[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywieziono jej łóżko, ale na razie nocna lampka stała napodłodze, bo brakowało jeszcze stolika, a ubrania wisiały nadługim drążku - nie stać jej było na zabudowaną szafę.Książkipiętrzyły się koło łóżka.Caroline poustawiała kosmetyki włazience, z dumą spojrzała na bardzo piękną i bardzo drogąwannę z hydromasażem i zadzwoniła do sklepu zapytać, kiedydostarczą łóżko Issy.Usłyszała, że jutro już na pewno je dostanie.Zapłaciła studentom,115 którzy uścisnęli jej rękę, a potem, żartując, i tak pocałowali wpoliczek, a potem Georgki oznajmił, że zabiera ją na kolację doPangbourne.Szybko umyła się i uczesała w miarę możliwości,zadzwoniła do Maggie z wiadomością, że wszystko w porządku iże wróci pózno do domu, czyli jeszcze ciągle do pubu.Zadzwoniła do Issy i powiedziała, że jej pomoc jednak nie będziepotrzebna.A potem, choć nie miała na to ochoty, wsiadła do land-rovera iw ślad za Georgkim ruszyła krętymi wiejskimi dróżkami doPangbourne.Miał rację, pub był nad samą Tamizą, która szumiała ipiętrzyła się na kamieniach.Były nawet łabędzie.Na szczęścieznalezli wolny stolik mimo tłumu gości.Usiedli na dworze.Georgki, jak na dżentelmena przystało, przytrzymał jej krzesło.Usiadła z rozkoszą.To był ciężki dzień.I, jak pomyślała, niewy-kluczone, że jeden z najpiękniejszych w jej życiu.W końcu miaławłasny dom i własną firmę, a co ważniejsze, Issy chyba powoliprzekonywała się do jej pomysłu.Georgki wyszedł z pubu, niosąc dwa spienione piwa.- Wino pózniej - zdecydował i usiadł naprzeciwko niej.- Terazmusisz ochłonąć.Uśmiechnęła się.- A co, jestem zgrzana i zmęczona? Wzruszyło ją jego ciepłespojrzenie.Wzięła go zarękę.- Zawsze będziesz moim przyjacielem - zapewniła.- Wiesz otym, prawda?Skinął głową.116 - Tak.Wstrzymała oddech z nadzieją, że nie wyzna jej teraz wiecznejmiłości; nie teraz, błagam, zaklinała w myślach.On jednak tylkowzniósł kufel w toaście.- Za ciebie, Caroline - oznajmił, przechylił głowę do tyłu iwychylił całe piwo.- Poczułeś w ogóle smak? - zdziwiła się.- Nie chodzi o smak, ale o samo doznanie.Zimnebąbelki.Pycha.Był tak nieskomplikowany, stanowił tak miłe towarzystwo, żeprzy nim jej problemy schodziły na dalszy plan.Siedziała wwieczornym słońcu i wspominała, jak w towarzystwienaburmuszonej Issy jechała przez zalane deszczem pola hrabstwaOxford.Córka oddałaby wtedy wszystko, byle być jak najdalejod niej.Wspominała, jak zajrzały do pubu Pod GwiezdnymPługiem i Maggie zaopiekowała się nimi, nieszczęśliwymi jakprzemoczone owce na- Wiele przeszłaś - stwierdził Georgki.Kelnerka postawiłaprzed nimi koszyczki z kurczakiem i frytkami.To prawda.Ale teraz może żyć dalej.Znalazła swoje miejscena ziemi.W końcu trafiła do domu.Rozdział 28NASTPNEGO WIECZORU CAROLINE OZWIADCZYAA Maggie,że chce spędzić noc w szopie.Tak na próbę, tłumaczyła.%7łeby sięprzekonać, co to za uczucie.117 Maggie odstawiła kieliszek wina i przyjrzała się jej badawczo.Skrzyżowała ręce na piersi.- Boisz się - zauważyła.Caroline się zawahała.- To nie tak.- zaczęła.- Więc jak?Caroline zerknęła spod oka, zdradzając wszystkie swojeobawy.- Boisz się samotności? - domyśliła się Maggie.- Tak - przyznała.- Widzisz, Mags, Issy wcale nie chce tammieszkać, i nagle do mnie dotarło, jak bardzo będzie mi wasbrakować, i pubu.No wiesz.- Jakbyś po raz pierwszy wyprowadzała się z domu -podsumowała Maggie.- Tu zawsze się tyle dzieje, rozumiesz, praca, ludzie, klienci,Sarah Córka Młynarza i Mały Billy.- Nie zapominaj o Niezdarnej Lily.- Jakżebym mogła.Roześmiały się.Maggie otworzyła butelkę włoskiegoczerwonego wina i nalała im po lampce.- Wypijemy za szopę - powiedziała.- Za twój nowy dom.Zanowy dom Issy.Prędzej czy pózniej przekona się do twojegopomysłu, zobaczysz.I za twoją restaurację, w której będzieszmiała tyle roboty, że będziesz się głowiła, czemu nie zostałaś unas.- Wiem, wiem - mruknęła, ale nadal dręczyły ją wątpliwości.Szopa znajdowała się tylko kilka kilometrów stąd, może nadalpracować w pubie, póki nie otworzy restauracji, ale nagle poczułasię bardzo, bardzo samotna.118 - Powinnaś zadzwonić do rodziców - stwierdziła Maggie.-Zaprosić, żeby do ciebie przyjechali na jakiś czas.- Nie mam pokoju gościnnego.- Więc niech zamieszkają w pokoju Issy, przecież na razie niema zamiaru się przeprowadzać.Wyobraziła sobie, ile będzie musiała się tłumaczyć przedrodzicami, dlaczego Issy z nią nie mieszka.Wiedziała też, żechcieli z nią porozmawiać o Jamesie, który nie odzywał się odwielu tygodni.Ani nie przekazywał pieniędzy.Wtedy otworzyły się drzwi i do pubu wkroczyła gromadaoxfordzkich geniuszy i zanim się obejrzała, znowu stała przypiecu.Sarah zadzwoniła z wiadomością, że Mały Billy bardzokaszle, więc ona nie przyjdzie, Lily też była zajęta, więc Carolinei Maggie musiały sobie radzić same.O wpół do jedenastej padała z nóg.Dziewczynki już dawnospały.Maggie obiecała, że rano zawiezie je do szkoły.Carolinenarzuciła płaszcz na ramiona, pożegnała się, wyszła na dwór iwsiadła do samochodu.Znowu lało.Wycieraczki pracowały leniwie.Czuła się, jakbybrnęła przez mgłę.Jechała powoli, zadowolona, że nie ma ruchuna drodze.Powtarzała sobie, że jutro na pewno odda samochóddo przeglądu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •