[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jasper wcale się nie zdziwił.Obiecał, że przyjdzie zatydzień, żeby razem z nią obejrzeć wyniki badań, i pożegnałsię.Siedziała zatopiona w myślach, kiedy wszedł Matt.- Widziałaś przed chwilą Jaspera? - spytał cicho.Skinęła głową i przedstawiła mu przebieg rozmowy.- I jak to przyjął?- Trudno powiedzieć.A ja chcę zaczekać na wyniki.Matt usiadł bokiem na jej biurku.- Niestety, moje wiadomości nie są lepsze.Przed chwiląprzyjęto do szpitala Dave'a Cartera.- Tego instruktora sportowego z napadami lęku?Skinął głową.- W szpitalu pytają o kontakt z jego rodziną.Znalezionoprzy nim jedynie kartę z naszej przychodni.SR Abbie spojrzała na niego zdziwiona.- A próbowali w ośrodku?- Nie mam pojęcia.Powiedziano mi tylko, że miał wy-padek motocyklowy.Leży na intensywnej terapii.- Obrażenia są poważne? - spytała z niepokojem.- Jego stan się waha.Ma krwotok wewnętrzny.Lekarzprosił mnie o wszelkie informacje medyczne na jego temat.Obiecałem, że tam wpadnę w drodze do domu.Pojedziesz zemną?- Oczywiście - zgodziła się, uświadomiwszy sobie, że toona ostatnia rozmawiała z Dave'em Carterem.- No to wezmy mój samochód, a potem cię tu odwiozę.- Dobrze.Jeśli nic mnie nie zatrzyma, kończę dziś o szó-stej.Po jego wyjściu w gabinecie pozostał słaby zapach wodykolońskiej, który przyprawiał Abbie o niepokój.Motocykl Dave'a Cartera nadawał się na złom.Natomiastkierowcę samochodu, który doznał jedynie powierzchow-nych obrażeń, od razu wypisano ze szpitala.- Nie ma urazu kręgosłupa - oznajmił Mattowi i Abbielekarz z intensywnej terapii.- Wciąż odzyskuje i traci przy-tomność, ale najbardziej martwi nas ten krwotok we-wnętrzny.Przez przezroczysty parawan patrzyli z niepokojem nanieruchomego Dave'a Cartera.Leżał oplatany gęstwiną prze-wodów i różnych urządzeń, twarz miał oszpeconą rzędemszwów biegnących od policzka do ucha, lewą rękę unieru-chomioną w gipsie.- Wiecie coś o nim? - spytał lekarz.- Każda informacjajest tu na wagę złota.- Niestety niewiele.- Abbie westchnęła.- To nie jestnasz stały pacjent.Ostatnio leczyłam u niego zapalenie spa-SR jówek, a przedtem widział go raz doktor Carrig.- Przypominam sobie, że mówił coś o kłopotach domo-wych - dodał Matt.- Wyrażał się mgliście, ale chyba się nimimartwił.Pokazałem mu kilka technik relaksacyjnych, żebymógł sobie poradzić w razie napadu lęku.Poprosiłem, żebysię jeszcze pokazał, bo chciałem go lepiej poznać.Na chwilę zapadło milczenie.- Próbowaliście się kontaktować z ośrodkiem w Rendale?- spytała w końcu Abbie.- Tam wiedzą o nim jeszcze mniej.Był bardzo skryty.- I nie mają żadnego telefonu do rodziny?- Widocznie nie.Uznawszy, że nic tu po nich, wyszli oboje ze szpitala.- Niewiele im pomogliśmy - powiedział Matt, kiedywsiadali do jego samochodu.- Może ktoś znajomy zacznie pytać o niego w ośrodku- stwierdziła Abbie bez większego przekonania.Matt już miał zapalić silnik, gdy oderwał rękę od stacyjki,odchylił się w fotelu i zwrócił do Abbie:- Może zechciałabyś oblać dziś ze mną nowe mieszkanie- zaproponował z wahaniem.- Przeprowadziłem się tamw piątek wieczór.Wprawdzie to tylko niewielki domek z ta-rasem, ale w lodówce czeka butelka wina, którą trzebaotworzyć.- Wyprowadziłeś się od Phila? - spytała zaskoczonaAbbie.- Uznałem, że za bardzo go wykorzystuję.A poza tymostatnio częściej przyjmuje gości.Abbie dopiero po chwili zrozumiała aluzję.- Chodzi ci o Joely?Pokiwał głową.- Skoro więc mam zabawić jakiś czas w Rendale, uzna-łem, że muszę znalezć coś blisko przychodni.SR - W takim razie.wypijmy za twój nowy dom.- Musisz mi wybaczyć bałagan - rzekł, zapalając silniki zerkając w lusterko wsteczne przy cofaniu.- A gdzie jest ten dom? - spytała zaintrygowana.- Kilka domów za Jasperem.- Uśmiechnął się radośnie.- Mam kilka rzeczy w lodówce, ale może dokupić coś podrodze?Potrząsnęła głową na znak, że zadowoli ją to, co jest.Poczuła takie zdenerwowanie, że wcale nie miała ochoty najedzenie.Jasper mieszkał w wielkim domu odgrodzonym od ulicyniskim rzędem krzewów.Gdy go mijali, nie zauważyli tamżadnego ruchu.Wieczór był piękny.W żywopłocie wciąż tkwiła tabliczkaz napisem: Do wynajęcia.Matt otworzył z uśmiechem drzwi.- Witam w moim domu - przywitał ją, kiedy ruszyła ko-rytarzem.- Idz prosto do kuchni.Otworzyła sosnowe drzwi i uśmiechnęła się na widok ma-łego, przytulnego pomieszczenia.- Bardzo tu ładnie, Matt.- Jeszcze nie widziałaś reszty, ale może najpierw zjemy?Pokiwała głową, bo raptem poczuła głód.- Chętnie.A co masz?Gdy otworzył lodówkę, zajrzała do środka.Mile zaskoczyłją widok pełnych półek.W końcu zdecydowali się na omlet,sałatkę i butelkę wina.Abbie przyrządziła sałatkę, a Mattusmażył omlet.Jedli, siedząc przy kuchennym stole, ale nie-wiele pili.Po kolacji zmyli, odstawili naczynia i dolali sobiewina.Potem Abbie obejrzała zapuszczony ogród z tyłu domu,w którym gdzieniegdzie pyszniły się ocalałe cudem kwiaty.- Szkoda, że taki zaniedbany - skomentowała cicho - bojest przepiękny.SR - Ale przynajmniej jest zaciszny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •