[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co to jest ten niebieski półmisek?- Dwa jajka sadzone, smażony bekon, frytki, herbatniki i kawa bez ograniczeń.- Codysięgnął po papierosa, po czym położył nogi na krześle stojącym obok krzesła Nathana.- Dzwoniłeś do niej?Nie było sensu udawać, że nie chce o tym mówić.Gdyby rzeczywiście tak było, mógłprzecież bez trudu znalezć jakąś wymówkę, żeby zostać na budowie.Przyszedł do baru tylkodlatego, że liczył na szczerość przyjaciela, bez względu na to, czy prawda będzie miła, czynie.- Nie, nie dzwoniłem.- Pokłóciliście się?- Trudno to nazwać kłótnią.- Nathan przypomniał sobie porcelanowe skorupy napodłodze.- A może to była kłótnia? Sam nie wiem.- Zakocham często się kłócą.Nathan znowu się uśmiechnął.- Ona pewnie też by tak powiedziała.- To rozsądna kobieta.- Cody nalał sobie drugi kubek kawy.Zauważył przy tym, żeNathan jeszcze nie tknął swojej.- Nie wiem, o co wam poszło, ale sądząc po twojej minie, toona wygrała.- Mylisz się.%7ładne z nas nie wygrało.Cody milczał przez chwilę, stukając łyżeczką w stół w rytm piosenki z grającej szafy.- Mój stary posyłał matce kwiaty, kiedy się poprztykali - powiedział w końcu.- Tozawsze skutkowało. - To nie takie proste.Cody poczekał, aż postawią przed nimi dwa olbrzymie talerze, puścił oko do kelnerki irzucił się najedzenie.- Nathan - zaczął z pełnymi ustami - wiem, że jesteś człowiekiem skrytym.Szanujętwoją prywatność.Przez ten czas, kiedy z tobą pracuję, dużo się od ciebie nauczyłem,zwłaszcza jeżeli chodzi o organizację, kontrolę i profesjonalizm.Wydaje mi się, że staliśmysię dla siebie kimś więcej niż tylko współpracownikami.Masz jakiś kłopot z kobietą, wal,bracie.Kto cię lepiej zrozumie niż drugi mężczyzna? Co, oczywiście, nie znaczy, że znam sięna kobietach lepiej niż ty.Przed zakurzoną witryną baru zatrzymała się z piskiem mała furgonetka.- Jackie chciała jakiejś wiążącej decyzji, a ja nie mogłem jej tego dać.- Nie mogłeś? - Cody posmarował herbatnik miodem.- A może raczej nie chciałeś?- Nie w tym przypadku.Z pewnych przyczyn, o których wolałbym nie mówić, niemogłem obiecać jej małżeństwa i rodziny.A ona tego pragnie.Tego potrzebuje.Chciała,żebym jej to przyrzekł, a ja nie składam obietnic bez pokrycia.- No cóż, to twoja decyzja.- Cody nabił na widelec soczysty plaster bekonu.- Wydajemi się, że nie jesteś szczęśliwy.Jeżeli jej nie kochasz.- Nie powiedziałem, że jej nie kocham.- Nie powiedziałeś? Musiałem cię zle zrozumieć.- Posłuchaj, Cody, małżeństwo jest czymś bardzo ryzykownym nawet wtedy, gdydwoje ludzi myśli tak samo, ma takie same poglądy i zwyczaje.Natomiast gdy różnią się oniod siebie tak bardzo jak Jackie i ja, coś takiego w ogóle nie wchodzi w rachubę.Ona chcemieć dom i dzieci i nie przerażaj ej związane z tym zamieszanie.Ja tygodniami bywam wpodróży, a kiedy wracam do domu, chcę - urwał, bo sam już nie wiedział, czego chce.Aprzecież dawniej doskonale to wiedział.- Tak, to rzeczywiście poważny problem.- Cody pokiwał głową.- Ciąganie za sobąkochającej kobiety, zmuszanie jej, żeby dzieliła z tobą te anonimowe pokoje w hotelach isamotne posiłki, to byłaby wielka niewygoda.Trzymanie jej w domu, żeby czekała na twójpowrót, to byłaby wręcz męka.Nathan oderwał wzrok od okna i spojrzał z wyrzutem na przyjaciela.- To byłoby w stosunku do niej nie fair.- Pewnie masz rację.Lepiej być samotnym i nieszczęśliwym, niż zaryzykowaćszczęście we dwoje.Jajka ci stygną, szefie.- Szanse na udane małżeństwo są pół na pół. - Tak, statystyki to parszywa rzecz.Człowiek się zastanawia, po co ludzie w ogóleryzykują.- Ty jakoś nie zaryzykowałeś.- Tylko dlatego, że nie znalazłem odpowiednio wrednej baby.- Cody z uśmiechemzmiótł z talerza resztki bekonu i jajka.- Chyba zajrzę do Jackie w przyszłym tygodniu -rzucił, a widząc nagle pobladłą twarz Nathana, dodał: - Posłuchaj, stary, jeżeli kobieta wnosiświatło w życie mężczyzny, a on ucieka do cienia, powinien wiedzieć, co ryzykuje.Czynaprawdę chcesz, żeby ktoś inny z tego skorzystał?- Posuwasz się za daleko, Cody!- Nie.To ty posunąłeś się za daleko.- Cody wychylił się do przodu.Na jego twarzyodmalowała się powaga.- Coś ci powiem, Nathan.Jesteś świetnym facetem i genialnymarchitektem.Nie kłamiesz i nie idziesz na skróty.Walczysz o swoich ludzi i o swoje zasady.Nie jesteś na tyle tępy, żeby nie iść na kompromis, kiedy zajdzie taka potrzeba.Bez niej nadalbędziesz takim samym człowiekiem, ale z nią możesz stać się kimś o całe niebo lepszym.Onabardzo dużo dla ciebie zrobiła.- Wiem.- Nathan odsunął na bok nietknięty talerz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •