[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Więc co się stałoz laską z ukrytą szpadą?Lal skinęła w kierunku drewnianego pręta z palisandru, opartego o ścianę izby. Pokrywa ją tyle kurzu, \e wystarczyłoby dla królewskiej biblioteki.Czasem jej u\ywam dostrącania owoców, do robienia na ziemi rysunków dla Choushi-wai.Dziecko nie ma pojęcia, colaska zawiera, a ja ju\ zapomniałam.I to mi odpowiada. No i tak być powinno. Soukyan był senny, przymknął oczy. Ale czy odpowiada to lascez ukrytą szpadą? Oto pytanie. Zachichotał cicho. Ju\ trzy razy ta wykwintna broń uratowałami \ycie, więc mam powody, aby się o nią troszczyć.Czy pojmujesz, co mam na myśli? Pojmuję doskonale  powiedziała Lal głosem bez wyrazu. Właśnie o to chodzi.Nigdy nieznałam nikogo bardziej nieszczerego, pomijając czarnoksię\ników.Zrozum mnie raz na zawsze:miejsce tej laski i moje jest tutaj.Nie próbuj tego zmieniać.Mo\esz tu spać, na macie tej małej.Byłaby niezmiernie przejęta, gdyby o tym wiedziała. Rozkładając i trzepiąc słomianą matę,rzuciła przez ramię:  Je\eli o mnie chodzi, twój łuk ocalił mi \ycie co najmniej trzy razy, więcjesteśmy kwita.To tyle w tej kwestii.Zjedliśmy ju\, porozmawialiśmy, teraz zaśniemy, a ranopo\egnamy się jeszcze raz. Odwróciła się, \eby spojrzeć mu w twarz, a w jego oczach o złotymodcieniu wreszcie o\yły emocje. Ile ju\ razy się \egnaliśmy? Straciłam rachubę gdzieśw okolicach Arakli. To mnie nie dziwi  odparł staruszek. Znikłaś mi wtedy z oczu.Było to na placutargowym, pełnym pijanych \ołnierzy, gdy połowa kramów stała w ogniu, a ty skuliłaś się nad tą biedną szaloną ulicznicą, jak sheknath nad młodym. Wstał, oczy mu pociemniały, patrzyłgdzieś w dal. Byłem pewien, \e nie \yjesz.Przez trzy lata byłem pewien.Słońce wschodzi,gwiazdy bledną, wietrzyk dzisiaj jest przyjemny, piwo w Chun marne, Lal odeszła. Szukałam cię  powiedziała z nagłą \arliwością. Zostawiałam wiadomości wszędzie,gdzie mogłeś o mnie pytać.A wypatrzyłam cię na Gościńcu Królowej  zazwyczaj tamtędyjezdziłeś, niepomny ostrze\eń  wiedziałam dokąd zmierzasz, ale nie wiedziałam, czy jeszczekiedykolwiek zobaczę cię \ywego.Czym się to ró\niło? Czym się ró\niło od rozstania w Chethna Bata? W Rhyak? Soukyanie, nigdy nie było nam pisane być przyjaciółmi, kolegami,towarzyszami, czy jak to jeszcze nazwać.Nigdy nie będziemy pewni, o co mamy prawo siebiezapytać, więc jesteśmy sobą wzajemnie zmęczeni i tych po\egnań wystarczy po czterdziestulatach.Zostało nam ju\ niewiele \ycia i teraz nie pragniemy tego samego.Zpij dobrze i odejdz. A moja wiadomość dla Lal?  Siwy, wymizerowany i nieugięty, stał zbyt blisko niej,pachniał drogą biegnącą przez dawno ju\ ścięte lasy, zapomnianymi opowiadaniami,miasteczkami i ludzmi, którzy dawno zostali za nim. Czy Lal tej wiadomości ju\ nie otrzyma? Włó\ ją do butelki i rzuć do morza z przylądka Dylee.Zaczęli przypatrywać się sobienawzajem z za\yłością prawie nie do zniesienia.Jedne wspomnienia goniły następne.W końcuLal nieznacznie wzruszyła ramionami  uszłoby to uwagi ka\dego, z wyjątkiem tego starca. Niech to wszyscy diabli  powiedziała  chyba w ogóle dzisiaj nie zasnę. Nie wiadomo. Soukyan usadowił się na macie do spania. Gdzie jest twoja? Przyciągnijją tu i porozmawiajmy.Tak jak dawniej w nocy rozmawialiśmy, gdy ju\ znalazłaś odpowiedniągałązkę do czyszczenia zębów.Pamiętasz małą łódeczkę na Su-sathi?Człowiek stary ma pewne przywileje  odrzekła Lał  a najcenniejszy z nich to przywilejpamiętania dokładnie tego, co chce się pamiętać, niczego więcej. Ale uśmiechała się, gdyprzynosiła z kąta swoją matę. Proszę bardzo, porozmawiajmy o przeszłości.O czym tylkozechcesz, ale o niczym, co dotyczy choćby jutra.Zgoda? Zgoda i bardzo się z tego cieszę. Starzec czekał cierpliwie, kiedy usadowiła się na macie,splatając swoje zadziwiająco długie nogi i podpierając podbródek na zaciśniętej sękatej pięści.Długo się zastanawiałem, czy kiedykolwiek pojechałaś do domu. Nie  odparła gwałtownie. Nie, nigdy.Wykradziono mnie i sprzedano, i ponowniesprzedano, a nikt się nie pofatygował, aby mnie odszukać.Co to za dom? Soukyanie, je\eliktokolwiek na świecie wie lepiej. Urwała i popatrzyła w bok.Kiedy znowu się odezwała,w jej głosie nie było emocji. O tym te\ nie będziemy mówić. Zgoda. Staruszek pochylił się do przodu, jakby chciał dotknąć jej twarzy, ale tego niezrobił. Pewnie, raczej powspominajmy jakieś miejsce, w którym byliśmy razem bardzo dawnotemu.Pomówmy o Surijat. Surijat?  Lal się zdziwiła. Surijat.Ta śliczna mała miejscowość poło\ona wysoko wśród gór Durli, dokąd konwojowaliśmy karawanę.Surijat, tak, pamiętam. Teraz mówisz o Toshtiyk.W Surijat byliśmy wcześniej ni\ w Toshtiyk.Akurat zeszłaś naląd i spotkaliśmy się na nabrze\u. Kulpai  powiedziała Lal. Kulpai, ale to nie było na nabrze\u, tylko w więzieniu.Nieoczekiwanie zaśmiała się gardłowo. Powiedziałam Choushi-wai, \e jesteś równiezgrzybiały jak ja, i chyba miałam rację, skoro zapomniałeś o areszcie w Kulpai.Dostałam się tamrazem z bandą przemytników.Nigdy nie dowiedziałam się, za co mnie zamknęli.Soukyan uśmiechnął się szeroko, ukazując ciemne zęby. Mo\e i tak.A zatem Kulpai.Wa\ne, \e się tam spotkaliśmy, i co najwa\niejsze, uciekliśmystamtąd następnej nocy.Pamiętasz to? Lepiej ni\ ty  cierpko odrzekła staruszka. To było trzeciej nocy i nigdy nie śmiałabymtego nazwać ucieczką.Dozorca więzienny. zawahała się na chwilę  dozorca więziennyzasnął, tak było.A ty odczepiłeś mu klucze od paska i otworzyłeś wszystkie cele.A widzisz?Pamiętam Kulpai.Soukyan pochylił się jeszcze bli\ej, ale się ju\ nie uśmiechał.Spostrzegła bliznę wzdłu\ linii\uchwy, na wpół schowaną w siwej brodzie. Nie, nie, nie tak było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •