[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może jednak jej siostrzenicy brakowało doświadczenia z mężczyznami i stąd brały się wszystkie problemy?- Wiesz, Caro, baronowi musi chyba na tobie zależeć - zaczęła ostrożnie.- Przecież inaczej nie adorowałby cię tak ostentacyjnie.Zwłaszcza, że, jak rozumiem, nie ma z tobą łatwego życia.- Ja mu nie każę wciąż do nas przychodzić!- Może pokochał w tobie właśnie to, czego mu brakuje - ciągnęła Jessica, nie zważając na protesty.- Aagodność, spokój.Wiesz, przeciwieństwa często sięprzyciągają.- Przeciwieństwa może tak, ale woda i ogień nigdy -powiedziała z mocą Caroline i ponownie sięgnęła polutnię.Po chwili pokój napełniły niespokojne, gwałtowne dzwięki, które Jessice przypominały uciekająceprzed lwem jagniątka.5Lord Radford dopiero przy porto rozpoczął rozmowę na temat swoich zalotów.George pogodził sięjuż z tym, że przegra zakład.Minął mu nawet apetytna łososie.Pozostał tylko niesmak związany z samąistotą ich umowy.- Wiesz co, Jason, to jednak nie był najlepszy pomysł z tym ciągnięciem losów - zauważył.- W tensposób nie wybiera się żony.Baron, który właśnie sprawdzał klarowność wina,spojrzał na niego zza kieliszka.- Czy mnie słuch myli, czy też chcesz odwołać zakład? - zapytał kpiąco.- A może boisz się przegranej, co?George Fitzwilliam machnął nerwowo lewą ręką.- Nie, nie chodzi mi o te łowiska.Chętnie i tak sceduję na ciebie moje prawa.Tylko.- urwał i w zamyśleniu spojrzał na przyjaciela - kiedy was widzę razem,odnoszę takie wrażenie, jakbyście właśnie wracali z pogrzebu ukochanego wujka! I w dodatku przed chwilądowiedzieliście się, że nic wam nie zapisał! Nie, Jason!Nie chcę, żebyście oboje byli nieszczęśliwi do końcażycia.Małżeństwo to poważna sprawa.- Zgadzam się, mój drogi.A ja w dodatku przyrzekłem ciotce, że pozna niedługo nazwisko mojej narzeczonej.- Lord Radford rozłożył ręce, bacząc przy73tym, żeby nie rozlać porto.- Jak widzisz, jestem w sytuacji bez wyjścia.Przerwał na chwilę, żeby napić się wina.Smakowało doskonale, a jego czerwona, klarowna barwacieszyła oczy.- Oczywiście, panna Hanscombe w zupełności miodpowiada - podjął po chwili.- Co prawda jest w niejcoś.dziwnego, ale myślę, że będzie dobrą żoną.Chcęjutro porozmawiać o tym z jej ojcem.Tak swoją drogą, chyba zaproszę ich wszystkich do siebie do Wil-dehaven.Sezon już się przecież kończy, trzeba tylkokupić Caroline jakieś nowe stroje.Tak, to dobry pomysł - stwierdził zdecydowanie i wstał ze swego fo(tela.- A teraz wybacz, ale muszę cię opuścić.Obiecałem odebrać narzeczoną z wieczorku muzycznegou lady Beechwood.George natychmiast poszedł w jego ślady.- Ja też pojadę - powiedział.- Powinienem miećgdzieś tutaj zaproszenie.Chcę zobaczyć, jak ci pójdzie.Kamienica Beechwoodów leżała nieopodal, dlatego dotarli tam w ciągu paru minut.Od razu też stało się jasne, że są ostatnimi gośćmi.W holu nie byłonikogo poza służbą.Nawet gdyby nie znali domu,bez trudu odnalezliby drogę, gdyż z salonu dobiegały do nich jakieś nieziemskie dzwięki.Baron od razurozpoznał głos panny Smythe-Foot zmagającej sięz jedną z arii Mozarta.Im byli bliżej, tym większąmieli ochotę się wycofać.Podążali jednak wytrwalew kierunku jęków i wrzasków.Ta wytrwałość została w końcu nagrodzona, ponieważ aria zakończyła sięwreszcie miaukliwym crescendo.Wreszcie nastąpiła tak pożądana dla uszu przerwa.Lord Radford rozglądał się dookoła, chcąc odnalezć74Caroline, o której nawykł już myśleć moja narzeczona".Wreszcie ją spostrzegł, chociaż nie było to łatwe.Chyba po raz pierwszy pomyślał, że dziewczyna może specjalnie się tak ubierać, żeby odwrócić odsiebie uwagę.Szybko jednak o tym zapomniał i natychmiast do niej podszedł.Szukała właśnie czegoś w swojej torebce i nie zauważyła jego ukłonu.Drgnęła dopiero, kiedy usłyszała jego głos:- Dobry wieczór, panno Hanscombe.Jak się panipodobały występy? Pamiętam, że wspominała panio swoim afekcie do muzyki.Caroline uniosła główkę i spojrzała mu twardow oczy.- Nie wydaje mi się, żeby to wycie można było nazwać muzyką - rzekła śmiało.- Dobrze, że nie mógłtego słyszeć sam Mozart, inaczej pewnie umarłby zewstydu.Jason posłał jej promienny uśmiech.Więc jednakCaroline potrafiła myśleć krytycznie! To był, oczywiście, dobry znak.- Najzupełniej się z panią zgadzam - zadeklarował.-Zresztą, prawdę mówiąc, nie przepadam za śpiewem.Zawsze wydawał mi się pretensjonalny.Co innego muzyka instrumentalna.Panna Hanscombe zmarszczyła nosek i potrząsnęła lokami tak, że spadły jej aż na oczy.- Nie, nie, to nie ma znaczenia.Muzyka jest tylkojedna i może być albo dobra, albo zła.Musi jednakwspółgrać z naszymi wewnętrznymi odczuciami, ponieważ inaczej zamienia się w żałosny.- urwała nagle i spłoszona zerknęła na interlokutora.- O, przepraszam.Nie powinnam być tak pochopna w swoich75ocenach.Mam nadzieję, że panna Smythe-Foot majakąś przyjemność z tego, że śpiewa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexEllora's Cave Wyndham Werewol Love's Prisoner Davidson, Mary
Nichols Mary Panowie z Klubu Piccadilly 06 Misja komandora
Wiley J.K. Lasser's From Ebay to Mary Kay 6th
Mary Higgins Clark Córeczka tatusia
Monroe Mary Alice Lato marzen
Children of God Mary Doria Russell
Tom 2 Niezapomniane lato Balogh Mary
Gibson Howard To cialo Michaela Chandlera
1540. wszyscy brać‡mi być‡ powinni justyna steczkowska
Suzanne Young Plaga samobojcow