[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczuła się jak w angielskim domu na wsi, tyle że nie było tu żadnych ozdóbek - kwiatów, koronek,obrazów; jedynie duże, ciężkie meble i przetarte dywany.Znad kominka spoglądał jeleń z długim,powyginanym porożem.Stare trofeum myśliwskie odpadło od ozdobnej deski, ale ktoś usiłowałprzywrócić je do stanu dawnej świetności.Podwiązał szyję drutem, w ten sposób odmładzając staroć.- Wszystko w porządku? Podobać się? - spytał chłopiec, teatralnym gestem pokazując cały pokój.- Tak, tak! - zapewniła Zelda.Naprawdę jej się podobało.Nic nie wskazywało, że jest w hotelu, poczuła się tu jak w zwykłymdomu, jakby w szafce naprawdę znajdowały się ubrania, a w biurku listy.- Tylko, hm.co z toaletą? - Uśmiechnęła się niepewnie.- Czy urządzenia działają?Przeszła za chłopcem przez sypialnię i dotarła do małej, jasnej łazienki, wyłożonej białymipłytkami, zmatowiałymi i popękanymi ze starości.Zamiast szyby w oknie była siatka ogrodzeniowa,ale po obu jej stronach wisiały mocno marszczone zasłony.Gdy boy uniósł klapę toalety, w powietrzewzbiła się chmura kurzu.Pociągnął za uchwyt spłuczki, lecz ten został mu w dłoni.Ze zbiornikapopłynęła cienka strużka wody.Chłopiec potrząsnął głową i z prawdziwym żalem zmarszczył czoło.- Nie martwić się - powiedział.- Naprawię.Zaprowadził Zeldę z powrotem do salonu i wyciągnąłrękę po napiwek.Potem uśmiechnął się i zniknął.Portier nawet nie próbował ustawić bagażu Zeldy na rzezbionej podstawce pod walizki, położył poprostu plecak na podłodze.374 - Wybiera się pani do Everest House? - spytał uprzejmie, kiedy Zelda szukała pieniędzy.- To częstycel wizyt naszych gości.Zelda odwróciła się w jego stronę, zaskoczona poprawną angielszczyzną mężczyzny.- Zna ją pan? Piękną Matkę? Portier przytaknął.- Oczywiście.- Jaka ona jest? - spytała Zelda.- Czy widział ją pan?- Naturalnie - odparł.- Poznałem ją wiele lat temu.Mieszkała w Landour, w wielkim domu, wktórym był nawet fortepian.- Zapał portiera zwyciężył jego oficjalny ton i postawę, starszy panrozluzni! się, zaczął nawet gestykulować.- Pomagała wszystkim, Hindusom i cudzoziemcom.Karmiła ich, uzdrawiała, w zależności od tego, czego potrzebowali.Zelda nie odrywała wzroku od jego twarzy.Oczy mu błyszczały, a wokół nich pojawiły się kurzełapki, blady cień uśmiechu.- Sam tam chodziłem, gdy byłem zbyt chory, żeby pracować.Wszyscy ją uwielbiali, darzyliogromną miłością.Mówi! i mówił, porwany potokiem własnych słów, rzadko spoglądając na Zeldę.- Potem wraz z wszystkimi swoimi ludzmi przeniosła się do Everest House.Potrzebowaliwiększego lokum, bo przyjeżdżało wielu cudzoziemców, którzy chcieli u niej zostać.Ale.- Urwał.-Ale na piechotę to bardzo daleko stąd, więc nie widzieliśmy jej od dawna.Zelda odwróciła się twarzą do niego, po czym zdjęła okulary i hełm tropikalny.Portier mówił dalej:- W zimie, kiedy tutaj robi się chłodno, przenoszą się do Riszikeszu, do.Nagle urwał.Popatrzył na Zeldę, bacznie przyjrzał się jej twarzy, włosom i sylwetce.Jegomilczenie wydłużało się.375 - Pani.- Zaciął się, ale po chwili przełknął ślinę i kontynuował: - Proszę mi wybaczyć.Jest panibardzo do niej podobna.- Bo to moja matka - wyjaśniła.Wpatrywał się w nią z osłupieniem.- To moja matka - powtórzyła.- Jestem jej córką.Portier stał niczym posąg, potem pokłonił się jej iniemalbiegiem wypadł z pokoju.Zelda stała w pustym pomieszczeniu i odtwarzała w myślach usłyszane przed chwilą słowa, strzępytego, co powiedział portier:  Wszyscy ją uwielbiali". Pomagała wszystkim". Darzyli ją ogromnąmiłością".Uśmiech pojawił się na jej ustach, a usłyszane słowa napełniły ją ciepłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •