[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Między chusteczkami i krawatami odnalazła białą wstążkę do włosów, którąrozpoznała jako swoją, zgubioną na tańcach u Hutchinsonów.Pewnie ją zatrzymałna pamiątkę.Znalazła też listy, które pisała do niego w okresie narzeczeństwa; niebyła w stanie ich czytać, papier zdążył już pożółknąć.I jeszcze kwit z weneckiegohotelu, program z paryskiej opery i stary, zmięty bilet z wycieczki po Tamizie.Ostrożnie go rozprostowała, wygładzając załamania kciukiem i położyła nawierzchu rzeczy, które zamierzała zatrzymać.Inne odkrycia wzbudziły jej niepokój.Ciężki, złoty repetier, [Zegarek kieszonkowy,wybijający godziny.] którego przedtem nie widziała; może należał do jego ojca albodziadka? Szary kaszmirowy szalik; kiedy dotknęła go wierzchem dłoni, poczuła, żejest mięciutki jak obłok.Dlaczego Arthur nigdy go nie nosił i kto mu go podarował?Z dolnej szuflady biurka wygrzebała garść pocztówek.Pochodziły z Francji iwszystkie przedstawiały kobiety  rozebrane, mizdrzące się kobiety całe w lokach,pulchne i kształtne.Ich piersi, ramiona, uda przypominały Marianne gładkie, białepoduszki.Siedząc na skraju ich wspólnego łóżka, poczuła ukłucie zazdrości.Kobiety natych pocztówkach miały takie zadowolone miny, takie bezmyślne, niefrasobliweoczy! Szkoda, że jej mózg nie jest taki pusty, szkoda, że nie może nauczyć się odnich, jak wyłączyć myślenie.Była zadowolona, że dzięki wymogom żałoby może zostać w domu zazaciągniętymi zasłonami.W łóżku tuliła do siebie starą tweedową marynarkęArthura.W nocy spała krótko, niespokojnie, budziła się przed świtem z rzęsamimokrymi od łez i marynarką w objęciach.Lekarz proponował jej laudanum na sen,ale myśl o matce i obawa, że mgła jeszcze bardziej zgęstnieje, powstrzymywała jąprzed tym środkiem.Kilkoro służących poprosiło o zwolnienie.Słyszała, jak szepczą między sobą,że to pechowy dom.Kiedy odeszli, poczuła ulgę; wolała mieć wokół siebie pustkę iciszę.Nie zatrudniła nikogo na ich miejsce, a ci, którzy zostali, rozleniwili się zbraku odpowiedniego nadzoru.Mijały dni i do domu przy Norfolk Square wkradłsię nieład, jakiego za życia Arthura nigdy tam nie widziano.W kątach gromadziłsię kurz, niepolerowane podłogi zmatowiały.Zycie Marianne wydawało się zrujnowane; niedługo nic już nie zostanie.Niechciało się jej układać włosów, zapominała o zmianie sukni.Niektóre przyjaciółkiodsunęły się, zrażone jej milczeniem i chłodem.Siostry nie dawały za wygraną icoraz trudniej przychodziło jej stawić im czoło.Czasem  ostatnio coraz częściej pojawiała się myśl o śmierci.Zastanawiała się, jak tego dokonać: może wbić sobienóż w serce albo skoczyć z balkonu.Miała już dość borykania się z każdymkolejnym dniem.Odwiedziła ją Iris.Przejechała palcem po parapecie i skrzywiła się, widząc, żejest szary od kurzu.Następnie palnęła służącym kazanie, po którym  lekkourażeni, ale też zawstydzeni  rozbiegli się po domu ze ścierkami i szczotkami wrękach.Sama zajęła się siostrą: wyszczotkowała jej włosy, masując skórę ostrymwłosiem aż do bólu, zmusiła Mariannę do kąpieli i włożenia czystej, odprasowanejsukni, a na koniec oświadczyła, że idą na spacer do Hyde Parku.Dała jasno do zrozumienia, że w razie odmowy natychmiast zadepeszuje po ojca, któryniechybnie każe jej przyjechać do Summerleigh, z dala od tego domu, z jegowszystkimi wspomnieniami o Arthurze.Wtedy nieubłagany proces utraty,rozpoczęty wraz z chorobą męża, wreszcie dobiegnie końca.Mariannę sporządziła nową listę: wszystkiego, co utraciła po śmierci Arthura.Utraciła wiarę w sprawiedliwość tego świata.Teraz wiedziała, że porządniludzie mogą umierać straszną śmiercią.Nie ma sprawiedliwości, jest tylkoszczęście albo pech.Utraciła radość towarzystwa, przyjazni, wspólnego starzenia się.Przestała jącieszyć muzyka, ponieważ nic tak jak muzyka nie rozdrapywało ledwiezabliznionej rany.Utraciła możliwości: miejsca, które zwiedziliby razem, rodzinę,której już nie stworzą.Tak marzyła o dziecku, którego nie dane jej było urodzić.Utraciła dawną siebie, kobietę, którą kiedyś była.Jeśli ma żyć dalej, topewnego dnia będzie musiała stworzyć siebie na nowo.Ale z jakich ubogichskładników! %7ładnej nadziei, niewiele wiary.Brak ochoty do przystosowania się,uprzyjemnienia komuś życia.Zostały tylko popioły, co ona ma z tym zrobić?Utraciła miłość.Sześć miesięcy po śmierci Arthura jej sny się odmieniły.Mążpojawiał się w nich cały i brał ją w ramiona.Czuła, jak jego ciało stapia się z jejciałem, czuła ciepło jego skóry.Budziła się rozpłomieniona.Zamknąwszy oczy,dotykała swego ciała, wyobrażając sobie, że jej ręka jest jego ręką.Od początku roku Eva pracowała w soboty w galerii Lydii Bowen.Pomagałaplanować wystawy, rozsyłać zaproszenia na zamknięte pokazy i obsługiwaćkupujących, kiedy Lydia była zajęta.Lydia nalegała też, by Eva nauczyła się pisaćna maszynie i prowadzić księgi rachunkowe. Nigdy nie wiesz, która z tych umiejętności może ci się przydać.Niełatwoutrzymać się ze sztuki, zwłaszcza kobiecie.Eva lubiła tę pracę.Kiedy od czasu do czasu ktoś kupił obraz, puchła z dumy,zupełnie jakby sprzedała własne dzieło.Poza tym galeria w soboty i zajęcia wSlade przez cały tydzień sprawiały, że trzymała się ziemi.Bo inaczej pewniefruwałaby w powietrzu na skrzydłach radosnej euforii.Pół roku od chwili, gdy ona i Gabriel zostali kochankami, Eva odkryła potężnąsiłę fizycznego pożądania.Do tej pory wszystkie jej przyjemności były związanealbo z intelektem, albo z twórczością.Nigdy nie cieszył jej sport  jak Clemency ani taniec  jak Iris.Była szorstką, nieporządną dziewczyną, która przezwyciężałaswoją niezdarność tylko wtedy, gdy brała do ręki pędzel.Z dużym zaskoczeniem przekonała się, że jej ciało instynktownie wie, co robić, a połączenie z innymciałem może sprawić, że poczuje się całkowicie przeobrażona.Miała swoje zasady mimo wszystko.Nigdy nie pozwoliła nawet dotknąć sięGabrielowi podczas pobytu w Greenstones.Wprawdzie w zupełnie inny sposób,ale kochała Sadie równie mocno jak jego.Nieważne, jak często zapewniał ją, że ichmałżeństwo jest inne, że Sadie rozumie jego potrzebę wolności, że on nigdy niepozwoli się spętać.chociaż jakaś cząstka Evy walczyła, by dać się przekonać.Teraz jej przyjazń z Sadie zawsze będzie skażona poczuciem winy i tajemnicą.Evawmawiała sobie, że póki ich romans nie wpływa na małżeństwo Bellamych, to niema w nim nic złego.W bezwzględny sposób podzieliła swoje życie na przegródki.W Londynie była kochanką Gabriela, ale w Greenstones tylko przyjaciółką.WGreenstones szczególnie dużo uwagi poświęcała Tolly'emu, o oczach jak czarneporzeczki, i woziła go na spacery po okolicy.Miłość do Greenstones wydawała sięjej częścią miłości do Gabriela.Kochała tę farmę o każdej porze roku: w zimie,kiedy ostry wiatr siekł kredowe wzgórza, i teraz, latem, kiedy żywopłoty kipiałybujnością kwiatów.W przypływie weny twórczej Gabriel ukończył trzy duże olejne portrety Evy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •