[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stolica wynurzała się coraz wyraziściej z sinawej odda-li.Wieże rysowały się długą linią na błękicie.Spiętrzone dachy StaregoMiasta, kryte czerwoną dachówką, płonęły w blaskach wieczornych.Nic wspanialszego nie widzieli nigdy w życiu Litwini nad owe murybiałe i wyniosłe, poprzecinane mnóstwem wąskich okien, zwieszającesię na kształt stromych wiszarów nad wodą; domy zdawały się wyra-stać jedne z drugich, wysoko i jeszcze wyżej; nad ową zaś zbitą i zacie-śnioną masą tynów, ścian, okien, dachów bodły niebo wieże strzeliste.Ci z żołnierzy, którzy już byli w stolicy bądz na elekcji, bądz prywat-nie, objaśniali innym, co który gmach znaczył i jakie nosił miano.Szczególniej Zagłoba, jako bywalec, uczył swoich laudańskich, oni zaśsłuchali go pilnie, dziwiąc się jego słowom i samemu miastu. Patrzcie na ową wieżę w samym pośrodku Warszawy  mówił.Oto arx regia! %7łebym tyle lat żył, ile obiadów tam u królewskiego stołuzjadłem, Matuzala bym w kozi róg zapędził.Nie miał też król bliższe-go ode mnie konfidenta; mogłem wybierać między starostwami jakomiędzy orzechami, a rozdawać je tak łatwo jak ufnale.Siła ludzi pro-mowałem, a gdym wchodził, to senatores w pas mi się kłaniali, po ko-zacku.Pojedynki też na oczach królewskich odbywałem, bo mnie lubiłwidzieć przy robocie, marszałek zaś musiał zamykać oczy. Srogi gmach!  rzekł Roch Kowalski. I pomyśleć, że wszystkoto ci psiajuchowie mają w ręku! I łupią okrutnie!  dodał Zagłoba. Słyszę: kolumny nawet z mu-rów wydzierają i do Szwecji wywożą, które są z marmurów i innychkosztownych kamieni.Nie poznam miłych kątów, a przecie słusznierozmaici scriptores zamek ów za ósmy cud świata uważają, bo oprócztego ma król francuski zacny dworzec, ale kiep w porównaniu do tego! A owo, co to za druga wieża w pobliżu na prawo? To Zwięty Jan.Jest z zamku do niego krużganek.W tym to ko-ściele objawienie miałem, bo gdym raz po nieszporze przyzostał, słyszęgłos od sklepienia:  Zagłoba, będzie wojna z takim synem, królemszwedzkim, i calamitates wielkie nastąpią! Ruszyłem co tchu do królai powiadam, com słyszał, a tu ksiądz prymas pastorałem mnie w kark: Nie powiadaj głupstw, pijany byłeś! Mają teraz.Ten drugi kościół,zaraz tam obok, to jest collegium Jesuitarum; trzecia wieża opodal tocuria, owa czwarta w prawo, marszałkowska, a ów zielony dach toDominikanie; wszystkiego nie wymienię, choćbym językiem tak umiałobracać jak szablą.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG119 Chyba nie masz takiego drugiego miasta na świecie!  zawołałjeden z żołnierzy. Dlatego też wszystkie nacje nam go zazdroszczą. A ów cudny gmach na lewo od zamku? Za Bernardynami? Tak jest. To pallatium Radziejowskianum, dawniej Kazanowskich.Uważa-ją go za dziewiąty cud świata, ale zaraza na niego, bo w tych to murachzaczęło się nieszczęście Rzeczypospolitej. Jakże to?  spytało kilka głosów. Bo jak się wziął pan podkanclerzy Radziejowski z żoną wadzić iwojować, tak król się za nią ujął.Wiecie, waćpanowie, co o tym ludziemówili, a to pewno, że i sam podkanclerzy myślał, że mu się żona wkrólu kocha, a król w niej; za czym przez invidię do Szwedów uciekł iwojna się rozpoczęła.Co prawda, siedziałem wtedy na wsi i końca onejsprawy nie widziałem, jeno z relacji, ale to wiem, że ona nie do króla,tylko do kogo innego przedtem słodkie oczy, jako marcepan, robiła. Do kogo?Zagłoba pokręcił wąsa. Do tego, do którego i wszystkie jako mrówki do miodu lazły, je-no mi się nazwiska nie godzi mówić, gdyż zawsze brzydziłem się cheł-pliwością.Przy tym zestarzał się człek, zestarzał, zdarł się jako mio-tła, zamiatając nieprzyjaciół ojczyzny, ale niegdyś nie było większegonade mnie gładysza i dworaka, niech Roch Kowalski przyświad.Tu spostrzegł się pan Zagłoba; że Roch żadną miarą owych czasówpamiętać nie może, więc tylko ręką machnął i rzekł: Wreszcie, co on tam wie!Po czym pokazał jeszcze towarzyszom pałac Ossolińskich i Ko-niecpolskich, który ogromem prawie Radziejowskiemu był równy,wreszcie wspaniałą villa regia, a wtem słońce zaszło i mrok nocny po-czął nasycać przestworze.Huk działa rozległ się na murach warszaw-skich i trąby ozwały się długo i przeciągle na znak, iż nieprzyjaciel sięzbliża.Pan Sapieha oznajmił też swoje przybycie palbą z samopałów, abyducha mieszkańcom stolicy dodać, po czym tejże jeszcze nocy począłprzeprawiać wojsko za Wisłę.Przeprawiła się więc pierwsza laudań-ska, za nią pana Kotwicza, za nią Tatarzy Kmicicowi, za nią Wańkowi-czowa, razem ośm tysięcy ludzi.W ten sposób byli zarazem Szwedziwraz z nagromadzonym łupem otoczeni i pozbawieni dowozu, panuNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG120Sapieże zaś nie pozostawało nic więcej, jak czekać, póki z jednej stro-ny pan Czarniecki, z drugiej król wraz z koronnymi hetmany nie przy-ciągnie, tymczasem zaś pilnować, aby się jakowe posiłki do miasta nieprzekradły.Pierwsze wieści przyszły od pana Czarnieckiego, ale niezbyt po-myślne, donosił bowiem, że wojsko i konie tak ma strudzone, iż w tejchwili nie może żadnego w oblężeniu wziąść udziału.Od czasu bitwypod Warką dzień w dzień był w ogniu, a od pierwszych miesięcy rokustoczył dwadzieścia jeden większych bitew ze Szwedami, nie liczącpodjazdowych utarczek i napadów na mniejsze oddziały.Piechoty naPomorzu nie dostał, do Gdańska dotrzeć nie mógł; obiecywał, co naj-więcej, trzymać resztą sił w szachu tę armię szwedzką, która pod Ra-dziwiłłem, pod bratem królewskim i Duglasem stojąc u Narwi, prze-myśliwała, jakoby oblężonym przyjść w pomoc.Zaś Szwedzi gotowali się do obrony z właściwym sobie męstwem ibiegłością.Jeszcze przed przyjściem pana Sapiehy spalono Pragę,obecnie poczęli ciskać granaty na wszystkie przedmieścia, jako naKrakowskie, Nowy Zwiat, a z drugiej strony na kościół Zw.Jerzego iPannę Marię.Płonęły tedy domostwa, gmachy i kościoły.W dzień dy-my wiły się nad miastem na kształt chmur gęstych i czarnych.W nocowe chmury stawały się czerwone i snopy iskier wybuchały z nich kuniebu.Za murami błąkały się tłumy mieszkańców bez dachu nad gło-wą, bez chleba, niewiasty otaczały Sapieżyński obóz z płaczem o miło-sierdzie; widziano ludzi uschniętych z głodu na szczypki, widzianodzieci umierające z braku pokarmu, w objęciach wychudłych matek;okolica zmieniła się w padół łez i nędzy,Pan Sapieha, nie mając piechoty ni dział, czekał i czekał na nadej-ście króla, tymczasem przychodził, ile mógł, w pomoc ubogim, rozsy-łając ich partiami w mniej zniszczone okolice, w których jako tako mo-gli się wyżywić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •