[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłem przekonany, że rozmawiają o tej opowiastce, ale nigdy bym nie pomyślał, że któryś z nich włada językiem włoskim.Zachciało mi się wymiotować, ale nie przypominam sobie, bym to zrobił.Spytałem, czy ktoś zechciałby mi przynieść odrobinę wody.Odczuwałem niewymowne pragnienie.Don Juan przyniósł mi wielki rondel.Postawił go na ziemi w pobliżu ściany.Przyniósł także mały kubek lub puszkę.Zanurzył ją w rondlu i podał mi, mówiąc, żebym nie pił, tylko odświeżył wodą usta.Woda wyglądała dziwnie: lśniła i błyszczała niczym gęsty lakier.Chciałem zagadnąć o to don Juana i mozoliłem się, by wyrazić myśli po angielsku, gdy uprzytomniłem sobie, że on nie mówi tym językiem.Przeżyłem chwilę wielkiej konsternacji i zdałem sobie sprawę, że choć wiem, co mam na myśli, nie mogę tego wypowiedzieć.Chciałem skomentować dziwny wygląd wody, ale w następstwie tego pragnienia nie pojawiły się słowa; miałem uczucie, że zamiast nich z moich ust dobywają się moje nie wypowiedziane myśli niejako w płynnej formie.Miałem wrażenie, jakbym wymiotował bez najmniejszego wysiłku, bez skurczów przepony.To był przyjemny strumień płynnych słów.Napiłem się.Wrażenie, że wymiotuję, ustąpiło.Odtąd nie słyszałem już żadnych hałasów, zauważyłem natomiast, że mam trudności z ogniskowaniem wzroku.Rozejrzałem się za don Juanem, a odwracając głowę, spostrzegłem, że moje pole widzenia skurczyło się do rozmiarów niewielkiego koła przed oczami.Nie było to doznanie budzące strach czy też nieprzyjemne, przeciwnie - było to coś nowego: mogłem dosłownie posuwać się po terenie, skupiając wzrok na jednym punkcie, a potem kręcąc powoli głową w dowolnym kierunku.Kiedy po raz pierwszy zszedłem z werandy, spostrzegłem, że wszędzie panuje ciemność; w oddali unosiła się tylko łuna miejskich świateł.W obrębie jednak mego kolistego pola widzenia wszystko było wyraźnie widać.Zapomniałem o don Juanie i pozostałych mężczyznach i zająłem się wyłącznie przeczesywaniem terenu za pomocą mego wyostrzonego wzroku.Ujrzałem miejsce, w którym podłoga werandy stykała się ze ścianą.Powoli zwracając głowę w prawą stronę - idąc wzrokiem za ścianą - zobaczyłem don Juana, który siedział o nią oparty.Przekręciłem głowę w lewo, chcąc skoncentrować wzrok na wodzie.Natrafiłem na dno rondla; uniósłszy lekko głowę, ujrzałem zbliżającego się czarnego psa średniej wielkości.Widziałem, jak podchodzi do wody.Zaczął pić.Uniosłem rękę, żeby go odepchnąć;.W tym celu zogniskowałem na nim moje precyzyjne widzenie i nagle ujrzałem, że pies staje się przezroczysty.Woda była lśniącym, lepkim płynem.Widziałem, jak przecieka przez gardło w głąb psiego ciała.Widziałem, jak przepływa równomiernie przez każdy jego zakamarek, a następnie tryska przez każdy włos psiej sierści.Widziałem, jak ów opalizujący płyn przepływa przez każdy włosek, by następnie wydostać się z sierści i utworzyć długą, jedwabistą grzywę.Wtedy to ogarnęły mnie silne konwulsje i w mgnieniu oka znalazłem się wewnątrz tunelu - bardzo niskiego i wąskiego, twardego i dziwnie zimnego.W dotyku przypominał ścianę z mocnej cynfolii.Stwierdziłem, że siedzę na dnie tunelu.Spróbowałem wstać, ale uderzyłem głową o metalowe sklepienie, a tunel kurczył się, dopóki nie zacząłem się dusić.Pamiętam, że musiałem doczołgać się do kolistego miejsca, gdzie kończył się tunel; gdy tam wreszcie dotarłem - jeśli dotarłem - zupełnie zapomniałem o psie, don Juanie i o sobie samym.Byłem wykończony.Ubranie miałem przesiąknięte zimną, lepką cieczą.Przetaczałem się tam i z powrotem, próbując znaleźć miejsce, gdzie mógłbym odpocząć, gdzie serce nie tłukłoby się tak strasznie.W którymś momencie ponownie ujrzałem psa.Wówczas natychmiast odzyskałem pamięć i nagle wszystko stało się absolutnie jasne.Odwróciłem się, szukając wzrokiem don Juana, ale nie byłem w stanie dostrzec niczego - lub nikogo.Mój wzrok mógł dostrzec wyłącznie psa, który zaczynał opalizować; jego ciało promieniowało intensywnym światłem.Znowu ujrzałem przepływającą przezeń wodę, jarzącą się niczym żar ogniska.Dopadłem naczynia z wodą, zanurzyłem w nim twarz i piłem razem z psem.Ręce oparłem na ziemi przed sobą i pijąc, widziałem, jak ciecz przepływająca przez moje żyły mieni się na czerwono, żółto, zielono.Piłem coraz więcej.Piłem tak długo, aż sam się cały rozjarzyłem i rozpłomieniłem.Piłem, dopóki ciecz nie uszła wszystkimi porami mej skóry, wydostając się na zewnątrz w postaci jedwabistych włókien, aż i mnie urosła długa, błyszcząca i mieniąca się barwami tęczy grzywa.Spojrzałem na psa - miał taką samą grzywę.Najwyższa błogość ogarnęła całe moje ciało i pobiegliśmy razem w stronę żółtego ciepła promieniującego z jakiegoś nieokreślonego miejsca.Dotarłszy tam, zaczęliśmy figle.Figlowaliśmy i mocowaliśmy się tak długo, aż poznałem jego pragnienia, a on poznał moje.Na zmianę poruszaliśmy sobą, niczym w teatrze lalek.Zaciskając palec u nóg, mogłem wprawić w ruch jego łapy, ilekroć natomiast pies pochylił łeb, odczuwałem nieodpartą chęć skakania.Największy jednak psi figiel polegał na tym, że zmuszał mnie do drapania się nogą po głowie w pozycji siedzącej; dokonywał tej sztuczki, machając zamaszyście uszami.Ta psota wydawała mi się nadzwyczaj śmieszna.Cóż za wdzięk i ironia, jakie mistrzostwo, myślałem.Ogarnęła mnie nie dająca się ^opisać euforia.Śmiałem się, dopóki nie zaczęło mi brakować tchu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •