[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zastanawiałam się właśnie, dlaczego tego nie zrobiłam.134 - To nie ma znaczenia - mruknął Ken.Dopiero wtedy odwrócił do niej twarz.- Nie myśl już o tym więcej.Na-prawdę nie ma o czym.- Kiedy to dla mnie ważne - upierała się.- A dla mnie wcale.W takich sytuacjach niektórzy ludzie szybciej reagują od innych, to wszystko.Gwałtownie usiadł, próbując zakończyć rozmowę na ten temat.- Być może - powiedziała, czując, jak łomocze jej serce.- Ja jednak doszłam do wniosku, że to nie kwestiarefleksu.- Daj spokój, Maggie - rzekł Ken, wyraznie zmieszany.- Obawiam się, że nie martwiłam się o ciebie w takim stopniu, w jakim powinnam.- A więc zostało to w koń-cu powiedziane, pomyślała.Czekała na ulgę, jaką powinno jej przynieść to wyznanie.Nie była to pełna spowiedz, ale wolała bodaj czę-ściowe oczyszczenie się od całkowitego brudu.Ken zmrużył oczy, jakby miał trudności ze skupieniem na niej wzroku.Była pewna, że strzała nie chybiła ce-lu.- Takie wyznanie to prawdziwy akt odwagi z twojej strony - powiedział.Spodziewała się, że będzie bardziej przygnębiony.Jego reakcja zbiła ją z tropu.- Jestem ci to winna.Przynajmniej to - szepnęła.Poczuła ucisk w gardle.- Czy chcesz powiedzieć, że chciałaś mnie.- Umilkł.- Zabić? - Roześmiał się.- Rzucić na pożarcie lwom?- Oczywiście, że nie - odparła, ignorując jego żarty, nie całkiem zresztą chybione, z którymi wyskoczył zupeł-nie nie w porę.Miała nadzieję, że nie dostrzegł wahania w jej głosie.- Wobec tego o co ci chodzi? - zapytał.Odniosła wrażenie, że spojrzał na nią podejrzliwie.-Usiłuję cię powiadomić - powiedziała, rozpaczliwie szukając właściwych słów - że tutaj zobaczyłam naszeżycie w innej perspektywie.Tak jak i nas samych.- Próba właściwego wyważenia słów była straszliwie trud-nym zadaniem.- Nie - zaprzeczyła ruchem głowy - nie chciałam cię zabić.Było mi to jednak na tyle obojęt-ne, że nie zrobiłam nic, by temu zapobiec.- O Jezu.- Wstał.- Widzę, że naprawdę musiałaś to z siebie wyrzucić.- Odwrócił się do niej tyłem i spojrzałw stronę namiotu-jadalni.- W porządku.Czy teraz możemy już pójść na kolację?- Czy to cię wcale nie obchodzi?- Nie jestem pewien, czy cię dobrze zrozumiałem.Czyżby świadomie udawał tępotę? - zastanawiała się.Amoże nie dotarła do niego wiadomość, którą zamierzała mu przekazać.- To znaczy.- zaczęła.Odkryła, że wyznanie części prawdy jest trudniejsze od kłamstwa.Zmusiła się jed-nak, żeby brnąć dalej.Nie da się już dłużej tego przemilczeć, pomyślała.- Chcę się rozwieść.Ken podniósł głowę i wnikliwie się jej przyglądał.Czuła się niezręcznie, gdy obserwował ją z tak bliska.Chciała wykrzyczeć mu całą prawdę.Miała ochotę zawołać całą mocą płuc: Kocham innego mężczyznę!- Grom z jasnego nieba.- Musiałam ci o tym powiedzieć, Ken.- Głęboko zachłysnęła się powietrzem.- Przykro mi.- Czy właśnie dzisiaj doszłaś do takiego wniosku?- Nie.Myślałam o tym już od pewnego czasu.Przez długą chwilę się jej przyglądał, a potem pokręcił głową iwzruszył ramionami.- Uważam, że wybrałaś niezbyt odpowiedni moment na tego rodzaju dyskusję.Zastanawiający był jego spokój i opanowanie.Z czystej kobiecej przewrotności Maggie wolałaby, żeby gwał-townie zareagował, a nawet się rozpłakał, chociaż nigdy nie widziała u niego łez.- Wiem.Ale to mi dokuczało i musiałam ci o tym powiedzieć.Być może dzisiejsze wydarzenie przyśpieszyłocałą sprawę.- Mówiła powoli i kiwała głową dla podkreślenia słów.Zaczynała się czuć lepiej.Brzemię zosta-ło zdjęte.- Czy nie sądzisz, że powinniśmy z tym zaczekać i po-rozmawiać po powrocie do domu?135 Po raz kolejny ogarnęło ją poczucie winy.- Na przeprowadzenie tego typu rozmowy pora nigdy nie jest odpowiednia.Może gdy oswoimy się z myślą orozwodzie, łatwiej nam będzie w przyszłości omówić ten problem z dziećmi.Sądzę, że są już na tyle doro-słe, że zaakceptują naszą decyzję.Wiem, że będziesz w stosunku do mnie uczciwy.- Wygląda na to, że zdążyłaś już sobie wszystko dokładnie przemyśleć- powiedział Ken, patrząc na nią z fi-glarnym uśmiechem.Wyczuła w jego, uwadze sarkazm.Czyżby podejrzewał Eliota? Chyba nie posunęła się za daleko? Naglezaniepokoiła się tym, że Ken nie zapytał jej o konkretne powody.Należało czym prędzej zamknąć temat.Powiedziała już wszystko, co było jej wolno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •