[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wyciągnijcie tamtych! - polecił Kol swoim ludziom.- Ja zajmę się tymi dwojgiem.Anna Maria widziała, jak Kol ją odkopuje, ostrożnie, ale nerwowo.Nie miała trudności zoddychaniem, tylko nogami nie mogła poruszać.Kol ostrożnie odsuwał ziemię i gruz z jejgłowy i twarzy, ale nie mogła nawet drgnąć, bo zaraz wszystko wokół niej zaczynało sięosypywać.Potem oczyścił jej oczy i usta.W jego wzroku widziała strach.- Ojciec Egona - szepnęła.- Muszę.Kogoś wyciągano przez wąski otwór ponad nią.Usłyszała głos Sune:- Dzięki ci, Panie Boże! Jak się czujesz, ojcze?Anna Maria poruszyła ręką, jakby chciała zrobić miejsce dla starego, ale natychmiastosunęła się tam ziemia.171 - Masz maże jakiś kij albo coś takiego, Kol?Szukali gorączkowo i w końcu znalezli kawałek drewna.Wspólnymi siłami ułożyli go wzdłużjej ręki i rzeczywiście powstało tam coś w rodzaju wąskiego kanału.Dalsze kopanie byłoniemożliwe, wtedy wszystko by się zawaliło i zamknęło dojście do zasypanych, być może nazawsze.Anna Maria najbardziej się bała o ojca Egona.Nagle poczuła słaby ruch w pobliżu swojejręki.- On żyje - powiedziała.Sune natychmiast chciał zacząć kopać, ale Kol go powstrzymał.- Najpierw musimy wydostać tamtych.Oni mają tylko tę jedną szansę.A twój ojciecpodobnie jak Anna Maria miał tyle szczęścia, że stemple skrzyżowały się nad nim.To gouratowało.- Ale nadal jest w niebezpieczeństwie.- Wiem - powiedział Kol poważnie.- Wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie.Jeszcze jeden górnik został wydobyty spod kamieni.Znalazł się troszeczkę bliżej wolności.Prawdopodobnie był ciężko ranny.Anna Maria nie widziała, kto to.Kol jej nie opuszczał.Gładził ją delikatnie, chciał dać jej jak najwięcej ciepła i.tak, AnnaMaria nie wahała się nazwać miłością tego, co płonęło w jego rozdzierająco nieszczęśliwychoczach, tego, co dawało o sobie znać w czułości pieszczących ją palców.- Kol - szepnęła.I w tym jednym słowie zawarła wszystkie swoje uczucia do niego.Cały lęk iwszystkie swoje pragnienia.U wejścia do kopalni ukazał się Seved, wiszący pomiędzy Sixtenem i Sune.Psalm zamarł.- Ale co, u.- zaczął ktoś w tłumie przed bramą.- Oni przecież wychodzą!- Nie zginęli! - krzyczał ktoś inny, w końcu cały tłum zaczął wrzeszczeć i wyć.Czuli ulgę ijednocześnie wściekłość na Adriana Brandta, który ich okłamał.Rzucili się na bramę i jedenprzez drugiego krzyczeli, żeby się dowiedzieć, co się stało z pozostałymi.Członkowie rodziny Brandt pytali o to samo, trochę pobladli, ale opanowani.- Próbują dostać się do Larsa - wyjaśnił Sixten, bo nie miał przecież pojęcia, co twierdziliAdrian i jego matka.Mówił z trudem, był potwornie zmęczony.- Lars został zasypany172 najdalej.Trudno się do niego dostać, bo każdy ruch powoduje nowe osypywanie się zieminad panienką i ojcem Sunego.Tam się wciąż sypie.Sztygar prosi o dwóch ludzi, ale niewięcej, bo w chodniku jest ciasno jak cholera.- Nie przeklina się w obecności dam! - rzekła pani Brandt ostro.- Ale ja nie mogę otworzyć bramy - powiedział Adrian nerwowo.- Oni są szaleni.Gotowirzucić się wszyscy do kopalni.- Wygląda raczej na to, że rzucą się na ciebie, ty przeklęty draniu! - szlochał Sune.Azypłynęły mu z oczu i żłobiły dwie jaśniejsze smugi na czarnej twarzy.- Mój ojciec tam leży ikona, czy ty tego nie rozumiesz? A wszystkiemu winne twoje cholerne skąpstwo! Aledostaniesz za to, niech no ja się lepiej poczuję.Zapłacisz za wszystko!Obaj chłopcy byli zakrwawieni, umazani czarnym pyłem, podrapani i najwyrazniej dośćpoważnie ranni.Ale w najgorszym stanie był Seved.Jego młoda, ładna żona stała przyogrodzeniu i szlochała.Kerstin powiedziała ostro do Sunego:- Jak ty się zwracasz do swojego chlebodawcy? Nie ujdzie ci to na sucho.Sune odwrócił ku niej udręczoną twarz i powiedział:- Zamknij pysk, cholerna czarownico, bo ci w niego napluję! Ty przeklęta kobyło!- Sune! - ryknął Adrian.Wtedy odezwał się Seved:- Ty też trzymaj ten swój przeklęty pysk, słyszysz? Myślisz, że nie wiem, jak się włóczyłeś zamoją żoną niczym kot w marcu, co? A ona, biedaczka, nie mogła dać odprawy właścicielowi,bo byśmy stracili pracę i dom, i wszystko.Ale patrz, nie masz nic, dziecko jest moje, możeszo to zapytać, kogo tylko chcesz.A ty nawet syna nie możesz mieć, tylko taką cholerną,zarozumiałą dziewuchę, ty wykastrowana świnio!Panie za bramą krzyczały i uciekały w popłochu przed wyzwiskami.Ale z tej strony bramy rozległ się dużo spokojniejszy głos:- Aha! To bardzo ciekawe! Ponieważ urzędnik pana Brandta, Nilsson, który był znany jakoroznosiciel plotek i szantażysta, został zamordowany.Może poznamy tu motywy?To lensman nadszedł właśnie w towarzystwie Vingi, Heikego i dwóch swoich ludzi.Na raziezakończyli dochodzenie na miejscu przestępstwa.173 Po obu stronach bramy zaległa grobowa cisza.Wszyscy spoglądali na Adriana, który niewiedział, gdzie podziać oczy.174 ROZDZIAA XIVCiszę przerwała matka Adriana.- Nonsens, panie lensmanie! Wszyscy tutaj wiedzą, że ta wywłoka latała za moim synem,nikt.- Teraz ty się zamknij, ty zarozumiała babo - wrzasnął Seved równie niewyszukanie jak inni.- Moja żona nigdy się nawet nie obejrzała za tym wymoczkiem, tego jej nie wmówisz! Alepoza tym to prawda, że wszyscy tu wiedzą, że właściciel ma swoje za uszami, tego niemoże się wyprzeć.Nic dziwnego, że Nilsson wymuszał na nim pieniądze.Kerstin powiedziała stanowczo:- Lensmanie, proszę rozpędzić tę hołotę! %7łebyśmy mogli wyjść stąd żywi! Oni powariowali!Lensman przerwał wszelkie dyskusje i skoncentrował się na najważniejszym, nazasypanych w kopalni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •