[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten stan nie będzietrwał wiecznie, część z nich wróci, ale teraz, stojąc przy zlewie, czułam miejsce, gdzie były -zimne miejsce w środku mojej klatki piersiowej.Zadrżałam.- Cornelio, proszę - odezwał się Martin.- Wiedziałeś, że była przerażona - powiedziałam.- Jedynie to musiałeś wiedzieć.Kogo toobchodzi, że dla ciebie nie miało to sensu? Prosiła cię o pomoc.Już samo to powinno cipowiedzieć, że jest zrozpaczona.I powiedziało.Zwróciła się do ciebie o pomoc, a ty jejodmówiłeś.- Zaczęłam płakać.- Nic dziwnego.Nic dziwnego, że nie powiedziała nikomu więcej.Pewnie myślała, że nikt jej nie będzie słuchał.SRMartin podszedł do mnie i złapał mnie delikatnie za ręce.Nad jego ramieniem widziałam,że Teo się odwraca i nas zostawia.- Cornelio, znasz mnie - ciągnął Martin ze łzami w oczach, ale to nie zmieniało niczego.-Wiesz, jaki jestem.Popełniłem błąd.To był okropny błąd.Ale nie pozwól, żeby ten błąd miałostatnie słowo.Rozumiesz, o co mi chodzi?Rozumiałam.- Kocham cię.Niech to też się liczy.Nie zostawiaj mnie teraz.Nie mogę cię teraz stracić.Rozumiesz?Tak.Rozumiałam.I już odeszłam.16.ClareW środku snu, w którym wędrowała przez gęstą mgłę, Clare usłyszała trzaśnięcie drzwi ipoczuła się, jakby ją ktoś pociągnął, jakby zaczepiono błyszczący hak do pętli przy jej pasku iuniesiono w górę z mgły i z samego snu.Pierwsza myśl, która jej przyszła do głowy, to byłprotest, nie, niech to się znów nie dzieje.Przez kilka chwil półsnu miała wrażenie, że jest noc, aona znajduje się znów w swoim domu, sama z matką wędrującą w kruchej nocnej ciszy, której niemożna było ufać.Usiadła na łóżku.Aóżku mamy.Zobaczyła, że jest całkowicie ubrana, a wówczasbłyskawicznie dotarła do niej terazniejszość.To rzeczywiście jest noc, a ona jest w swoim domu,ale mama odeszła.Ta myśl napełniła Clare najpierw ulgą, a potem poczuciem winy, że tak toodczuwa.- Nie chodziło mi o to, że nie chcę, żeby tu była - szepnęła do kogoś lub czegośzajmującego się słuchaniem i wyrażaniem zgody na pragnienia.Nie mogła ryzykować, że ta siłazle ją zrozumie.Kiedy wcześniej otworzyła drzwi mężczyznie w małych okularkach, nadzieja, że matkapojawi się na Wigilii, opuściła ją z szyderczym prychnięciem.Dlatego teraz trzask zamykanychdrzwi absolutnie nie nasunął jej myśli, że mama wraca.Kiedy obudziła się już na tyle, żeby sięmartwić, pierwszą myślą było, że przecież jej ojciec przyjechał tu oddzielnie i kto wie, czy terazTeo i Cornelia nie wsiadają do samochodu i nie zostawiają jej tu z ojcem.Odrzuciła kołdrę, którąktoś ją przykrył, i pobiegła do własnego pokoju znajdującego się od frontu.Jeśli ktoś wyjeżdża,modliła się w ciemności, niech to będzie ojciec.I był.Clare patrzyła, jak idzie przez frontowy trawnik w kierunku miejsca, gdzie jegoSRniewielki samochód lśnił srebrem jak statek kosmiczny na śniegu.W połowie drogi odwrócił się,zrobił krok w kierunku domu, potem się zatrzymał, potarł czoło dłońmi, znów się odwrócił ipodszedł do samochodu.Jak tylko włączył silnik, Clare pobiegła schodami na dół.Była akurat uich podnóża, kiedy usłyszała otwieranie i zamykanie kolejnych drzwi - tym razem tylnych - więcprzeszła bezszelestnie do przedsionka, który miał okno wychodzące na ogród z tyłu domu.Ostrożnie przesunęła rząd wysokich butów i ogrodowych drewniaków, po czym usiadła na starejdrewnianej ławce pod oknem.W ogrodzie było zaskakująco jasno.Clare uświadomiła sobie, że matka musiała ustawićsterowanie oświetleniem, żeby włączało się w nocy, tak jak zawsze robiła, kiedy wyjeżdżały.Przez chwilę zastanowiła się nad tajemnicą jej umysłu - nad łatwością, z jaką przechodził odzamroczenia do jasności, i nad tym, jak pod pewnymi względami pozostał sprawny.Ta samakobieta, która rezerwowała bilety na samolot i ustawiała wyłączniki czasowe, potrafiła równieżwyjść na mróz w letniej sukience.Clare nie rozmyślała jednak nad tym zbyt długo, bo niecałe pół metra za oknem zobaczyłaTeo siedzącego w jednym z białych ogrodowych foteli, a po chwili ujrzała zbliżającą się do niegoCornelię, w rękawiczkach, która niosła dwa kieliszki wina.Gdy Clare upewniła się, że na nią niepatrzą, uchyliła okno na parę centymetrów.Cornelia podała jeden z kieliszków Teo, a samausiadła w drugim fotelu.Ze swego stanowiska w ciemności Clare dokładnie widziała ich oboje,razem z małymi chmurkami oddechów i łzami, które pojawiły się w oczach Cornelii.Czuła się,jakby oglądała sztukę.Szpieguję, pomyślała.Zrobiło jej się nieprzyjemnie, ale nie aż tak bardzo.Wszyscy wokół decydowali o jej życiu.Skoro nie miała wpływu na to, co się z nią dzieje, mogłachociaż starać się być na bieżąco.- Okłamał mnie.Co prawda nie to jest w tym najgorsze.To nawet nie ma znaczenia wporównaniu ze wszystkim innym.Ale mnie okłamał, dwa razy, a nawet trzy, jeśli liczyć to, co sięstało przed chwilą.Kilka godzin temu na górze żałował, że nie wiedział, co się dzieje.Jego głosbrzmiał tak.%7łal mi go było.Ale ze mnie idiotka - głos Cornelii drżał od goryczy.- Czemu jesteś idiotką? Bo ufałaś osobie, którą kochasz? - odparł Teo zmęczonym,płaskim głosem.Cornelia rzuciła mu zdumione spojrzenie.- Teo! A więc tak myślałeś? Nie, nie jest aż tak zle.Lubiłam go.Bardzo go lubiłam.Nigdy nie kochałam.- Przerwała.- Czy miałeś wrażenie, że jestem w nim zakochana?Teo w zamyśleniu zakręcił winem w kieliszku.Potem spojrzał na Cornelię.- Nie.To znaczy, ja nie wiem, jak ty wyglądasz, kiedy jesteś zakochana.Ale nie, chybaSRnie.Po prostu wydawało mi się, że go kochasz, skoro on jest.- Przerwał.Jaki, zastanowiła sięCornelia.Jaki jest? Przeniosła wzrok na niebo, chociaż Clare wiedziała, że przy tych wszystkichświatłach może tam zobaczyć tylko czerń.- Chciałam być - powiedziała cicho.- Byłam opanowana chęcią zakochania się w nim.Przez to tyle przeoczyłam.Teo też spojrzał w niebo.- Każdy by przeoczył, jestem pewien.Nie uważam, żeby miłość była ślepa, ale chęćzakochania się prawdopodobnie jest.Nic na to nie poradzisz.- Nie, nie mów tak.Gdybym była ślepa.Ale nie byłam.Widziałam, ale odsuwałam to, cowidzę, na bok albo usprawiedliwiałam.Nie chciałam złożyć jednego z drugim.- Westchnęła.- Iprawdę mówiąc, wcale mnie nie zaszokowało to, co powiedziałeś w kuchni.Gdybym siędowiedziała, że ktoś inny, na przykład ty, zignorował wołanie dziecka o pomoc, byłabym wstrzą-śnięta.- Och - westchnęła Clare.Przycisnęła palce do ust, ale Cornelia i Teo na szczęście jej nieusłyszeli.A więc o to chodzi.O jej rozmowę telefoniczną z ojcem.Cornelia przestała wpatrywać się w niebo i spojrzała z ogniem w oczach na Teo.- Wstrząśnięta to niedobre słowo.Walnęłabym go z miejsca.Kłamliwego sukinsyna.Teo odwrócił głowę, ale Clare wydawało się, że dostrzegła na jego twarzy uśmiech.Jednak kiedy znów spojrzał na Cornelię, był ponury.- Przepraszam, że nie powiedziałem ci tego wcześniej.A może powinno mi być przykro,że w ogóle ci powiedziałem.Albo że w taki sposób powiedziałem, przy Martinie.Cornelia szturchnęła go w ramię.- Przestań.Zabraniam ci.Obydwoje wiemy, że próbowałeś.Czy też zacząłeś próbować.Wczoraj wieczorem, zanim zamieniłam się w grzechotnika i cię ukąsiłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexRoberts Nora Bracia MacKade 03 i 04 Więzy krwi tom1 Serce Devina tom2 Miłoœć Shane'a
Zbrodnia i miłoœć 01 Brandewyne Rebecca Zabójcza impreza 2005 10
Long Julie Anne Pennyroyal Green 03 Dawna miłoœć
Kraszewski Józef Ignacy Zygzaki czyli stara miłoœć nie rdzewieje
Kroniki rodu Lacey 03 Gra o miłoœć Edwards Eve
Kroniki rodu Lacey 02 Demony miłoœci Edwards Eve
Hawkins Karen Przekleństwo MacLeanów 01 Miłoœć szkockiego lorda
Sivec Tara Pokusy i łakocie Niezbyt grzeczna rzecz o miłoœci
Ellen O'Connell Eyes of Silver, Eyes of Gold (p
Warren Murphy Destroyer 118 Killer Watts