[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chce na pewno wyjechać na spacer. Będę jej towarzyszyć. Z daleka!  zaśmiał się szyderczo sługa. Niech się dzieje co chce, lecz tym razem będę jej towarzyszyć i zagaję decydującą roz-mowę. Amen.A może pomówimy teraz o sprawach poważniejszych? A więc, twoim zdaniem, to o czym mówiliśmy przed chwilą, były głupstwa? Nie powiedziałem tego. Cóż tedy rozumiesz pod  poważnymi sprawami ? Wczoraj, widząc, że wchodzisz pan do pałacu książąt Lotaryngii, pomyślałem sobie, żezdecydowałeś się nareszcie na zwrócenie się do kardynała o protekcję. Kto ci pozwolił chodzić za mną jak cień?  zapytał kawaler z udanym gniewem. Obawiałem się. wybełkotał wylękły sługa. Czego? Nie jestem dzieckiem, żebyś miał mnie wodzić na pasku. Ale nie czekałem przecież na to, aż pan wyjdziesz z pałacu, tylko wróciłem sobie spo-kojnie do domu. A ja tymczasem toczyłem zapasy ze śmiercią w piwnicy, zalanej przez wodę.Jeśli jużchciałeś mi towarzyszyć koniecznie, nie należało oddalać się. To samo powiedziałem sobie w duchu, zawróciłem z drogi i.spotkałem się z panem. To wszystko już było niepotrzebne.Ale, ale, co byś zrobił gdybyś mnie nie spotkał. Przeskoczyłbym przez mur i zrewidowałbym cały dom.przysięgam, że odnalazłbympana.i uwolnił.albo.zginąłbym wraz z tobą, panie.Montauban spojrzał ze wzruszeniem na wiernego sługę, nie chcąc się jednak zbytnio roz-czulać nic nie odpowiedział, nalał tylko sobie i jemu wina, potem trącił się z nim i stawiającpusty kubek na stole, rzekł:115  Mam wrażenie, że po wczorajszej przygodzie z Gwizjuszami nie warto zaczynać. Namyśl się, panie, bo pozostało nam zaledwie trzysta liwrów. Co takiego? Widzę, że coś tu nie jest w porządku.Wczoraj jeszcze zapewniałeś, że ma-my około dwustu liwrów.Nadszarpnąłem tę sumkę, kupując nowe ubranie, żyliśmy przezcały dzień i raptem masz dziś trzysta liwrów.Co to ma znaczyć?Langrogne owi ani śniło się wtajemniczać swego pana w to, że powiększenie ich majątkuzawdzięczał hojności pana de Maubert a.Toteż odpowiedział wymijająco: Włożyłem pańskie pieniądze w pewien interes i podwoiłem sumę.Montauban uwierzył jego słowom, albo raczej udał, że wierzy.Uspokojony Langrogne wrócił znowu do tematu, który go najwięcej interesował: A jednak może pan pójść do kardynała.Hrabia d Aumale to przecież nie książę Gwi-zjusz! Należy spróbować.Kawaler pomyślał przez chwilę, w końcu rzekł do Langrogne a: Obiecuję ci, że w najbliższym czasie pójdę do kardynała z listem od pana ojca.XLNOWA MISJAKardynał Lotaryngii kończył właśnie poufną naradę ze swym bratankiem, kiedy braciaTeobald i Lubek wytrzezwieni po nocnej libacji w opuszczonym pałacu i ustrojeni w nabyte uhandlarza starzyzną  nowe habity na miejsce dawnych, ozdobionych czerwonym dyskiemksiężyca z tyłu, weszli do gabinetu swego pana i przełożonego.Na przystrojenie się w  nowe habity wydali jedną sztukę złota, z dwu otrzymanych odkawalera de Montauban.Idąc do kardynała, wzdychali gorąco do wszystkich świętych, pro-sząc ich o opiekę i wstawiennictwo.Hrabia d Aumale zwierzył się przed chwilą przed kardynałem z tego, że w pani de Savignybędą mieli teraz nie lada sojuszniczkę.Sprawę najdelikatniejszą  nocnych spacerów króla poulicy de la Corderie, oraz ewentualnego nieszczęśliwego wypadku  uradzono powierzyć pa-nu de Maubert.Jego majątek i spryt gwarantowały powodzenie, a nikomu do głowy by nawetnie przyszło, że inicjatywa wyjść mogła od Gwizjuszy lub następcy tronu.Gdy bracia Teobald i Lubek stanęli w progu gabinetu, kardynał, który wiedział już o tym,że jego szpiedzy spędzili noc pod murem pałacu Lotaryńczyków, udał nieświadomość i po-witał ich bardzo łaskawie, chwaląc za gorliwość w pracy i za odwagę oraz narażenie swegożycia w wędrówkach nocną porą po krętych i niezbyt zachęcających do takich spacerówuliczkach miasta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •