[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miał wątpliwości, co się dzieje; przygotowywano oskarżenie o postępowanieniezgodne z etyką zawodową.Nie było innego wyjaśnienia.Peter Thomas chciałprzystąpić do działania natychmiast, jak tylko policja postawi zarzuty.Davidwzdrygnął się.Thomas zamierzał go oskarżyć o niegodne postępowanie i pomagał muw tym szef Davida, ordynator oddziału chirurgicznego.Dalrymple wyciągnęła rękę, by dotknąć ramienia Davida, w ostatniej jednak chwilizmieniła zdanie. Przykro mi, doktorze  powiedziała chłodno. Chciałabym pomóc, ale nie mogę.David zacisnął usta, by zmusić się do milczenia. Dziękuję. wymamrotał i pognał do wyjścia. Gdy dotarł do domu, dominującą emocją było kompletne rozczarowanie.Przeszedł kilka razy wzdłuż i wszerz mieszkania, potem  duszony poczuciembezradności  opadł na łóżko i chwycił za telefon.Postanowił zatelefonować do doktorArmstrong, Dockerty ego albo choćby Petera Thomasa.Kogokolwiek, byle tylko miećpoczucie, że nie siedzi bezczynnie.Nie mógł się jednak zdecydować na wybranienumeru.Otworzył leżący przy łóżku notes z telefonami i zaczął przewracać kartki znadzieją, że rzuci mu się w oko jakieś nazwisko.Kogoś, kto mógłby pomóc.Większość kartek była pusta.W notesie miał numery telefonów braci  jeden mieszkał w Kalifornii, drugi wChicago, ale nie zadzwoniłby do nich, gdyby nawet mieszkali przez ścianę.Powypadku, fazie alkoholowo-lekowej i szpitalu po cichu usunęli go ze swego życia.Ichkontakt ograniczał się do wysyłania sobie kartek bożonarodzeniowych i zdawkowychtelefonów raz na pół roku.Było kilka nazwisk kumpli z White Memorial.W ciągu ostatnich ośmiu latniektórzy zapraszali go nawet od czasu do czasu na przyjęcia.Lubiano jego obecność,bo był śmieszny.dopóki nie przestał być śmieszny.Im więcej opowiadał o tym, jakpotoczyło się jego życie, tym rzadziej go zapraszano.Od nikogo z tej grupy nienależało się spodziewać rzetelnej pomocy.Wśród lekarzy, których życie wyznaczają najpierw studia ogólne, potemspecjalistyczne w Akademii Medycznej, następnie staż na internie, stażspecjalistyczny, małżeństwo, przyjście na świat dzieci oraz praktyka prywatna, bliskieprzyjaznie są bardzo rzadkie.W wypadku Davida konieczność powtarzania wieluspośród powyższych etapów sprawiła, że nawiązanie bliskiego kontaktu z drugąosobą okazało się niemożliwe.Czuł, jak całun samotności zaciska się mocniej i mocniej  nie miał na świecienikogo.No, poza Lauren, ale była osiemset kilometrów stąd i prawdopodobnie jadłaobiad z kongresmanem.Sekundę! Był ktoś: Rosetti.Od dziesięciu lat, zawsze kiedylądował na dnie albo potrzebował porady, miał do dyspozycji Joeya Rosettiego.Joeya iTerry.W ciągu kilku miesięcy, odkąd był z Lauren, rzadko się z nimi widywał, aleJoey był typem kumpla, który bardzo się czymś takim nie przejmuje.Podniecony, David znalazł numer restauracji Joeya w Northside i zadzwonił.Jeślinawet Rosetti nie będzie miał mądrej rady  co było wątpliwe, miewał bowiem radyna wszystko  doda mu otuchy i prawdopodobnie opowie jakąś historyjkę.Już samaperspektywa pogadania z nim podnosiła na duchu.Grzeczny, poważny głos w Northside Tavern poinformował, że pana Rosettiegonie ma.Radość Davida natychmiast przygasła.  Nazywam się Shelton, doktor David Shelton. Podkreślił swój tytuł zawodowytonem, jakiego używał jedynie wtedy, gdy chciał zarezerwować stoliki w restauracji ipokoje hotelowe albo musiał przebić się przez centralę telefoniczną nieznanegoszpitala. Jestem przyjacielem pana Rosettiego.Może mi pan powiedzieć, kiedy wrócilub gdzie mogę go znalezć?Nie trudząc się zasłanianiem mikrofonu, mężczyzna zawołał: Hej, dzwoni jakiś doktor i mówi, że jest przyjacielem Rosettiego.Powiedzieć mu,gdzie jest?  Po kilku sekundach zwrócił się do Davida. Proszę pana, pan Rosettipojechał z żoną do domu w North Shore.Ma tu być póznym wieczorem. Davidusłyszał jeszcze:  Coś przekazać?  i odłożył słuchawkę.Cisza i bezruch stały się nie do wytrzymania.Z czystej rozpaczy zatelefonował doWallace a Huttnera.Kiedy telefon po tamtej stronie zaczął dzwonić, David musiałpokonać odruchowe, bezwiedne ciążenie ręki w stronę widełek, co udało się jedyniedzięki tak silnemu przyciśnięciu słuchawki do ucha, że aż mu w nim dudniło. Słucham, doktorze Shelton, o co chodzi?  powiedział Huttner z takąwyniosłością, że gdyby chcieć zmierzyć, jak wysoko się stoi, trzeba by jako jednostekmiary użyć lat świetlnych. Doktorze Huttner, jestem bardzo zaniepokojony i zdenerwowany tym, co siędziało wczoraj wieczór, a także pewnymi sprawami, które zdarzyły się w dniudzisiejszym.Zastanawiałem się, czy.czy zechciałby pan kilka minut ze mnąporozmawiać. Mam masę zaległości w wypełnianiu dokumentacji i. Proszę! Przepraszam, że unoszę głos, ale niech mnie pan wysłucha. Przerwał, aponieważ Huttner nie zaprotestował, westchnął z ulgą.David starał się mówić powolii spokojnie. Panie doktorze, wiem, że pomógł pan profesorowi Thomasowi i jegoadwokatowi zdobyć kopię historii choroby Charlotte Thomas, musi mi pan jednakuwierzyć, że nie mam nic wspólnego z tym morderstwem.Może wywarłem na panu iparu osobach wrażenie osoby opowiadającej się za zabójstwem z litości, ale tak niejest.Potrzebuję.potrzebuję pana pomocy.czyjejś pomocy.by przekonać PeteraThomasa i porucznika.Chcę. W tym momencie David pojął, jak idiotyczny byłpomysł tego telefonu.Tak naprawdę nie wiedział, co chce powiedzieć i o co zapytać.Huttner wyraznie to wyczuwał. Doktorze Shelton  oświadczył chłodno  proszę mnie też zrozumieć.Ani nieferuję na pana wyroku, ani nie ogłaszam pańskiej niewinności.Dziś ranotowarzyszyłem Peterowi w ramach przysługi należnej staremu przyjacielowi.Nicwięcej. Przysługi należnej staremu przyjacielowi? Jeszcze kilka dni temu Peter Thomas dałwyraznie do zrozumienia, że ledwie się znają, a teraz byli  starymi przyjaciółmi.David zacisnął dłoń mocniej na słuchawce i zmusił się do wysłuchania tego, coHuttner miał do powiedzenia. Rano był u mnie porucznik; wygląda na to, żeprowadzi bardzo szczegółowe dochodzenie.Zaczekajmy, w jakim kierunku siępotoczy.Jeśli  zgodnie z pańskimi słowami  nie ma pan nic wspólnego ze śmierciąCharlotte Thomas, jestem pewien, że porucznik to udowodni.Jeżeli nie ma pan więcejpytań.David bez odpowiedzi odłożył słuchawkę.Kiedy się obudził  w ubraniu  o wpół do szóstej rano, bolały go mięśnie szczęki.Zabawiał się niemal godzinę liczeniem sekund między błyskiem a następującympo nim grzmotem.Trzy kolejne  pomiary były takie same, co oznaczało, że burzaszaleje jakieś dwa i pół kilometra od jego domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •