[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co prawda, to prawda - mruknęła pod nosem Molly, ale uśmiechnęła się do siebie.- No dobrze, dziewczynki, próbujemy jeszcze raz.- Frank z uśmiechem patrzył na trzyaniołki, jakimi obdarzył go Bóg, i to za jednym zamachem.Skoro Stwórca uznał za stosownesprezentować mu taką trójeczkę w cenie jednego dziecka, to znaczy, że ma poczucie humoru.Chantel już teraz była pięknością - miała okrągłą twarz cherubinka i ciemnoniebieskieoczy.Frank mrugnął do niej wesoło, wiedząc, że bardziej interesują ją kokardy przy sukienceniż ćwiczenia.Abby z kolei to była sama słodycz.Tańczyła, bo tak chciał jej tata, i dobrze się bawiłana scenie razem z siostrami.Frank znów zmusił ją do uśmiechu i ukłonu.Maady o twarzy elfa i lekko rudawych włosach me spuszczała z niego oczu i idealnienaśladowała każdy ruch. Bardzo kochał te trzy małe kobietki.- Zagraj nam teraz wstęp - zwrócił się do syna.- Jakiś szybki.Trace posłusznie przebiegł palcami po klawiaturze.Frank bardzo żałował, że nie staćgo na prawdziwe lekcje dla syna.Wszystkiego, co umiał, chłopak nauczył się ze słuchu iobserwacji.Sala wypełniła się skoczną, szybką muzyką.- Dobrze, tato?- Jesteś mistrzem.- Frank pogładził syna po głowie.- No, dziewczynki, od początku.Trenował je cierpliwie przez kolejny kwadrans, wybaczając im błędy.Pięciominutowynumer będzie może daleki od doskonałości, ale pełen wdzięku.Z czasem go udoskonalą imoże nawet trochę wydłużą.W kurorcie jest już po sezonie, ale jeśli się spodobają, mogąliczyć na następny angaż.Całe życie Franka składało się z występów i angaży.Nie widział powodu, by z jegorodziną było inaczej.Kiedy tylko zauważył, że Chantel traci zainteresowanie ćwiczeniem, natychmiastzareagował.Wiedział, że za chwilę siostry pójdą za jej przykładem.- Cudownie.- Uśmiechnął się i pocałował każdą po kolei.Uczuć nigdy im nieżałował.Szkoda tylko, że tak samo hojnie nie mógł obdarzać ich pieniędzmi.- Powalimy ichna kolana.- Czy nasze nazwisko będzie na afiszu? - spytała Chantel, wzbudzając śmiech Franka.- Chciałabyś, gołąbeczko? Słyszałaś ją, Molly?- No i co w tym dziwnego? - Molly na moment odłożyła szycie, by rozprostowaćpalce.- Wiesz co, Chantel? Chcesz być na afiszu, to najpierw naucz się tego.- Wolnym,pozornie prostym krokiem stepowym ruszył do przodu i wyciągnął rękę do żony.Dołączyłado niego bez wahania.Po dwunastu latach wspólnych występów rozumieli się bez słów.Abby usiadła przy pianinie obok Trace'a i patrzyła na rodziców zafascynowana.Gdyojciec zaimprowizował coś prostego, uśmiechnęła się.- Chantel będzie ćwiczyć tak długo, aż się tego nauczy - powiedział ojciec.- I wtedy wszyscy będziemy na afiszu.- To nie jest takie trudne.Mogę ci pokazać, jak się to robi - szepnął Trace, wsłuchującsię w stukot stóp rodziców.- Pokażesz nam wszystkim? - Ostatecznie.- zgodził się Trace, zdziwiony solidarnością młodszych sióstr.Przynich on, dziesięciolatek, czuł się jak dorosły.Uspokojona Abby oparła mu głowę na ramieniu.Patrzyła na tańczących,rozbawionych rodziców.Miała wrażenie, że właściwie zawsze się śmieją.Nawet kiedy mamazaczyna marszczyć brwi, tata zawsze potrafi ją rozbawić.Chantel też uważnie ich obserwowała, nawet trochę próbowała naśladować, ale bezpowodzenia.Abby wiedziała, że za chwilę wpadnie w furię.A w furii zawsze osiąga to, czegochce.- Ja też tak chcę - odezwała się z kąta sceny Maddy.Frank parsknął śmiechem.Nie wypuszczając Molly z objęć, wirował z nią po całejestradzie.- Naprawdę, słonko?- Popatrz, że potrafię - oznajmiła mała i z zaciętą minką, zdecydowanym krokiem -pięta, palce, pięta, palce - ruszyła na środek sceny.Zaskoczony Frank aż przystanął i w ostatniej chwili podtrzymał nieprzygotowaną nato żonę.- Popatrz, Molly.Tylko popatrz.Molly odgarnęła włosy z twarzy i z dumą, ale i żalem, jaki tylko matka możezrozumieć, patrzyła, jak jej najmłodsza córka próbuje uchwycić podstawowe zasadystepowania.I całkiem niezle jej to wychodzi.- Chyba będziemy musieli kupić jeszcze jedną parę butów do stepowania, Frank.- Na to wygląda.- Frank poczuł głęboką satysfakcję.- A teraz spróbuj to.- Pokazywałjej wolno i dokładnie.- Podskok, jedna noga, druga noga, przytup.Musnąć podłogę, krok,musnąć, krok i krok w bok.Wziął Maddy za rękę i uważnie, dostosowując się do jej małych kroczków, ruszył wtan.Ona razem z nim.- A teraz to.- Był coraz bardziej przejęty.- Synku, podaj mi rytm.Słuchaj, jak liczę,Maddy.Raz i dwa, i trzy, i cztery.Przytup.Lekko.Najpierw pięta, potem palce.Mała naśladowała go płynnie i bez wahania.- Molly, patrz, przecież to prawdziwa tancerka.Frank chwycił córkę w ramiona i podrzucił do góry.Aż zapiszczała, ale nie ze strachu.Wiedziała, że jej nie upuści, Lot w powietrzu, choć krótki, był tak samo podniecający jaktaniec.Czuła, że ani jednego, ani drugiego nigdy nie będzie miała dość. ROZDZIAA PIERWSZY- Pięć, sześć, siedem, osiem!Dwadzieścia cztery stopy równocześnie uderzyły o podłogę.Jak cudowne byłotowarzyszące temu echo! Dwanaście ciał skręciło się, podskoczyło i opadło, jakby byłyjednym.Lustra odbijały ich postacie.Ramiona na sygnał biegły w górę, nogi unosiły się,głowy pochylały i skręcały.Pot spływał strumieniami.A jego zapach oznaczał teatr.Pianino bębniło i stara sala prób rozbrzmiewała muzyką.Tak jak wczoraj iprzedwczoraj bolały mięśnie, a serca waliły jak młotem.I tak miało być jutro i pojutrze, i zarok.Tak długo, jak wytrzyma stary budynek.Ogromna sala widziała już niejedną gwiazdę.One też ćwiczyły na tej wyświeconejprzez stopy podłodze.Oprócz nich robiły to setki nieznanych i zapomnianych.Tu byłprawdziwy Broadway, jakiego publiczność nigdy nie miała okazji oglądać.Asystent choreografa, w zaparowanych od potu okularach, klaskaniem wyznaczałrytm i wykrzykiwał polecenia.Stojący obok niego sam choreograf, ten, który opracowałukład, obserwował wszystko oczami czujnymi jak u ptaka.- Stop!Muzyka ucichła.Tancerki przystanęły i odetchnęły.Ze zmęczenia, z poczuciem ulgi.- Za wolno, moje panie, za wolno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •