[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedyś wypuścił króliki -powiedziała cicho Shannon.Zrodzona ze wstydu 225- Ach, słyszałaś o królikach.- Murphy uśmiechnął się na towspomnienie.- Miał zamiar zbić na nich fortunę, i nawet dobrze mu szło,dopóki nie dotarł do sedna sprawy.Stale robił jakieś pieniądze.- Ty go naprawdę kochałeś.- Tak.Nie starał się zastępować mi ojca ani nie próbował nim być.Nienależał do tego typu mężczyzn, z którymi chłopcy chętnie się identyfikują.Kiedy ukończyłem piętnaście lat, stał się dla mnie jednak takim ojcem, jakimbyłby mężczyzna, który mnie spłodził.Zawsze mogłem na niego liczyć.Kiedyopadał mnie smutek, podnosił mnie na duchu, zabierał na przejażdżkę na klifyalbo na wyprawę do Galway z dziewczętami.Tłumaczył mi, że niepowinienem pić, kiedy rozchorowałem się po raz pierwszy po whisky.A kiedyzdobyłem pierwszą kobietę.- Urwał nagle i zajął się jedzeniem.Shannon uniosła brwi.- Och, nie przerywaj teraz.Co się stało, gdyzdobyłeś pierwszą kobietę?- To, co zwykle bywa, jak przypuszczam.Bardzo dobre śniadanie,Shannon.- Nie zmieniaj tematu.Ile miałeś lat?Spojrzał na nią speszony.- Nie powinno się rozmawiać o takichsprawach z kobietą, z którą właśnie je się śniadanie.- Tchórz.- Tak - zgodził się szczerze i napełnił usta jajkami.- Nie bój się, Murphy.- Zmiech Shannon ucichł.- Naprawdę chcęwiedzieć, co ci wtedy powiedział.Zrozumiał, że jest to dla niej ważne, toteż starał się przebrnąć przezswoje zakłopotanie.- Miałem.Miałem.- Tego mi nie musisz mówić.- Uśmiechnęła się, żeby go uspokoić.- Nieteraz w każdym razie.- Pózniej.- Odetchnął z ulgą, że może pominąć pierwsze pytanie.-Czułem się dumny i dzielny, można powiedzieć.I tak zmieszany jak sztubak.Również winny i przerażony, że dziewczyna zajdzie w ciążę tylko dlatego, żeokazałem się zbyt gorący.Zbyt młody i głupi - poprawił - żeby pomyśleć otym wcześniej.Siedziałem na murze, zastanawiając się, kiedy uda mi siępowtórzyć całą rzecz i czekając, kiedy Bóg razi mnie za ten występekpiorunem.Albo kiedy matka dowie się o wszystkim i ukarze mnie jeszczeszybciej i bezlitośniej niż Bóg.- Murphy.- Shannon zapomniała się i zjadła kawałek bekonu.- Jesteśtaki kochany.- To chyba równie ważny dzień w życiu mężczyzny, jak i w życiukobiety.W każdym razie siedziałem sam.Możesz sobie wyobrazić, jak sięNora Roberts 226czułem, i właśnie przechodził tamtędy Tom.Usiadł przy mnie i nic nie mówiłprzez chwilę.Po prostu siedział i patrzył na pola.Pewnie miałem wszystkowyryte na twarzy.Objął mnie ramieniem. Stałeś się mężczyzną, powiedział, ijesteś z tego dumny.Ale żeby zostać mężczyzną, nie wystarczy znalezćdziewczynę.Trzeba jeszcze umieć wziąć na siebie odpowiedzialność. -Murphy potrząsnął głową i podniósł filiżankę z herbatą.- Na samą myśl o tym,że musiałbym się z nią ożenić, robi mi się niedobrze.Miałem zaledwiesiedemnaście lat i nie kochałem się w niej ani ona we mnie.Co tu mówić! Tomtylko kiwał głową, nie pouczał, nie krzyczał.Powiedział, że jeśli Bóg i losspojrzą na mnie pobłażliwie, czego jest pewien, wyciągnę z tej przygody naukęi następnym razem zachowam się bardziej rozważnie. Będzie bowiemnastępny raz, dodał, ponieważ mężczyzna, wstąpiwszy na tę drogę, nieprzestaje nią iść.Kobieta zaś jest cudowną istotą, wartą tego, aby przy niejtrwać.Odpowiednia kobieta, kiedy ją już znajdziesz, jest wspanialsza odsłońca.Szukaj jej, Murphy, a kiedy zaczniesz wąchać te słodkie kwiaty,obchodz się z nimi uważnie i troskliwie.Nie niszcz ich płatków.Jeśli okażeszsię im życzliwy, choćby nawet twoje uczucia były niestałe, zasłużysz na tę,która jest ci przeznaczona.Minęła dobra chwila, zanim Shannon odzyskała głos.- Wszyscy mówią,że chciał być poetą, ale nie znajdował słów.- Zacisnęła usta.- Wydaje mi sięjednak, że nim był.- Potrafił znalezć słowa, kiedy musiał - powiedział spokojnie Murphy.-Często brakowało mu ich dla siebie.Miał smutek w oczach, który odkrywałosię tylko wtedy, gdy nie wiedział, że ktoś na niego patrzy.Shannon oglądała swoje ręce.Były to ręce jej matki.Wąskie, z długimipalcami.Ale oczy miała Toma Concannona.Co jeszcze? zastanawiała się.Cojeszcze mi dali? - Zrobiłbyś coś dla mnie, Murphy?- Dla ciebie zrobię wszystko.Wiedziała o tym, ale teraz nie chciała o tym myśleć.- Zabierzesz mniena Loop Head?Wstał i zaczął zbierać talerze.- Musisz wziąć kurtkę, kochanie.Odmorza idzie silny wiatr.Shannon zastanawiała się, jak często Tom Concannon jezdził tą długą,wąską drogą, wijącą się pośród wzgórz.Z okien samochodu widziała małekamienne szopy bez dachów.Spostrzegła uwiązanego kozła pasącego się nadzikiej łące.Na ścianie białego budynku zobaczyła napis oznajmiający, że toostatnia okazja, aby napić się piwa przed Nowym Jorkiem.Niemal sięrozbawiła.Zrodzona ze wstydu 227Kiedy Murphy zaparkował ciężarówkę, Shannon stwierdziła z ulgą, żenikt więcej tego ranka nie przybył na brzeg morza i klify.Byli sami, zawodziłwiatr.Postrzępione skały stały niewzruszone, morze falowało niespokojnie.Szeptały duchy.Szła z nim błotnistą ścieżką, wijącą się w wysokiej trawie, na koniuszekIrlandii.Uderzał w nią wiatr.Potężny podmuch rozbijał się o ciemną wodę iwysoko wznosił fale.Odgłosy zmagających się żywiołów wydawały się jejcudowne.Zwróciwszy się na północ, sięgnęła wzrokiem klifów Mohr i brzeguwciąż zamglonej wyspy Aran.- Tu się spotkali.- Shannon splotła swoje palce z palcami Murphy'ego,gdy ten wziął ją za rękę.- Matka, zanim zapadła w śpiączkę, opowiedziała mi,jak się spotkali.Padało wówczas i było zimno.Stał sam.Zakochała się w nimtutaj.Wiedziała, że jest żonaty, że ma dzieci.Wiedziała, że popełnili błąd.Bopopełnili błąd, Murphy.Nie mogę inaczej o tym myśleć.- Nie sądzisz, że opłacili to słono.- Tak, to prawda.Płacili cały czas.Ale to.- Przerwała, by się uspokoić.- Aatwiej mi było, gdy nie wierzyłam, że ją kochał.Kiedy nie myślałam o nimjako o dobrym człowieku.O ojcu, który kochałby mnie, gdyby wszystkoułożyło się inaczej.Miałam przecież kochającego ojca - powiedziałagwałtownie.- I nigdy o tym nie zapomnę.- Nikt nie chce, abyś kochała go mniej, gdyby udało ci się otworzyćchoć trochę serce dla Toma.- To sprawia, że czuję się nielojalna.- Potrząsnęła głową.- Nieważne,że wydaje ci się to nielogiczne.Tak wygląda prawda.Nie chcę oczu TomaConcannona, nie chcę jego krwi.Nie chcę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexLumley.Brian. .[Psychomech.03]. .Psychoamok
Jeffries Sabrina Lord 03 Niebezpieczny lord
Coulter Catherine Gwiazda 03 Gwiazda z nefrytu
Łajkowska Anna Wrzosowisko 03 Cienie na wrzosowisku
Coulter Catherine Baron 03 Szalony baron
Fiora 03 Fiora i papież Benzoni Juliette
Marlowe Mia Dotyk 03 Dotyk oszustaS303
Bruce Campbell Ken Holt 09 Mystery of Galloping Horse UC
Gina Wilkins Razem czy osobno
Zientarowa Maria Drobne ustroje