[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ta lan ta, A ta lan ta, odgłos jej stóp odbijał się echem poparkingu, a oddech wydobywał z ust w postaci srebrzystych obłoczków.Już prawie dobiegła do samochodu, prawie tam była, była tak blisko,że gdyby wyciągnęła rękę, opuszki jej palców dotknęłyby klamki drzwi odstrony kierowcy, gdy Grant złapał ją wpół i podniósł. Dokąd się wybierasz  wydyszał jej w ucho; oddech miał kwaśny iwilgotny. Dokąd się wybierasz w takim pośpiechu?Jedna ręka ślizgała się w górę jej swetra. Hej!  krzyknęła, wymachując nogami, podczas gdy on trzymał jąw pewnej odległości od siebie i śmiał się, słysząc dobiegające z dala wyciepsów.Tim biegł w ich kierunku. Daj spokój, stary, puść ją  powiedział. Puszczaj!  wrzasnęła Maggie. Jeszcze nie  powiedział Grant, z ręką na jej biuście. Nie masz178RLT ochoty zabawić się trochę z nami, zanim pojedziesz? O, Boże  myślała Maggie  o, nie.Pamiętała taką noc sprzed lat,dawno temu w szkole średniej.Impreza w czyimś dużym ogrodzie, wypiłatrochę piwa, potem jakaś trawka, ktoś dał jej kieliszek klejącego brązowegotrunku, po czym wszystko stało się niewyrazne i zamazane.Wylądowała natrawniku z chłopakiem, leżeli za jakimś drzewem, on miał rozpięte spodnie,a ona sweter zadarty pod brodę, spojrzała w górę i zobaczyła jeszcze dwóch.Stali tam i patrzyli na nich, z puszkami piwa w rękach.Stali, czekając naswoją kolejkę.W tym właśnie momencie Maggie poczuła, jak zdradliwemogły być jej atuty, jak łatwo to, co było jej siłą, mogło odwrócić sięprzeciwko niej, podobnie jak nóż w zlewozmywaku, śliski od mydła, i jakszybko i głęboko to ostrze mogło ją zranić.Słaniając się wstała, dośćprzekonująco chichocząc. Niedobrze mi  wykrztusiła i pobiegła do domu z ręką przyciśniętądo ust.Ukryła się w łazience i została tam do czwartej rano, gdy wszyscyjuż padli lub poszli do domu.Ale co ma zrobić teraz, gdy nie ma łazienki, w której można by sięschronić, ani imprezy, gdzie można się wtopić w tłum, ani nikogo wokół,kto by ją uratował?Maggie kopnęła z całej siły i poczuła, że jej obcas trafia w miękkimięsień uda Granta.Z sykiem wciągnął powietrze, a ona uwolniła się z jegouścisku. Co, do kurwy?!  krzyknęła, gdy Grant patrzył na nią wściekle,stanowiąc dość ponury widok, a Tim wpatrywał się w ziemię. Co, doKURWY?!?!  powtórzyła. Podpuszczalska  powiedział Grant. Dupek!  Maggie nie pozostała dłużna.Ręce trzęsły jej się tak, że179RLT zanim zdołała otworzyć drzwi, kluczyki dwa razy spadły na ziemię. Trzeba zapłacić  Tim szedł w jej kierunku powoli, z szerokorozłożonymi rękami i dłońmi skierowanymi do góry. Spisali numery.Przyślą ci mandat i każą zapłacić wszystkie możliwe kary. Odpieprz się  warknęła Maggie. Trzymaj się ode mnie z daleka.Moja siostra jest prawnikiem.Pozwie was za napaść. Słuchaj  powiedział Tim. Przepraszam cię.Po prostu za dużowypił. Odpieprz się  powtórzyła Maggie.Przekręciła kluczyk w stacyjce,włączyła długie światła.Grant zasłonił oczy rękami.Maggie zwiększyłaobroty silnika i przez moment pomyślała, jak by to było po prostu wdepnąćgaz i rozpłaszczyć go jak wiewiórkę.Zamiast tego jednak wzięła głębokioddech, starając się uspokoić ręce na kierownicy, i wyjechała przez bramę.180RLT 20Gdyby Maggie była zwyczajną współlokatorką, kroplą, która przelewadzban, mógłby być po prostu niezapłacony rachunek telefoniczny.AleMaggie nie była zwyczajną współlokatorką, przypomniała sobie Rose.Maggie była jej siostrą.Jednak kiedy po dwóch dniach wróciła do domu zChicago (lot opózniony, zginął jej bagaż, lotnisko było przegrzane i pełnebożonarodzeniowych podróżnych) i znalazła na blacie rachunektelefoniczny, była zdumiona sumą trzystu dolarów, na które opiewał.Znaczący wzrost ponad jej normę wynoszącą średnio dolarów czterdzieści.Winowajca: rozmowa za dwieście dwadzieścia siedem dolarów z NowymMeksykiem.Przyrzekła sobie, że nie zacznie od razu, gdy tylko Maggie przekroczypróg mieszkania.Pozwoli się jej rozebrać, zdjąć buty, a potem spokojniewspomni, że przyszedł rachunek za telefon i czy Maggie poznała kogoś wAlbuquerque.Tyle że gdy poszła do sypialni schować rzeczy, zobaczyła, żecała jej garderoba wciąż leży na podłodze, a teraz dodatkowo pościelrzucona została na sam szczyt tego Wzgórza Mody.Co oznaczało, żeMaggie spała w jej łóżku.I nosiła jej buty, pomyślała Rose.I jadła jej płatki,jeśli jadła płatki.Rose usiadła na kanapie, gotując się ze złości aż do północy, gdyMaggie weszła spacerowym krokiem, wnosząc zapach barowej podłogi, zczymś wiercącym się w jej torebce. Jesteś!  powiedziała Maggie. Owszem  odparła surowo Rose. Podobnie jak rachunektelefoniczny  dodała, gdy Maggie zrzuciła buty z nóg, posyłając je w kątpokoju i położyła torebkę na kanapie.181RLT  Przyniosłam ci coś!  Maggie była rozpalona i miała rozszerzonezrenice, dodatkowo czuć było od niej whisky. Właściwie dwie rzeczy powiedziała, trzymając dwa palce w górze i odpinając zamaszystymiruchami płaszcz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •