[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jud przyjechał tu z nim w niedzielę, dzień po śmierci Gage'a, aby wybrać trumnę.Zeszlina dół i zamiast natychmiast skręcić na wystawę, oszołomiony Louis pomaszerował korytarzemku zwykłym białym wahadłowym drzwiom, takim samym, jakie często łączą sale restauracyjne zkuchnią.Zarówno Jud, jak i właściciel powiedzieli jednocześnie:  Nie tędy i Louis posłusznieodszedł od owych drzwi.Wiedział jednak, co się za nimi kryje.Jego wujek także byłprzedsiębiorcą pogrzebowym.W Sali Wschodniej ustawiono proste rzędy składanych krzeseł - drogiego modelu owyściełanych siedzeniach i oparciach.Z przodu, w miejscu wyglądającym jak połączenie nawy zbuduarem, stała trumna Gage'a.Louis wybrał model American Casket Company z różanegodrewna, zwany Wieczny Spoczynek, wyściełany miękkim, różowym jedwabiem.Sprzedawcazgodził się, że to naprawdę piękna trumna, i przeprosił, że nie ma modelu z niebieską wyściółką.Louis odparł, że nigdy nie przejmowali się z Rachel podobnymi drobiazgami.Tamten przytaknąłi spytał Louisa, czy zastanawiał się już, jak pokryje koszty pogrzebu Gage'a.Jeśli nie, chętniezaprosi go do swojego biura i szybko przyjrzy się trzem najbardziej popularnym planom spłaty.W umyśle Louisa nagle odezwał się wesoły głos spikera.Dostałem tę trumnę dla mojegodziecka zupełnie za darmo, dzięki kuponom Raleigh!Czując się jak istota ze snu, powiedział:- Opłacę wszystko moją kartą Master.- Doskonale - zgodził się przedsiębiorca.Trumna miała niewiele ponad metr długości.Trumienka krasnoludka.Mimo tokosztowała ponad sześćset dolarów.Louis przypuszczał, że stała na kozłach, lecz wszystkie tekwiaty utrudniały zajrzenie pod spód, a on sam nie chciał zanadto się zbliżać - ich woń budziłamdłości.Pośrodku, tuż przy drzwiach prowadzących do przedsionka salonu, ustawiono stojak zksiążką.Do stojaka łańcuchem przymocowano wieczne pióro.Tam właśnie kierujący ceremoniąskierował Louisa, aby ten mógł  powitać przyjaciół i krewnych.Przyjaciele i krewni mieliwpisywać się do księgi, podając nazwiska i adresy.Louis nie miał pojęcia, skąd wziął się tenzwariowany zwyczaj, i wolał nie pytać.Przypuszczał, że kiedy pogrzeb dobiegnie końca, oni zRachel mają zatrzymać książkę.To wydawało się najbardziej szalonym pomysłem.Gdzieś wdomu miał księgę pamiątkową z liceum, college'u i studiów medycznych.Mieli też album ślubnyw okładce ze sztucznej skóry z wytłoczonym złotym napisem DZIEC MEGO ZLUBU - zaczynał się od zdjęcia Rachel, przymierzającej przed lustrem welon z pomocą swojej matki, a kończyłfotografią dwóch par butów przed zamkniętymi drzwiami hotelu - i dziecięcą książkę Ellie -szybko znudziło ich jej wypełnianie, bo album ze specjalnymi miejscami przeznaczonymi na moje pierwsze strzyżenie (wklej kosmyk włosów dziecka) i  ojej! (zdjęcie dzieckaupadającego na pupę) był obrzydliwie przesłodzony.A teraz do kompletu ta księga.Jak ją nazwano? - zastanawiał się Louis, stojąc wodrętwieniu obok stojaka i czekając na rozpoczęcie imprezy. Moja księga śmierci ?  Autografypogrzebowe ?  Dzień, w którym pogrzebaliśmy Gage'a ? A może coś bardziej dystyngowanego,na przykład:  Zmierć w rodzinie ?Odwrócił książkę i spojrzał na okładkę, którą, podobnie jak w albumie ślubnym,wykonano ze sztucznej skóry.Była pusta.Nietrudno było przewidzieć, że Missy Dandridge zjawi się tego ranka pierwsza.PoczciwaMissy, która dziesiątki razy pilnowała Ellie i Gage'a.Nagle Louis przypomniał sobie, że towłaśnie Missy zabrała dzieci wieczorem w dniu, gdy zginął Victor Pascow.Zabrała dzieci, aRachel kochała się z nim najpierw w wannie, potem w łóżku.Missy płakała, i to mocno.Na widok spokojnej, nieruchomej twarzy Louisa na nowowybuchnęła płaczem i sięgnęła ku niemu, jakby szukała wsparcia.Louis objął ją, uświadamiającsobie, że to właśnie tak działa albo przynajmniej powinno - że jakiś ładunek przeskakujepomiędzy ludzmi, poruszając twardą ziemię rozpaczy, przybijając ją, rozbijając skałę wstrząsupromieniami bólu.- Tak mi przykro - mówiła Missy, odgarniając z pobladłej twarzy ciemnoblond włosy.-Taki kochany, słodki chłopczyk.Tak bardzo go kochałam, Louis.Tak mi przykro.To koszmarnadroga.Mam nadzieję, że dadzą temu kierowcy dożywocie.Jechał stanowczo za szybko.On byłtaki słodki, taki kochany.Taki bystry.Czemu Bóg zechciał zabrać Gage'a? Nie wiem.Niepotrafimy tego zrozumieć, prawda? Tak mi przykro, tak przykro.Louis pocieszał ją, objął i pocieszał.Poczuł na kołnierzu jej łzy.Jej piersi napierały naniego.Chciała wiedzieć, gdzie się podziewa Rachel, i Louis wyjaśnił, że odpoczywa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •