[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcielibyśmy coś o tym napisać.Ma to być artykuł na tyle patriotyczny, aby nikt nie miałwrażenia, że nadepnęliśmy komuś na odcisk, ale z kolei musi być na tyle krytyczny, aby każdy zadawał sobie pytanie, dlaczego pozwoliliśmynaszej młodzieży ginąć na tej cholernej plaży koło tureckiej, zabitej dechami wsi.Miłego dnia, Mrs Biller.Lilian poszła do portu z Benem i porozmawiała z pielęgniarką oraz kilkoma weteranami, których widok ją zaszokował.A potem uzupełniłanieco sztywny tekst Bena, który skupiał się głównie na szczegółach geograficznych tureckiego wybrzeża oraz podkreślał ważność cieśninyDardanele dla przebiegu wojny i tureckiego systemu obronnego.Lilian szeroko opisała ostatnie bitwy, składając przy tym w bardzoemocjonalnym tonie hołd wszystkim wycofującym się oddziałom, które oczywiście odniosły wielki sukces:  Mimo ogromnej dumy wobecepokowych dokonań naszych wojsk autorowi trudno było się oprzeć uczuciu przygnębienia na widok tych młodych mężczyzn, którzy stracilizdrowie na śródziemnomorskiej plaży.I nie ulega wątpliwości, że ten zapomniany skrawek ziemi od tej chwili zyskał swoje trwałe miejscew historii świata.Gallipoli stanie się na zawsze synonimem bohaterstwa, ale także bezsensu i okrucieństwa wojny. Proszę skreślić słowo  synonim  powiedział Thomas Wilson. Tego nikt nie zrozumie.Lepiej napisać  symbol.I proszę mi wreszciepowiedzieć, jak się pani nazywa.Nie mogę przecież zwracać się do pani  Ben ! 7W ciągu następnych miesięcy Lilian pod kryptonimem  BB pisała o chrzcinach statków, rocznicach podpisania umowy pod Waitangi,posiedzeniach inżynierów przemysłu drzewnego i rozbudowie uniwersytetu.Ku podziwowi Mr Wilsona zawsze potrafiła także w codziennychi mało ciekawych tematach znalezć jakieś zabawne aspekty.Bawiło ją to tak bardzo, że stopniowo ograniczała liczbę lekcji gry na fortepianie.Jednak w zasadzie praca dla  Auckland Herold nie rozwiązywała jej problemów.Też musiała wychodzić z domu, aby uczestniczyć w różnychimprezach i rozmawiać z ludzmi.A w efekcie postępującej ciąży była coraz grubsza i cięższa.Wiedziała, że wlokąc za sobą dziecko, nie będziemogła tego dalej robić  a młoda rodzina potrzebowała coraz więcej pieniędzy.Namówić Bena, aby zaczął pracować jako przedstawiciel handlowy, było przedsięwzięciem raczej beznadziejnym.Lekki, pełen humoru stylpisania też nie był jego mocną stroną; Ben używał słów pełnych powagi, miał skłonność do trudnych naukowych określeń i tylkow przypadku tekstów naukowych rezygnował z przesadnie napuszonych, górnolotnych sformułowań.Lilian była bezradna i w końcuposkarżyła się Thomasowi Wilsonowi, kiedy już absolutnie nie mogła ukryć swojej ciąży. %7ładna sukienka na mnie nie pasuje! W ogóle nie mogę iść na to przyjęcie do tego księcia! A będzie jeszcze gorzej!Wydawca zastanawiał się przez chwilę.A potem potarł zmarszczkę między oczami, która pojawiała się zawsze wtedy, kiedy myślałszczególnie intensywnie. Wie pani co, Lilian? To, czego właściwie potrzebujemy, i to o wiele bardziej niż doniesień o wizycie księcia takiego a takiego, któryprzybył w celu dokonania uroczystego otwarcia jakiejś tam budowli  to parę sympatycznych, miłych opowiadań, krótkich historii.Czegoś,co ludzi rozbawi i pogodnie nastroi do całego świata.Mamy teraz trzeci rok wojny; gazety pełne są doniesień o bitwach i stratach.Na ulicachwidzimy  bohaterów spod Gallipoli idących o kulach, a chłopcy z ANZAC wykrwawiają się we Francji i w Palestynie.Gospodarkę, pomijajączapotrzebowanie na broń, ogarnęła stagnacja, a ludzie martwią się coraz bardziej.I nie bezpodstawnie, tym bardziej że świat jest jednymwielkim polem bitwy i nikt już właściwie nie wie dlaczego.Zwykły człowiek borykający się z codziennymi troskami boi się, że jacyś szaleńcyi tu będą atakować.W każdym razie nastrój panujący wśród ludzi można określić jako pełen przygnębienia. Doprawdy?  spytała Lilian.Dotychczas jakoś tego nie zauważyła.Pomijając troski bytowe, cały czas miała wrażenie, że jest z Benemw siódmym niebie. Tak, miłość to doprawdy coś pięknego. mruknął Wilson.Poznał już nieco lepiej swoją małą redaktorkę i znał mniej więcej historię jeji Bena.Lilian uśmiechnęła się radośnie i ćwierknęła: O, tak!Wilson się roześmiał. A więc, chciałem powiedzieć, że chętnie rozszerzyłbym kolumnę o kilka takich właśnie wesołych, pogodnych historii.Nie będzie tozwiązane z żadnymi poszukiwaniami tematów i wydarzeń, lecz czysta fantazja.Ale oczywiście musi się to wydać jak najbardziej autentyczne.Czyli żadnych  złamanych i zbolałych serc czy coś podobnego.Pogroził Lilian palcem, a ona się zaczerwieniła. Co pani myśli? Mogłaby pani napisać coś w tym rodzaju? Mogę spróbować  oświadczyła Lilian i już w drodze do domu miała pierwszy pomysł.Dwa dni pózniej przyniosła Wilsonowi opowiadanie o pewnej pielęgniarce pediatrycznej z Hamilton, która każdej niedzieli jezdziładalekobieżnym pociągiem, aby odwiedzić swoją matkę w Auckland.Robiła tak od chwili otwarcia linii kolejowej i Lilian z prawdziwąprzyjemnością opisywała, jak to Graham Nelson, konduktor, spotkał ją któregoś dnia w pociągu jako młodą kobietę.I od tej chwili widywałją co tydzień, aż wreszcie oboje zakochali się w sobie, nigdy jednak nie odważyli się zamienić z sobą więcej niż dwa słowa, nie mówiąc jużo wyznaniu uczuć.Dopiero po latach, kiedy matka pielęgniarki zmarła, a ona sama nagle przestała się pojawiać w pociągu, Nelson wreszciezdobył się na to, aby zacząć jej szukać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •