[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Poka\ mi to wszystko! A jak? Przecie w kieszeni nie noszę, tylko procę mam.Ot jaka.Zaczął szukać po kieszeniach.Czego w nich nie było: ołówek zębami zatemperowany,scyzoryk, szpagat, kilka ćwieków, kawałek gumy, sznurek z włosienia, hubka i krzemień, awreszcie z samego dna wraz z brudną chustką do nosa wydobył procę. Tak się robi!  tłumaczył łaskawie, rozkładając ową broń i mierząc do wróbla nakrzaku.  Raz, dwa, trzy i trup.Rzeczywiście, ptak upadł martwy na ziemię.Tola otworzyła buzię z podziwu. To jak król Dawid Goliata!  zawołała. Nie wielka to sztuka trafić w Goliata, co był jak piec, albo stóg.Do wróbla niechby królDawid ze mną spróbował. To prawda.Do wróbla by spudłował  potwierdziła z przekonaniem Tola i Michaś stałsię dla niej pierwszym, \ywym bohaterem. śebyś ty mnie wszystkiego nauczył  zawołała. Ho, to trudno.Musiałabyś pójść do mnie na słu\bę, słuchać i spełniać, co ka\ę, i sekretumieć utrzymać, bo za zdradę wielka kara.Zresztą ja sobie wolny kozak, a ty tutaj zamknięta. Poproszę tatka, \eby mi pozwolił z tobą się bawić. Co mam pozwolić?  spytał Au\ycki, stając we drzwiach. Bawić się z Michasiem!  zawołała, skacząc mu na szyję. Takeście się prędko poznajomili.Ano, to się bawcie.Niech tu przychodzi, ile zechce.Zapomniawszy o danej obietnicy sekretu, zaczęła opowiadać, czego ją ma nauczyć, jak sięmają bawić.Chłopak mocno się za\enował, widząc, \e się Au\ycki uśmiecha i patrzy naniego.A ten cieszył się jego pomysłowością i dziecinnymi gustami, i rzekł wreszcie: No, toś zuch.Poka\ no tę procę i jak z niej trafiasz.I począł się z dziećmi bawić i zdecydował, \e mo\e śmiało powierzyć Tolę Michasiowi naturalnie pod swoim nadzorem.Odtąd zaczęły się dla dzieci rajskie dni.Tola bardzo prędko Przejęła talenty Michasia iwkrótce go prześcignęła.Po całych dniach uwijali się po ogrodzie, wynajdując coraz to noweprace.Karczowali niby puszcze, budowali domy, tworzyli najfantastyczniejsze bronie inarzędzia, łowili ptaki i ryby.Pan Kazimierz, przekonawszy się po kilkudniowej obserwacji,\e chłopak jest bodaj dziecinniejszy od Toli, przestał ich swą obecnością krępować i zajął sięswymi robotami  zleciwszy Markowi, \eby doglądał, by się nie potopili, a zresztą dał imbawić się, jak zechcą.Dobrodusznego głuchoniemego wnet tak zawojowały dzieci, \e słu\ył im i spełniał cokazały.Rąbał i ciosał, budował im klatki na ptaki, siodłał im konie, rozkopywał jamy lisie.Bo wkrótce za ciasno im było w ogrodzie, wymknęli się na szerszą widownię, grasowalipo polu i borze.Stało się te\, \e Tola, upojona swobodą, zaczęła poprawiać pomysłyMichasia.Gdy zamierzał na przykład u\yć na  dom wywrót dębowy, ona pogardliwieruszała ramionami. To za łatwe.Zróbmy sobie dom wysoko  między konarami taki pomost, a ściany zetrzciny  i dach z liści.To dopiero będzie sztuka! Ho  sztuka!  on się nadymał. Zaraz zrobimy!  I cały tydzień w pocie czołapracowali, a cierpliwy Marek znosił im drzewo i trzcinę  wciągał te materiały w górę ipomagał bardzo szczerze.To znowu, gdy w lesie rozpalili ognisko  rzekła Tola lekcewa\ąco: Co to wart taki ogień.śeby to podpalić wrzosy i zrobić po\ar prerii!I podpalili, niewiele myśląc, i zapuścili w las rzetelny po\ar, i omal się sami nie upiekli.Ledwie pan Kazimierz z komuchami i leśną słu\bą zdołali ogień ugasić.Przera\ona Brzezicka przybyła na miejsce wypadku, pewna, \e to syn był winien i jęła gokarcić, a przepraszać Au\yckiego.Ale Tola ujęła się energicznie za swój pomysł. To nie Michaś, to ja  wołała uszczęśliwiona z rezultatu.A Au\ycki zmęczony, czarnyod dymu, śmiał się. To zuch dziewczyna!  rzekł.  Bój się pan Boga!  wołała Brzezicka. Jak ją pan za to będzie chwalić, podpalipanu dom którego dnia! Nie, bo się przestraszyła, choć się nie przyznaje.Niech będzie kozak  lubię takie.Brzezicka była okropnie zgorszona.Zabrała Michasia i trzymała go w domu cały tydzień [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl