[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zakręciło się jej w głowie.By nie upaść, nie stracić równowagi, musiałauchwycić się oparcia.Kilka głębokich oddechów przywróciło jej jasnośćwidzenia.Ujrzała jego wpatrzony wzrok, mieszaninę żądzy i zakłopotania.- No cóż - wzięła się w garść.- Warto się będzie nad tym zastanowić.Głupio by było przepraszać ją za własne myśli, przekonywał samegosiebie Rogan.Równie śmiesznie, jak potępiać siebie za fakt, iż dał się ponieśćerotycznej wyobrazni, tak żywo i wyraznie ujrzeć jej obraz - rzuconej napodłogę, rozebranej z koszuli i dżinsów.Ale nie zrobił tego.Przecieżpocałował ją tylko.Pomyślał natomiast, że może, że powinien obwinie ją za to.- Aączą nas sprawy zawodowe - rozpoczął zwięzle.- Na tym etapiebyłoby nierozsądnie, a może nawet szkodliwie, wprowadzać jakikolwiekdodatkowy element.Zadarła dumnie głowę, zakołysała się na obcasach.- A czy pójście do łóżka również skomplikowałoby sprawy?Niech ją diabli! Wyszedł przez nią na idiotę.Niech ją diabli, potysiąckroć, że pozostawiła go rozdygotanego i tak cholernie, cholerniepragnącego.- Na tym etapie, myślę, że powinniśmy się skupić nad promocją paniwystawy.- Hmmm.- Odwróciła się pod pretekstem uporządkowania warsztatu.Wrzeczywistości potrzebna jej była chwila, by dojść do siebie.Nie byłarozwiązła i nie szła do łóżka z każdym, kto ją pociągał.Uważała się natomiastza dostatecznie niezależną, dostatecznie wyzwoloną i dostatecznie rozsądną,by dobierać sobie starannie kochanków.Zdała sobie sprawę, iż wybrała Rogana Sweeneya.Nora Roberts 60- Dlaczego mnie pan pocałował?- Rozzłościła mnie pani.Wygięła swe szerokie, pełne usta.- Skoro, jak mi się zdaje, stało się to już utartą regułą między nami, niepozostaje nam nic innego, jak nie otwierać do siebie ust.- To kwestia samokontroli.- Wiedział, że to brzmi sztywno i sztucznie, inienawidził jej za to.- Nie wątpię, iż pod tym względem ma pan nieograniczone możliwości.- Odrzuciła do tyłu głowę i skrzyżowała ramiona.- Ale jeśli zapragnę pana, jakpan zareaguje? Powstrzyma mnie pan siłą?- Nie sądzę, żeby do tego miało dojść.- Myśl o podobnej sytuacjiprzyprawiła go o wesołość i zakłopotanie.- Powinniśmy się skupić nabieżących sprawach.Ta wystawa może się stać punktem zwrotnym w panikarierze.- Tak.- Byłoby rozsądnie nie zapominać o tym, pomyślała.- A więcbędziemy się nawzajem wykorzystywać na płaszczyznie zawodowej.- Będziemy się wspierać na płaszczyznie zawodowej - poprawił ją.Chryste, brakowało mu powietrza.- Ruszam więc, żeby załatwić transport.- Rogan.- Odczekała, aż dotarł do drzwi i odwrócił się ku niej.-Chciałabym z panem pojechać.- Do Dublina? Dzisiaj?- Tak.Przygotuję się, podczas gdy pan sprowadzi ciężarówkę.Muszętylko wpaść na chwilę do siostry.Była w pełni odpowiedzialna za każde słowo.Gdy tylko, krztusząc się isapiąc, odjechała ciężarówka, Maggie wrzuciła swoją walizkę na tylnesiedzenie wynajętego samochodu Rogana.- Proszę mi tylko dać dziesięć minut - powiedziała, gdy ruszyli w dółwąską drogą.- Jestem pewna, że Brie poczęstuje nas kawą lub herbatą.- Zwietnie.- Zatrzymał auto przy Blackthorn i pomaszerował ścieżką zaMaggie.Nie zapukała do drzwi, lecz weszła do środka i udała się wprost dokuchni na zapleczu.Tam, w fartuszku jak spod igiełki, przewiązanym w pasie iz białymi od mąki rękoma, była Brianna.- Och, pan Sweeney, cześć Maggie.Proszę mi wybaczyć bałagan.Mamgości i robię paszteciki na kolację.- Jadę do Dubhna.- Tak wcześnie? - Brianna wzięła ściereczkę i wytarła ręce.- Myślałam,że wystawa ma być w przyszłym tygodniu.- To prawda.Jadę wcześniej.Czy ona jest u siebie?Uprzejmy uśmiech Brianny zamarł w kącikach ust.Zrodzona z ognia 61- Tak.Może ją uprzedzić, że jesteś?- Sama do niej pójdę.Czy mogłabyś poczęstować pana Rogana kawą?- Oczywiście.- Rzuciła zatroskane spojrzenie w kierunku Maggie, któraprzemierzyła kuchnię i pomaszerowała do sąsiedniego mieszkania.Możechciałby się pan rozgościć w saloniku, panie Sweeney? Podam tam panu kawę.- Proszę się nie trudzić.- Był zaintrygowany dalszym rozwojemsytuacji.- Chętnie wypiję filiżankę kawy tutaj, jeśli nie sprawię tym panikłopotu - powiedział z beztroskim uśmiechem.- I proszę mówić do mnie Rogan.- O ile pamiętam, pije pan bez mleka.- Co za pamięć! - Jesteś kłębkiem nerwów, zauważył, obserwującBriannę i jej niespokojne ruchy, gdy sięgała po spodek i filiżankę.- Staram się pamiętać o przyzwyczajeniach moich gości.A możekawałek ciasta? Upiekłam wczoraj czekoladowy biszkopt.- Pamiętam, jak pani świetnie gotuje i nie potrafię się oprzeć pokusie.-Zajął miejsce przy idealnie czystym, drewnianym stole.- Czy pani to wszystkosama robi?- Tak.Ja.- Usłyszała podniesiony głos i zająknęła się.- Samawszystko robię.Zapaliłam w kominku w saloniku.Czy nie byłoby tam panuwygodniej?Kłótnia w sąsiednim pokoju przybierała na sile, wywołując rumieniecwstydu i zażenowania na policzkach Brianny.Rogan podniósł filiżankę.- Kto to tak krzyczy?Brianna zdobyła się na uśmiech.- To nasza matka.Między nimi panują nienajlepsze stosunki.- Czy Maggie potrafi dobrze współżyć z kimkolwiek?- Tylko wtedy, kiedy to jej odpowiada.Ale ona ma serce, cudowne,szczodre serce.Tyle tylko, że rzadko je okazuje - westchnęła Brianna.SkoroRogan nie czuje się zakłopotany krzykami, to i ona nie będzie się tymprzejmować.- Ukroję panu kawałek ciasta.- Ty nigdy się nie zmienisz.- Maeve przyglądała się swej starszej córceprzez zmrużone powieki.- Jesteś dokładnie taka, jak twój ojciec.- Jeśli sądzisz, że mnie tym uraziłaś, to jesteś w błędzie!Maeve parsknęła pogardliwie i przesunęła ręką po koronkowychmankietach szlafroka.Czas i malkontencki charakter zatarły ślady jej dawnejurody.Miała obrzękłą, bladą twarz i dużo zmarszczek wokół zaciśniętychwarg.Jej niegdyś złociste jak promień słońca włosy posiwiały i upięte były wciasny koczek.Leżała rozwalona na stercie poduszek, z Biblią w jednej ręce ipudełkiem czekoladek w drugiej.Przed nią, ze ściszonym dzwiękiem, mrugałNora Roberts 62telewizor.- A więc do Dublina, tak? Brianna mówiła, że wyjeżdżasz.%7łeby szastaćpieniędzmi i wydawać je na hotele, jak się domyślam.- To są moje pieniądze.- O tak, i zrobisz wszystko, żebym o tym nie zapominała - powiedziała zgoryczą, poprawiając się na poduszkach.Przez całe życie zawsze ktoś innytrzymał rękę na portfelu, najpierw rodzice, mąż, a teraz, i to było najbardziejupokarzające, jej własna córka.- I pomyśleć o tych wszystkich wyrzuconychna marne pieniądzach! Na zakup szkła, naukę za granicą.Po co wszystko?Chyba tylko po to, żebyś mogła odgrywać wielką artystkę i zadzierać przednami wszystkimi nosa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexWarren Adler Wojna państwa Rose 01 Wojna państwa Rose
§ Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga (2)
Robbins Harold Handlarze snów 01 Handlarze snow
§ Rudnicka Olga (01) Zacisze 13 Zacisze 13
Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
Kalifornijska noc 01 Kalifornijska noc Adler Elizabeth
Alexandra Bracken Mroczne umysły 01 Mroczne umysły
psychologiczne+uwiedzenie+9
Warren Murphy Destroyer 122 Syndicaiton Rites