[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coś w rodzaju Mamy cię wwersji radiowej.Podoba mi się.Ale ktoś na pewno już na to wpadł, prawda?Pauza.No dobrze.Mój numer to 0208 555 7693.Wieczorem przez cały czas siedzę w domu, bo w telewizji są fajneprogramy.Pauza.Chyba mówiłam zwięzle.Pauza.Zmiech.Och, będziesz tęsknił, kiedy odejdę.Pa, pa.Na razie.Stuk.Dan zamknął oczy. Będziesz tęsknił, kiedy odejdę".Czy ona zamierza odejść? Po prostu będzie musiał unikaćrozmowy z nią, bo w ten sposób nie zdoła złożyć mu wymówienia.Dzisiaj Dan miał wrażenie, że Katie jest z innegoświata.Jakby była kimś, o kim zawsze marzył.Piiip, stuk.Westchnienie.Mówi Katie.To znaczy, mówiła Katie.To ja przed chwilą dzwoniłam.Podałam ci numer mojego telefonu domowegoi chrzaniłam.A przy okazji, wpadliśmy na parę świetnych pomysłów w związku z imprezą.Nik jest bardzo napalony,a Patsy tak się rozochociła, że omal nie połknęła gumy do żucia.Ale nic się nie stało, bo Nik po rycerskuzaproponował, że znajdzie gumę.Językiem.Ha.Sam widzisz, ile tracisz.Pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć, że maszwesoły personel, który liczy na to, że niebawem znów cię zobaczy.No właśnie.Hm.390 Przepraszam, że ci się tak naprzykrzam.Mam nadzieję, że niedługo porozmawiamy.Pa, pa.Stuk.Dan poczuł, że zimna łza spływa mu po uchu na poduszkę.Jechał do banku bocznymi ulicami, żeby nie mijać po drodze kawiarni.Geraldine i Paul jedzą teraz lunch i udają, żenie cieszą się z jego upadku.Kiedy telefon przestał wreszcie dzwonić, Dan zwlókł się z kanapy, ogolił, wykąpał,ubrał i zjadł grzankę, co było dużym osiągnięciem.Nie udało mu się zobaczyć z dyrektorem banku.Zastanawiał się, czy oni w ogóle jeszcze istnieją.Spotkał sięnatomiast z opiekunem konta, wolnym od wszelkich trosk finansowych mężczyzną, który wciąż mieszkał z matką,kupował garnitury w sklepie Suits You i pachniał pretensjonalną wodą po goleniu.Porozmawiali sobie szczerze iotwarcie.Mężczyzna-chłopiec powiedział Danowi wprost, że bank nie może zaryzykować takiego kredytu, chyba żeodsetki byłyby tak wysokie, iż Dan nie ośmieliłby się zaryzykować.Dan pojechał do domu bocznymi uliczkami.Popowrocie zadzwonił do kawiarni i uprzedził, że dzisiaj też nie przyjdzie do pracy.Czuł, że przynajmniej tylepowinien powiedzieć swoim pracownikom.Dan o tym nie wiedział, lecz w drodze powrotnej z banku przejechał obok domu Matta, a nawet obok samego Matta,który stał na ulicy.Ten zaś nie zauważył Dana, bo ledwie dyszał ze strachu.To był taki strach, jakiego Matt jeszczenigdy w życiu nie zaznał.Dotąd wszystko było łatwe.Pozwolić kolegom rozmawiać z matką? Bułka z masłem.Pozwolić matce iść na spotkanie rodziców? Pestka.Egzaminy końcowe? Spacerek.Jednakże to, co się działo teraz, to był istny koszmar.Prawdopodobnie pierwszy raz Mart naprawdę się bał.Dobrze wyglądam?  zapytała Eva.397  O Boże, tak  wyszeptał Matt.Wyglądała olśniewająco.Miała na sobie dwuczęściowy letni kostium ze spódnicądo kolan i klapki, włosy zaczesała do tyłu, a jej usta wydawały się większe dzięki ciemnoczerwonej szmince.Mattstał obok ucieleśnienia chłopięcych marzeń.Słysząc kroki matki podchodzącej do drzwi, ścisnął dłoń Evy.Niewiedział, z myślą o kim ściska rękę Evy: o niej, o sobie czy o matce.Stwierdził, że robi to dla wszystkich, i ścisnął poraz drugi.Drzwi się otworzyły i Mart popatrzył z niedowierzaniem na matkę.Zamrugał oczami, a ona uśmiechnęła się do niegoi Evy.Matt znów zamrugał oczami.Co z nią jest, u diabła? Czyżby myślała, że Eva ucieknie albo porzuci go w czasielunchu? Cześć!  powiedziała matka, wyciągając rękę do Evy i uśmiechając się do niej szeroko. Ty pewnie jesteś Eva.Witaj.Eva podała jej kwiaty. To dla pani. Frezje! Moje ulubione. Matka Matta powąchała kwiaty i wpuściła gości do środka.Matt zmierzył ją wzrokiem.Co to ma znaczyć? Chce zrujnować mu życie? Kiedy szli za matką do kuchni, ruchem ust powiedział do Evy przepraszam".Eva zmarszczyła czoło, a potem uśmiechnęła się do niego szeroko.Udawała, że nic nie zauważyła.Jest boska.Matt patrzył, jak matka nastawia wodę i wyjmuje kubki.Włosy jak zwykle miała upięte w koński ogon, dżinsy zgodne z najnowszą modą, a błyszczące gwiazdki na różowejkoszulce tworzyły napis  Skurwysyn". Kto chce herbaty?  zapytała uśmiechnięta pani domu z napisem Skurwysyn na koszulce.Eva zaczęła się śmiać.Zrozumiała żart matki Matta. Zwietna koszulka! Podoba ci się?  zapytała z uśmiechem Sandra. Och, co za ulga.Pomyślałam, że pomoże przełamać lody.Kupiłam na rynku za dwa pięćdziesiąt.Niegrzeczna, ale w granicach normy.Eva roześmiała się głośno.392  Jest wspaniała! Cieszę się. Sandra uniosła kwiaty. Wiesz, jak się nimi zająć? Ja tymczasem zaparzę herbaty. Oczywiście. Eva zerwała się z krzesła.Podcięła łodygi kwiatów i wstawiła je do wazonu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •