[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To sprawiło, żepoczuł się zaniepokojony.Przestraszył się, że przez swą gwałtowność zrobił jej jakąś krzywdę albo zadał ból.Znał siebiei wiedział, że nie jest wzorem delikatnego, subtelnego kochanka.Jednak pasja, która nim owładnęła, nie dała się porównaćz niczym, co do tej pory przeżył.Jeszcze raz przyjrzał jej sięuważnie.Nie wyglądała na cierpiącą.Wręcz przeciwnie -uśmiech zadowolenia na jej ustach pozwalał mieć nadzieję, żenie będzie musiał za nic przepraszać.Chyba poczuła na sobie jego wzrok, bo leniwie rozchyliłapowieki i spojrzała mu prosto w oczy.- Mmm.- wydała odgłos, który był zarówno odpowiedzią, jak i pytaniem.- Też tak myślę - odparł z uśmiechem, po czym przejechałpalcem po jej policzku, brodzie i szyi.Kształt jej podbródkawyrażał dumę i upór, który jednak udało mu się złamać.Zadowolony z siebie, pochylił się i dotknął ustami czubka jej brody.- Nie jest ci zimno? - zapytał.- Nie wiem, może trochę.- Poczuła dreszcz, który nie miałnic wspólnego z uczuciem chłodu, ale uznała, że będzie todobra wymówka.On zaś miał ochotę otoczyć ją ramionami, przytulić, ogrzaći nigdy już nie wypuścić.Gdy to sobie uświadomił, poczułgdzieś w żołądku nieprzyjemny skurcz.W taki mniej więcejsposób odczuwał strach, który ostatni raz ogarnął go dawno,dawno temu.- Może dorzucimy do ognia? - szepnęła Julia.Nie mogłasię powstrzymać, żeby nie odgarnąć jego poplątanych włosów.- Zaraz to zrobię.- Nachylił się, żeby pocałować ją lekkow policzek, lecz zamiast tego znowu skusił się na ponętne,nabrzmiałe usta.Oderwał się od nich dopiero wtedy, gdy obydwoje byli gotowi do następnej przygody.Rozdział dwudziesty ósmyWiększość osób nie znosi listopada, bo uważa, że to najsmutniejszy miesiąc w roku.Julia była innego zdania.Listopadzawsze wydawał jej się najsympatyczniejszym i najbardziejurozmaiconym miesiącem.Lubiła go, gdyż niósł zapowiedzzbliżających się Zwiąt Bożego Narodzenia.Poza tym bardzoodpowiadała jej zmienność listopadowej pogody, podobały jejsię poranne mgły i popołudniowa przejrzystość.Powietrze byłowtedy czyste i chłodne, a jego rześkość dodawała jej energiido pracy.W przenikliwym chłodzie wieczorów czuć zaś byłozbliżającą się zimę, ze wszystkimi jej urokami i niespodziankami.W tym roku jej ulubiony miesiąc był szczególnie barwnyi radosny.Stało się tak oczywiście za sprawą romansu z Patrykiem.I choć temperatura ich związku podnosiła się z dnia na dzień,Julia uważała, że są w swych działaniach rozważni i bardzoostrożni.Kiedy spotykali się w domu przed południem, zachowywali bezpieczny dystans i nie afiszowali się z tym, co ichłączy.Jeden tylko raz zdarzyło im się odstępstwo od tej niepisanej reguły, gdy w uporządkowanej i świeżo odnowionejspiżarni nie zapanowali nad sobą i zaczęli zdzierać z siebieubrania.Julia musiała przyznać, że to ona ponosiła odpowiedzialność za ten wyskok.Kiedy zobaczyła Patryka przy pracy,kiedy poczuła jego znajomy zapach, po prostu nie zdołała siępowstrzymać.Bez słowa wciągnęła go do ciasnego pomieszczenia i zatrzasnęła drzwi, a on jakoś nie próbował się bronić.Całe szczęście nie było przy tym żadnego z robotników.Prawda była jednak taka, że coraz trudniej było im się trzymaćSiostry z klanu MacGregor 389z dala od siebie.Ośmiogodzinny dzień pracy był dla nich prawdziwą udręką, którą po godzinach rekompensowali sobiez nawiązką.Dni tygodnia wlokły się straszliwie, a weekendy,które mogli spędzić razem, zawsze były o wiele za krótkie.Cieszyli się sobą w każdej wolnej chwili, a mimo to nic niewskazywało, żeby ten nienasycony głód doznań miał być prędko zaspokojony.- Muszę powiedzieć, że wyglądasz na zadowoloną, czymoże raczej: zaspokojoną - zauważyła Laura nie bez złośliwości, gdy zjawiła się w jej nowym domu, by zgodnie z dawnątradycją udekorować, jak zwykle grubo przed czasem, świąteczną choinkę.- Ja bym powiedziała, że Julka jest uspokojona - wtrąciłaAmelia, nie odrywając się od segregowania bombek.- A nie mam powodów, żeby być spokojna? - zapytałaJulia, stojąc na wysokiej drabinie, dzięki której miała nadziejędosięgnąć czubka drzewka.- Dom jest już prawie gotowyi wygląda dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam.Właśnie, zapomniałam zapytać, jak wam się podoba mój salon?- Jest piękny! - potwierdziły zgodnym chórem, rozglądając się po słonecznym pomieszczeniu.Piękna drewniana podłoga, sztukaterie na suficie, drewnianeframugi dużych okien i drzwi, a przede wszystkim ogień trzaskający w kamiennym palenisku, czyniły pokój wyjątkowo ciepłym i przytulnym.Na ścianach wisiały dwie akwarele autorstwa brata Julii, a na niskim stoliku obok sofy stała misa wykonana przez jej matkę.Poza tym w salonie nie było zbyt wieluozdób.Szczególną uwagę zwracał staroświecki wózek dla lalek,w którym Julia trzymała gazety, oraz kilka okazałych roślinstojących przy oknach w olbrzymich donicach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexBogaty Ojciec Biedny Ojciec dla młodzieży Robert Kiyosaki i Sharon L. Lechter full
008. Robert Jordan Koło Czasu t4 cz2 Ten, Który Przychodzi Ze Œwitem
010. Robert Jordan Koło Czasu t5 cz2 Spustoszone Ziemie
Roberts John Maddox Nova Roma 01 Operacja Marka Scypiona (2)
07. Robert Jordan Koło Czasu t4 cz1 Wschodzšcy Cień
012. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz2 Czarna Wieża
002. Robert Jordan Koło Czasu t1 cz2 Oko Œwiata
001. Robert Jordan Koło Czasu t1 cz1 Oko Œwiata
Pitlik Herbert, Die Protokolle der Weisen von Zion aus der Sicht nach 100 Jahren
Julio Cortazar Gra w klasy(1)