[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uparła się, że z namipopłynie.Na jednym z progów ponton wywrócił się dogóry dnem, a ona wpadła do wody.Szukaliśmy jejprzez godzinę, a jak ją wreszcie wyciągnęliśmy, byłojuż za Uózno. Zamilkł, a potem spojrzał jej prostow oczy i powiedział:  Była wtedy w trzecim miesiącuciąży. To straszne.To chyba było najgorsze.Zaskoczyła go jej domyślność, choć nie powiniensię temu dziwić.Dawno już zauważył, że Pepi potrafidostrzec rzeczy dla innych niewidoczne. Tak, to było najgorsze.Nie wiem, czy ona byłaświadoma, że jest w ciąży.Może się tym nie prze-jmowała? Była bardzo niezależna.Sądzę, że po prostunie nadawała się do małżeństwa.Gdyby za mnie niewyszła, pewnie żyłaby do dziś. A ja wierzę w przeznaczenie  szepnęła Penelopa że to Bóg wybiera, kiedy i jak umrzemy. Może masz rację.Przez trzy lata nie mogłemdojść do siebie.Marsha była tak samo zamożna jak ja.Odziedziczyłem cały jej majątek.To był jeden z po-wodów, dla których się tu znalazłem.Praca u twojegoojca dawała mi szansę zacząć wszystko od zera.Chciałem uciec jak najdalej od pieniędzy i przekonaćsię, ile naprawdę jestem wart i czy potrafię utrzymaćsię z pracy własnych rąk.Urodziłem się bogaty, więctaka samodzielność stanowiła dla mnie ambitne wy-zwanie. A dla nas wybawienie. Westchnęła. Wiele ci Diana Palmer 105zawdzięczamy.Mimo że byłeś dla nas wielką zagad-ką, czuliśmy instynktownie, że do nas pasujesz. Ale wszystko zmieniało się, kiedy nadchodziłwrzesień. Zadumał się. Nic na to nie poradzę, alekiedy zbliża się rocznica wypadku, zaczyna mi od-bijać.To dlatego, że tak bardzo pragnąłem tegodziecka.Uświadomiłem to sobie dopiero wtedy, gdybyło już za pózno.Penelopa szukała słów pocieszenia. Jesteś jeszcze młody.Ożenisz się i będziesz miałdzieci.Popatrzył na nią spod opuszczonych powiek. Ja się już ożeniłem. Powoli cedził słowa. Z tobą.Poczuła, jak krew napływa jej do twarzy.Urażonaodwróciła wzrok. Wiesz, że to nie potrwa długo  szepnęła. Mecenas Hardy uważa, że to czysta formalność. Chcę wiedzieć, co się stało tamtej nocy  za-żądał. Już ci ?owiłam.Piłeś w barze w Jurez.Chcia-łam cię stamtąd zabrać.Mówiłeś mi różne obrazliwerzeczy.A potem wpadłeś na pomysł, żebym za ciebiewyszła, bo od dawna cię niańczę.Zagroziłeś, że jeślisię nie zgodzę, sprowokujesz strzelaninę i obojewylądujemy w więzieniu.Zaskoczony uniósł brwi. Tak powiedziałem? Tak powiedziałeś  potwierdziła. Nie wiedziałam, 106 MEKSYKACSKI ZLUBco o tym myśleć.Krzyczałeś, byłeś agresywny.Prze-straszyłam się, że mówisz poważnie.Wiadomo, że domeksykańskiego więzienia łatwo się dostać, ale dużotrudniej z niego wyjść.Bałam się, że będziemy tamgnili przez długie miesiące, a ojciec będzie stawał nagłowie, żeby nas wypuścili. Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?! Bo nie chciałeś słuchać!  zdenerwowała się. Wolałeś mi zarzucić, że czyham na twoje pieniądze. Znam ten typ kobiet  żachnął się. Dopóki sięnie ożeniłem, tak mi się naprzykrzały, że musiałem sięod nich opędzać. Ja ci się nie narzucałam!  zawołała urażona. Opiekowałam się tobą, kiedy sytuacja tego wymaga-ła, i wydawało mi się, że jesteśmy przyjaciółmi.I niczym więcej!  Skłamała, próbując ratować resztkiwłasnej godności. Nigdy nie myślałam, żeby wyjśćza ciebie za mąż.Analizował w myślach jej słowa.Nie uwierzył jej.Jeszcze zanim ją tak upokorzył, zorientował się, że niejest jej obojętny.Pocieszał się teraz, że jeśli w jej sercuzostał choć ślad uczucia, ma szansę rozniecić je nanowo.Pod warunkiem że będzie bardzo ostrożnyi cierpliwy. Kiedyś ci powiedziałem, że nie zostało we mnienic, co mógłbym dać.Tak rzeczywiście było.I to przezdługi czas.Myślę, że konsekwencją poczucia winy byłw moim przypadku uczuciowy paraliż.Nie dopusz-czałem do siebie żadnych emocji. Diana Palmer 107 Tak, to mogę zrozumieć  powiedziała pół-głosem. Ale z mojej strony nigdy nic ci nie groziło. Tak uważasz?  Uśmiechnął się blado. Nieznam bardziej wrażliwej i opiekuńczej osoby niż ty.Zajmowałaś się mną.To dziwne, ale z czasemzaczęło mi to sprawiać ogromną przyjemność.Szar-lotka na kiepski humor, gorąca zupa na przeziębienie,słodkie niespodzianki, które znajdowałem w sakwachpodczas spędów bydła.Oj, Pepi, jestem od ciebieuzależniony.W pozytywnym tego słowa znaczeniu.Trudno uwierzyć, ale do niedawna nie zdawałem sobiesprawy, jak bardzo. Nie musisz mnie pocieszać  burknęła, patrzącmu prosto w oczy. To, co od ciebie usłyszałam, gdypodczas fiesty w Jurez powiedziałam ci o ślubie, toprawda.Wiem, że nie kłamałeś, że nigdy nie ożeniłbyśsię z taką grubą brzydulą jak ja. Pepi! Taka jestem  powiedziała z mocą, nerwowościskając kołdrę. Brzydka, gruba i prowincjonalna.Tata powiedział kiedyś, że ty jesteś taki szykowny, żemógłbyś szukać kandydatki wśród panien z najlep-szych domów.Miał rację.Do ciebie pasuje Edie. Edie nie chce mieszkać na wsi i mieć gromadkidzieci  powiedział cicho.Więc o to chodzi! Nie może mieć Edie, więc jestskłonny zadowolić się następną w kolejce kandydatką.Czyli Penelopą Mathews.Opuściła wzrok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl