÄ™cej nie wiem.KtoÅ› zagwizdaÅ‚.- Pięćset trzydzieÅ›ci kilometrów!- Niewiarygodne - stÄ™knÄ…Å‚ ponuro Harkness.- CaÅ‚a ta cholerna impreza jest niewiarygodna - powiedziaÅ‚ McVries.- A gdzie siÄ™ podziewamajor?- Z nie swojÄ… żonkÄ… w AuguÅ›cie - mruknÄ…Å‚ Olson.Wszyscy siÄ™ szeroko uÅ›miechnÄ™li i Garraty pomyÅ›laÅ‚, jak dziwny los spotkaÅ‚ majora, który wciÄ…gu zaledwie kilku godzin przeistoczyÅ‚ siÄ™ z boga w rozpustnika.ZostaÅ‚o dziewięćdziesiÄ™ciu piÄ™ciu.Ale wcale nie to byÅ‚o najgorsze.Najgorsze byÅ‚o wyobrażaniesobie, że McVries albo Baker kasujÄ… czerwonÄ… kartkÄ™.Albo Harkness, z jego idiotycznym pomysÅ‚emna temat książki.Garraty staraÅ‚ siÄ™ o tym nie myÅ›leć.Kiedy tylko Caribou zostaÅ‚o za nimi, droga wyludniÅ‚a siÄ™ caÅ‚kowicie.Szli przez wiejskieskrzyżowania z wysokimi lampami drogowymi.W ich mocnym Å›wietle rzucali ostro zarysowaneczarne cienie.W oddali zagwizdaÅ‚ pociÄ…g.Księżyc sÅ‚aÅ‚ sÅ‚abe Å›wiatÅ‚o na mgÅ‚Ä™, która mieniÅ‚a siÄ™perÅ‚owo nad polami.Garraty pociÄ…gnÄ…Å‚ Å‚yk wody.- Upomnienie! Dwunastka, upomnienie! To twoje ostatnie upomnienie!Dwunastka.Fenter, chÅ‚opak w podkoszulku z napisem WJECHAAEM KOLEJKA LINOWA NAGÓR WASZYNGTONA.OblizywaÅ‚ wargi.RozeszÅ‚a siÄ™ wieść, że bardzo go boli stopa.Kiedydziesięć minut pózniej rozlegÅ‚y siÄ™ strzaÅ‚y, Garraty nie czuÅ‚ wiele.ByÅ‚ zbytnio zmÄ™czony.ObszedÅ‚Fentera.ZobaczyÅ‚, że w jego dÅ‚oni coÅ› bÅ‚yszczy.ByÅ‚ to medalik ze Å›wiÄ™tym Krzysztofem.27 - Jak z tego wyjdÄ™ - nagle powiedziaÅ‚ McVries - to wiecie, co zrobiÄ™?- Co? - spytaÅ‚ Baker.- BÄ™dÄ™ kopulowaÅ‚, aż mi kutas zsinieje.W życiu nie byÅ‚em tak napalony jak w tej chwili, zakwadrans ósma, pierwszego maja.- Mówisz poważnie? - zapytaÅ‚ Garraty.- Poważnie.ByÅ‚bym napalony nawet na ciebie, Ray, gdyby nie to, że jesteÅ› nieogolony.GarratywybuchnÄ…Å‚ Å›miechem.- Jestem królewiczem z bajki - powiedziaÅ‚ McVries.DotknÄ…Å‚ blizny.- Teraz potrzeba mi tylkoÅ›piÄ…cej królewny.MógÅ‚bym pocaÅ‚ować jÄ… z jÄ™zyczkiem aż do utraty tchu, a potem odjechalibyÅ›my natle zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca.Co najmniej do najbliższego hotelu.- OdmaszerowalibyÅ›cie - poprawiÅ‚ go bezbarwnie Olson.- HÄ™?- OdmaszerowalibyÅ›cie na tle zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca.- OdmaszerowalibyÅ›my, niech bÄ™dzie - zgodziÅ‚ siÄ™ McVries.- Tak czy inaczej, to byÅ‚abyprawdziwa miÅ‚ość.Wierzysz w prawdziwÄ… miÅ‚ość, drogi Hanku?- WierzÄ™ w dobre walenie - powiedziaÅ‚ Olson i Art Baker ryknÄ…Å‚ Å›miechem.- Ja wierzÄ™ w prawdziwÄ… miÅ‚ość - oznajmiÅ‚ Garraty i pożaÅ‚owaÅ‚ tego.ZabrzmiaÅ‚o to naiwnie.- Chcecie wiedzieć, dlaczego ja nie? - powiedziaÅ‚ Olson.SpojrzaÅ‚ na Garraty'ego i wykrzywiÅ‚twarz w budzÄ…cym strach uÅ›miechu.- Zapytajcie Fentera.Zapytajcie Zucka.Oni wiedzÄ….- Nie pieprz gÅ‚upot - powiedziaÅ‚ Pearson.Poprzednio wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ nie wiedzieć skÄ…d i znów szedÅ‚ znimi.KulaÅ‚, niezbyt mocno, ale wyraznie.- To wcale nie sÄ… gÅ‚upoty - orzekÅ‚ McVries i po chwili dodaÅ‚ tajemniczo: - Nikt nie kochaumarlaków.- Edgar Allan Poe kochaÅ‚ - powiedziaÅ‚ Baker.- MiaÅ‚em o nim referat w szkole i znalazÅ‚em, żemiaÅ‚ tendencje do ni-kro.nakro.- Nekrofilii - skoÅ„czyÅ‚ za niego Garraty.- No, zgadza siÄ™.- Co to znaczy? - spytaÅ‚ Pearson.- To znaczy, że strasznie kusi ciÄ™, by siÄ™ popieprzyć z nieżywÄ… kobietÄ… - powiedziaÅ‚ Baker.- Alboz nieżywym mężczyznÄ…, jak jesteÅ› kobietÄ….- Albo jeÅ›li jesteÅ› szajbniÄ™ty - wtrÄ…ciÅ‚ McVries.- O czym wy gadacie, do diabÅ‚a? - zaskrzeczaÅ‚ Olson.-Walenie trupów? Kurwa, obrzydliwe!- Czemu nie? - usÅ‚yszeli gÅ‚Ä™boki, ponury gÅ‚os.To odezwaÅ‚ siÄ™ Abraham, dwójka.Wysoki,niezgrabny; maszerowaÅ‚, jakby zaraz miaÅ‚ siÄ™ rozsypać.- MyÅ›lÄ™, że wszyscy moglibyÅ›my siÄ™zastanowić nad rodzajem życia seksualnego w przyszÅ‚ym Å›wiecie.- Ja biorÄ™ Marilyn Monroe - powiedziaÅ‚ McVries.- Ty możesz mieć Eleanor Roosvelt, Abe, starydruhu.Abraham w wulgarnym geÅ›cie pokazaÅ‚ mu palec.Daleko w przedzie żoÅ‚nierz udzieliÅ‚ upomnieniabuczÄ…cym gÅ‚osem.- Zaraz, sekundÄ™.Zaczekajcie sekundÄ™, do kurwiej mÄ…ci.- Olson mówiÅ‚ wolno, jakby problemwysÅ‚owienia siÄ™ przerastaÅ‚ jego możliwoÅ›ci.- Wszyscy gadacie nie na temat.Wszyscy.-  Transcendentalna wartość miÅ‚oÅ›ci", wykÅ‚ad znanego filozofa i etiopskiego garncarza -powiedziaÅ‚ McVries.- Autora  %7Å‚eby być laskÄ…, musisz mieć szparsko" i innych dzieÅ‚.- PrzestaÅ„cie! - zawoÅ‚aÅ‚ Olson.GÅ‚os miaÅ‚ ostry jak odÅ‚amek szkÅ‚a.- MiÅ‚ość to nabieranie goÅ›ci!To nic! To wielkie, okrÄ…gÅ‚e zero! Zrozumiano?!Nikt nie odpowiedziaÅ‚.Garraty popatrzyÅ‚ przed siebie, tam gdzie wzgórza barwy wÄ™gladrzewnego zbiegaÅ‚y siÄ™ z granatem niebem nabijanego ćwiekami gwiazd.ZastanawiaÅ‚ siÄ™, czy ból wpodbiciu lewej stopy to pierwsze oznaki sforsowania nogi.ChcÄ™ usiąść, pomyÅ›laÅ‚ z irytacjÄ….Niech toszlag, chcÄ™ usiąść.- MiÅ‚ość to oszustwo! - gÅ‚osiÅ‚ na wsze strony Olson.- SÄ… trzy wielkie prawdy na tym Å›wiecie:dobre żarcie, dobre walenie i dobre sranie! Na tym koniec!!! A kiedy jesteÅ› jak Fen-ter i Zuck.- Zamknij siÄ™ - powiedziaÅ‚ ktoÅ› znudzonym tonem i Garraty wiedziaÅ‚, że to Stebbins.Ale kiedysiÄ™ obejrzaÅ‚, Stebbins tylko patrzyÅ‚ na drogÄ™, idÄ…c przy lewym poboczu.PrzeleciaÅ‚ odrzutowiec, ciÄ…gnÄ…c za sobÄ… rumor silników i rysujÄ…c pierzastÄ… liniÄ™ na nocnymniebie.PrzeleciaÅ‚ tak nisko, że dostrzegli pulsujÄ…ce Å›wiatÅ‚a pozycyjne, żółte i zielone.Baker znów28 gwizdaÅ‚.Powieki opadÅ‚y Garraty'emu prawie zupeÅ‚nie.Jego nogi poruszaÅ‚y siÄ™ same.Na wpół uÅ›piony umysÅ‚ rozpoczÄ…Å‚ samodzielnÄ… pracÄ™.Przypadkowe myÅ›li goniÅ‚y siÄ™ leniwie.Garraty przypomniaÅ‚ sobie, jak matka Å›piewaÅ‚a mu irlandzkÄ… koÅ‚ysankÄ™, kiedy byÅ‚ maleÅ„ki.coÅ› ogoniÄ…cych siÄ™ Å›limakach.Jej twarz byÅ‚a wielka i piÄ™kna, jak twarz aktorki na ekranie kinowym.ChciaÅ‚matkÄ™ pocaÅ‚ować i kochać jÄ… wiecznie.Kiedy uroÅ›nie, ożeni siÄ™ z niÄ….Ten wizerunek zastÄ…piÅ‚a Å‚agodna, typowo polska twarz Jan i jej ciemne, spÅ‚ywajÄ…ce do pasawÅ‚osy.MiaÅ‚a na sobie krótki szlafroczek, a pod nim dwuczęściowy kostium kÄ…pielowy, bo jechali naplażę.Garraty nosiÅ‚ postrzÄ™pione dżinsowe szorty i klapki.Jan znikÅ‚a.Jej twarz staÅ‚a siÄ™ twarzÄ… Jimmy'ego Owensa, dzieciaka mieszkajÄ…cego przecznicÄ™ zaGarratymi.Garraty miaÅ‚ pięć lat i Jimmy miaÅ‚ pięć lat, kiedy matka Jimmy'ego przyÅ‚apaÅ‚a ichbawiÄ…cych siÄ™ w doktora w piaskownicy za domem.Obu stanęła pyta.Tak na to mówili - stanęła mipyta.Matka Jimmy'ego wezwaÅ‚a jego matkÄ™, a mama odprowadziÅ‚a go do domu i zapytaÅ‚a, co by tobyÅ‚o, gdyby kazaÅ‚a mu wyjść nago na ulicÄ™.WstydziÅ‚ siÄ™, pÅ‚akaÅ‚ i bÅ‚agaÅ‚, żeby nie musiaÅ‚ wychodzićgoÅ‚y na ulicÄ™.i żeby nie mówiÅ‚a nic ojcu.Ma siedem lat.Razem z Jimmym Owensem zaglÄ…dajÄ… przez szare od brudu okna kanciapy skÅ‚adumateriałów budowlanych, patrzÄ… na kalendarz z nagimi paniami, wiedzÄ…, na co patrzÄ…, ale naprawdÄ™nie widzÄ…, czujÄ… peÅ‚znÄ…ce, podniecajÄ…ce ukÅ‚ucia nie wiadomo czego.DÅ‚ugo oglÄ…dali blondynkÄ™ zkawaÅ‚kiem niebieskiego jedwabiu na biodrach [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •