[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Poczekaj - szepnął, gdy jego ręce gorączkowo próbowały rozpiąćsprzączkę paska od spodni.Wstał i zrzucił z siebie ubranie.Jamiewyciągnęła do niego ręce, ale Chris pokręcił przecząco głową.- Nie, chcę naciebie popatrzeć.- Zapalił lampę stojącą obok łóżka i róg sypialni utonął w powodziłagodnego światła.- Chodz tu, Jamie.111RS Okazało się, że zrobienie dwóch kroków na drżących, niepewnychnogach było dla Jamie olbrzymim wysiłkiem.Gdy stanęła w zasięgu światła,Chris nie mógł oprzytomnieć z zachwytu.Chciał zachować w pamięci nacałe życie obraz jej pięknego ciała.- Kocham cię - powiedział.Jamie, patrząc mu prosto w oczy, zdjęła jedwabny stanik.Pózniej,wsłuchując się w jego ciężki oddech, zsunęła po udach majteczki.Chrispodszedł do niej.Pochylił głowę ku jej piersi i po chwili jego usta natrafiłyna nabrzmiały sutek.Jamie odpowiedziała całym ciałem na subtelną pie-szczotę.Nie mogła dłużej stać.Chris położył ją na łóżku.Całował namiętniejej aksamitną skórę, doprowadzając Jamie na skraj szaleństwa.- Nie wiedziałem.najdroższa.jesteś cudowna.Chcę w tobiespłonąć.zginąć - mówił ochrypłym głosem.Mocno trzymał jej uda, wchodząc w nią powoli.Zagubiony w jejoczach, zagubiony w jej gorącym, delikatnym ciele.Chciał powiedzieć jej,chciał znalezć słowa opisujące, jak desperacko jej pożądał, pragnął.- Wiem - szepnęła Jamie, czytając milczącą wiadomość w jego oczach.- Och.Chris, wiem.- Oplotła go nogami, powtarzała jego imię bez końca,błagając, by pomógł jej, by nie przestawał.Płynęli razem po wzburzonym morzu rozkoszy, którego fale wyrzuciłyich splecione ciała na brzeg wyspy spełnienia.112RS Rozdział ósmyJamie wiedziała, że Chris wstał dużo wcześniej, zanim ona otworzyłaoczy.Dotknęła ręką miejsca, w którym spał.Pościel była chłodna.Jamiepotrzebowała kilku minut, by się zupełnie rozbudzić.Podniosła się nałokciu, mrugając przez chwilę oczami, dopóki czarna postać przy oknie niestała się widoczna.- Co ty tam robisz, Chris? - zapytała zaspanym głosem.Zauważyła, żeporuszył głową.- Zpij dalej, Jamie - odrzekł cicho.- Wszystko w porządku, kochanie.- Jak możesz tak mówić? Ja jestem tutaj, a ty jesteś tam.- Zapaliłalampę przy łóżku i pod wpływem światła zmrużyła oczy.- Słyszałeś coś?Czy ktoś jest na zewnątrz?- Nie, nie ma tam nikogo - zapewnił ją łagodnym, uspokajającymgłosem, jakim mówi się do dziecka, które obudziło się po niespokojnymśnie.- Mówiłem ci, nic się nie stało.Możesz spać dalej.A właśnie, że coś się stało.Jamie instynktownie wiedziała, że Chrisbył teraz myślami w innym świecie.Owinęła się w prześcieradło.Gdypostawiła nagie stopy na podłodze, poczuła chłód, który omal nie zmusił jejdo powrotu do łóżka.Idąc do Chrisa wykonywała dziwny taniec, dotykającpodłogi tylko palcami.Pomimo tego i tak dostała gęsiej skórki.Zastanawiałasię, jak Chris może stać tylko w rozpiętych dżinsach i mówić bez szczękaniazębami.- Oto prawdziwe poświęcenie - powiedziała.- Mali ludzie, tacy jakmoja skromna osoba, zamarzają szybko na śmierć.Dlaczego patrzysz przezokno?113RS - Lubię oglądać wschód słońca.- Nawet jego głos wydawał siędochodzić z oddali.- Ale tam jest ciągle ciemno, Chris.- Niezupełnie.Popatrz na zarys gór.Niedługo się zacznie.Działo się coś złego.Bardzo złego.To było coś więcej niż bezsennośćczy pragnienie obejrzenia wschodu słońca.Jamie dotknęła zimnymi palcamijego policzka.- Mów do mnie.Proszę, mów do mnie.Bez słowa przytulił ją mocno do siebie.Oparł głowę na jej ramieniu.- Lepiej? - szepnął w końcu.- Tak - westchnęła, czując, że nagle robi się jej smutno, że ogarnia jądziwna melancholia.Może to przez tę atmosferę izolacji, osamotnienieprzez zimno i przez panujące ciemności.- Bardzo mi się tutaj podoba - powiedział Chris rozmarzonym głosem.- Jest tak spokojnie.tak cicho.Myślę, że to jest prawdziwa cywilizacja.- Czyżby? - zapytała, wpatrując się w ciemną kurtynę za oknem.- Jeślito jest cywilizacja, to co czeka na nas w Miami?- Nie jestem pewien.Gdy dawniej trzymał Jamie w swych ramionach, czuł się pewniej.Kochał i był kochany, a rzeczywistość była cudem, który razem czynili.Powróciło uczucie niepewności, którego nie potrafiła zatrzeć fizycznasatysfakcja.Zastanawiał się nad tym, co się zdarzyło i co może się wyda-rzyć.Ryzyko było niczym innym jak wyzwaniem, a póki co fortuna była dlaniego zawsze łaskawa.Nie.Nie zawsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •