[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam dość dilerów narkotykowych.Mam dość ludzi, którzy udają, że nie widzą tego, co się dzieje w sąsiedztwie.Mam dośćtego, że dobrym ludziom dzieje się krzywda.Mam dość koszykówki.Mam dośćwyświadczania wszystkim przysług i bycia za to karanym.Po prostu chcę się stądwydostać.Chcę uciec.Słowa wyskakują ze mnie z łatwością, co trochę mnie dziwi.Pan Gore też wydaje sięzaskoczony, zwłaszcza że nigdy nie rozmawiam z nim o niczym ważnym.Stara się nieuśmiechać, ale po jego minie widać, że cieszy się z tego, jakie to niby robi ze mną postępy.Może rzeczywiście tak jest. Jesteś zmęczony Erin?  Jego wzrok jest teraz pełen podekscytowania. Nie. A mimo to zerwałeś z nią dla koszykówki. A co to ma wspólnego z tym, że jest teraz w szpitalu? Absolutnie nic. Dlaczego mnie pan tu wezwał? Bo się o ciebie martwię.Pan Gore nachyla się do mnie.Ma spocone czoło, jakby się czymś denerwował alborzeczywiście się o mnie martwił.Kiedy patrzę mu w oczy, widzę coś, co sprawia, żezaczynam się zastanawiać, czy może nie myliłem się co do niego przez cały ten czas.Trudno to wytłumaczyć.Minionej nocy nie spałem zbyt wiele. Wiesz, że grałem w kosza w liceum?  pyta. Naprawdę?  Trudno mi w to uwierzyć, ponieważ pan Gore jest bardzo chudy ikruchy z wyglądu, choć rzeczywiście jest wysoki. Grałem też na studiach, aż uszkodziłem kolano.Kiedyś robiłem niezłe wsady.Próbuję sobie wyobrazić, jak pan Gore wsadza piłkę do kosza, i ten krótki filmik w mojej głowie sprawia, że zaczynam się śmiać. Kiedy byłem młody, całe moje życie kręciło się wokół koszykówki.A wiesz, cokoszykówka daje mi teraz?  pyta. Co? Nic.Zastanawiam się, co będę robić w wieku pana Gore a, i nie widzę siebie grającego wkoszykówkę.Nawet gdybym przeszedł na zawodowstwo, do tego czasu skończyłbym jużkarierę.Z jakiegoś powodu widzę siebie z Erin.Może się pobraliśmy.Jesteśmy starzy iwyglądamy śmiesznie, ale gdzieś z dala od Bellmont, w jakimś przyzwoitym miejscu, nadaljesteśmy razem.Ciekawe, czy naprawdę tak będzie. Nie jesteś trenerowi nic winien  mówi pan Gore.Patrzę na niego przez chwilę.Wydaje mi się inny, jakby był po mojej stronie.Możezle go oceniłem.Z jakiegoś powodu to, że mówi tak o trenerze, sprawia, że czuję sięlepiej. Wyglądasz na zmęczonego, Finley. Niewiele dziś spałem. Chcesz się zdrzemnąć w moim gabinecie? Poważnie? Po południu mam kilka spotkań.Jeśli chcesz się trochę przespać, możesz tu zostać.Dam znać nauczycielom, że jesteś pod moją opieką.Tylko nie opowiadaj wszędzie, żeprowadzę tu hotel. Pan Gore puszcza mi tandetne oczko. Zgoda?Nie wiem, czy będę w stanie zasnąć w jego gabinecie, ale chcę zostać sam. Dziękuję  odpowiadam. Nie ma sprawy.Gdybyś mnie potrzebował, będę w sali konferencyjnej za ścianą.Dwukrotnie klepie mnie po ramieniu i wychodzi, a wtedy zostaję sam.Przez dwie godziny patrzę przez okno i myślę o Erin.W połowie ostatniej lekcji, zanim Russ czy ktokolwiek inny mnie zauważy, wymykamsię ze szkoły. 32Przez parę godzin włóczę się po beznadziejnych ulicach Bellmont, po czym wracamdo szkoły na mecz rezerwowych.Kiedy idę wzdłuż trybun, zagaduje mnie Terrell: Jak się czuje twoja laleczka?Zatrzymuję się i spoglądam mu w oczy. Nie nazywaj jej moją laleczką.Wiesz, że tego nie lubi.Mówiła ci setki razy.Okażtrochę szacunku  mówię, słysząc gniew w swoim głosie.Zaskakuje mnie to. W porządku, Finley  odpowiada Terrell. Jezu!Hakim i Sir wymieniają spojrzenia, po czym dalej obserwują mecz rezerwowegoskładu.Terrell chciał być miły i czuję się trochę winny, że na niego nakrzyczałem, ale cieszęsię też, że nazwał mnie Finleyem, a nie Białym Królikiem.Z jakiegoś powodu wydaje misię to ważne. Nigdy więcej nie nazywaj jej moją laleczką.Okej?  dorzucam. Wyluzuj, Finley  mówi Terrell. Przyhamuj.Wiem, że Terrell daje mi do zrozumienia, że przekraczam granicę, zignorowałemhierarchię obowiązującą w Bellmont i powinienem pamiętać, gdzie moje miejsce, boinaczej ktoś mi przypomni.Teraz jednak niezbyt się tym przejmuję.Najpierw odebrano mimiejsce w pierwszym składzie, a teraz Erin.Czy coś się jeszcze liczy?Siadam.Przysuwa się do mnie Russ. Gdzie zniknąłeś podczas lunchu? Byłem u pana Gore a  mówię, patrząc na mecz rezerwowych.Nasza drużynaprzegrywa piętnastoma punktami.Trener Watts prosi o czas i złości się na marną ofensywę. Atakujcie choć trochę!  wrzeszczy. Dobrze się czujesz?  pyta Wes. Tak  odpowiadam. Chcę tylko obejrzeć mecz, okej?Wes i Russ spoglądają na siebie i dają mi spokój, tak jak reszta chłopaków zreprezentacji.Kiedy rezerwowi kończą mecz, rzucamy do kosza  trafiam za każdym razem  apotem w szatni trener ogłasza pierwszy skład.Nie wyczytuje mojego nazwiska.Nikt nic niemówi o mojej degradacji, ale ja już się tym tak bardzo nie przejmuję.Podczas rozgrzewki widzę na trybunach dziadka i tatę, i myślę o tym, że tataprzyjechał tu samochodem.Mógłbym do niego podejść i powiedzieć: Jedzmy do szpitala i sprawdzmy, co z Erin. On pewnie kazałby mi grać, bo mam obowiązek wobec zespołu.Jednak zabrałby mnie, gdybym się uparł.Russ wywołuje największy aplauz, gdy wybiega na boisko.Terrell spuszcza głowę.Gadki trenera o byciu drużyną nabiorą dla niego nowego znaczenia, skoro nie jest jużzawodnikiem numer jeden.Stoję za trenerem, kiedy ten omawia plan gry przeciw Brixton, naszemu dzisiejszemurywalowi, ale właściwie w ogóle go nie słucham.Potem z ławki rezerwowych obserwuję, jak Russ wygrywa rzut sędziowski, podajepiłkę do Hakima, który z łatwością trafia do kosza z dwutaktu. Czerwony dwadzieścia dwa!  wykrzykuje trener i drużyna płynnie przerzuca się naobronę zona-press 2-2-1.Myślę o tym, co mówił pan Gore, że koszykówka nic już dla niego nie znaczy.Naglezdaję sobie sprawę, że nie obchodzi mnie, czy wygramy ten mecz i czy w ogóle w nimzagram.To tylko mecz.Erin jest w szpitalu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl