[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czułem się już stary i nie mogłem żyć w tym nowym świecie.Zamiast tamosiedliłem się w Ameryce.To też nowy świat, rzec by można.- Spojrzał na mnie badawczo.-Ale inaczej.Ludzie tam byli bardziej zdesperowani.Mieli marzenia, ale nie łączyło ich jednowspólne marzenie.Czułem, że mógłbym tam żyć jak dawniej.Powróciłem do gry w szachy,ale moja pasja minęła.Nie tylko pasja do szachów, ale pasja w ogóle.Mimo to to właśnie dzięki szachom przedstawiono mnie ludziom dobrze sytuowanym i gotowym mi pomóc.I takwłaśnie poznałem Kalmana Silbera.A raczej najpierw jego wuja Davida, który był świetnymszachistą.Zaprosił mnie do siebie i przedstawił Kalmanowi - czy Kalowi, jak kazał do siebiemówić - młodszemu ode mnie o dziewięć lat.Poza wujem Kal nie miał żyjących krewnych,David zaś stracił żonę i nieletniego syna.I teraz obaj mężczyzni żyli jak ojciec z synem.Przypuszczam, że byłem jakby kimś pośrednim.Za stary na syna Davida, za młody na ojcaKala.Pan Zpiewak przerwał.- W kuchni jest jeszcze piwo w lodówce.Przyniósłbyś mi? Sobie też wez.Zrobiłem, o co prosił, i wróciłem z dwiema schłodzonymi butelkami i dwiemaszklankami.Ale starzec już chwycił butelkę i uniósł ją do ust.- Ach, trochę zaschło mi w gardle - powiedział.- Od dawna tak się nie rozgadałem.-Pociągnął łyk.- Zaraz, na czym to ja stanąłem? Tak.Mój przyjaciel Kal.Pozwól, że goopiszę.- Spojrzał na mnie i przekrzywił głowę.- Pewnie się zastanawiasz, dokąd zmierzam.Ale wątek jest, przekonasz się.Proszę cię o chwilę cierpliwości.- Upił kolejny łyczek piwa.- Powiedziałem ci, że utraciłem przyszłość.Wojna się skończyła; był początek latpięćdziesiątych.Wydawało się, że otwiera się tyle możliwości.Wszystko nastawiało się nanieskończenie produktywną przyszłość.A ja po prostu nie potrafiłem się załapać.NatomiastKal nie miał żadnych związków z przeszłością.%7łył przyszłością.Pełen pomysłów, marzeń,planów.Wciągnął mnie do swojego biznesu chyba dlatego, że się uzupełnialiśmy.Jego wujzbił małą fortunę w branży mody i zainwestował fundusze, żeby Kal mógł założyć niewielkągalerię sztuki - początkowo w skromnym miejscu przy Lower East Side na Manhattanie.Zabrał mnie tam którejś niedzieli i oprowadził.Sztuka nigdy nie była moją pasją - bardzoniewiele o niej wiedziałem.Ale Kal studiował sztukę przed wojną, mając nadzieję, że samzostanie artystą.Teraz wykorzystywał swój talent, robiąc zakupy.Miał dobre oko i bujnąosobowość.Ludzie mu ufali - artyści, klienci.Nie mogłem zrozumieć, do czego mniepotrzebował.Patrzyłem na dzieła w galerii, a nic dla mnie nie znaczyły.Kal oznajmił, że tonie ma żadnego znaczenia.Potrzebował mnie chyba do tego, bym równoważył jegożywiołowość.Coś w rodzaju adwokata diabła.A także do zarządzania kontami i finansami.Dobrze nam się razem pracowało.Chociaż nie udało mi się nabyć żadnej z jegoumiejętności oceniania sztuki, to ostatecznie zaczęły do mnie przemawiać konkretne dzieła.Na swój sposób.Stawałem przed obrazem i tropiłem go, skąd pochodził i dokąd zmierzał,potrafiłem rozumieć jego naturę.Tak samo jak przy dobrej partii szachów, wyłaniał sięschemat.Rodzaj piękna.Ale to była bardzo osobista reakcja, niemająca chyba nic wspólnego z tym, jak inni ludzie oceniają sztukę.Aż któregoś dnia mieliśmy wizytę klientki w podeszłym wieku, która już przedtemkupowała od nas dzieła sztuki.Zaczęła rozmawiać z Kalem o obrazie zapamiętanym zdzieciństwa.Olej węgierskiego artysty Laszlo Mednyanszkyego, pejzaż.Powiedziała, żepoprzedniej nocy śnił jej się dom jej dziadków i to przywiodło jej na myśl obraz.Chciała goodnalezć. Mając takie stosunki, mógłby pan może przeprowadzić jakieś dyskretnedochodzenie? Sprawdzić, czy dzieło da się wytropić?.I to - powiedział pan Zpiewak - byłpoczątek mojego rzeczywistego zainteresowania sztuką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •