[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I może pan też wykorzystać mnie, jeśli będzie taka konieczność.- A ja myślałam, że miałeś już dość wykorzystywania cię - powiedziała Alex.-Nie zamierzam do tego dopuścić.I wydaje mi się, że prezydent też tego nie chce.Więc może zamkniesz się i pozwolisz mu decydować?- Dziękuję - powiedział sucho Andreas.- Jak miło mieć jednak coś dopowiedzenia.Alex uśmiechnęła się.202 - Gdybym panu nie ufała, nie dałabym panu wyboru.Porządek musi być.- Lubi to powiedzenie - odezwał się Galen.- Ale zwykle po nim robi się uparta jakosioł.Andreas w milczeniu patrzył na Alex.- To bardzo mądre zdanie - mruknął wreszcie i zwrócił się do Kellera.- Lepiej idzjeszcze raz na szczyt tego urwiska i upewnij się, że żadne ślady nie zostaną zatarte.- Jeszcze raz? - powtórzył Keller.Andreas skinął głową.- Muszę cię pochwalić, Keller.Nie wiedziałem, że nadal jesteś tak sprawny, żebyzałatwić takiego zabójcę jak Runne.Jesteś prawdziwym bohaterem.Keller uśmiechnął się słabo.- Stanąłem na wysokości zadania, sir.- Odwrócił się i ruszył w stronę ścieżkiprowadzącej na szczyt urwiska.- Upewnię się, czy wszystko jest tak, jak byćpowinno.- Ufam, że Morgan załatwił wszystko bardzo schludnie, ale teren zostaniepoddany skrupulatnym oględzinom.- Andreas zwrócił się do Morgana.- Na jakiśczas powinieneś zniknąć.Zniknąć z widoku i z pamięci.- Jak pan sobie życzy.- Odwrócił się i także ruszył na urwisko.- Zostawiłem nagórze karabin.Pójdę po niego i upewnię się, że Keller dobrze zrozumiał scenariusz.Zaraz wrócę.- Trochę czasu zajmie nam oczyszczenie pani, panno Graham - odezwał sięAndreas.- Musimy jakoś wyprostować tę historię z Matanzą, jeśli chcemyutrzymać resztę w tajemnicy.Betworth niezle się postarał, żeby panią oczernić.Najpierw jednak damy sobie trochę czasu, a dopiero potem ujawnimy dowody paniniewinności.Ale zrobimy to.- Nie wątpię.Już zgodziliśmy się co do tego, że porządek musi być.Więc oczyścipan z zarzutów także Morgana?Morgan już był na szczycie urwiska.Jego sylwetka odznaczała się na tle nieba.Wyglądał na twardego i zwinnego, ale także.samotnego.Słodki Jezu.- To będzie nieco trudniejsze - odpowiedział Andreas.- Jego przeszłość jestzdecydowanie bardziej mroczna.Ale postaramy się.Dokąd pani idzie?Pobiegła śladem Morgana.- On tu nie wróci.Skłamał.Zbyt wiele razy się zawiódł, żeby uwierzyć w to, że.Skoro nie wrócił, to nie mogło mu się wydawać, że dobił z panem targu.A niechto!Morgan zniknął z pola widzenia.- Morgan, wracaj! - krzyknęła.- Nie daruję ci tego!Wbiegła na szczyt urwiska.Keller klęczał przy zwłokach Runne ego, ale Morgananigdzie nie było widać.- Gdzie on jest? - spytała.203 Keller ruchem głowy wskazał na północną stronę urwiska.Pobiegła do jego krawędzi.Nigdzie nie widać Morgana.Zacisnęła dłonie w pięści, a oczy napełniły jej się łzami.- Nie rób mi tego, Morgan! Ty sukinsynu! To nie fair! - krzyknęła.Nie było odpowiedzi.%7ładnego dzwięku.Morgan zniknął.EpilogTrinidadNa drobnym piasku nie było słychać jej kroków.Jednak wiedziała, że on zdajesobie sprawę z jej obecności.Nie oderwał wzroku od płótna, ale zauważyła lekkiespięcie mięśni na jego plecach.- Nie powinnaś była przyjeżdżać, Alex.Podeszła do niego.- Skąd wiedziałeś, że to ja?- Twój zapach cię zdradził.Nigdy nie zapomnę twojego zapachu.Nawet jeślimiałbym żyć jeszcze sto lat.- Ja także nigdy nie zapomnę twojego zapachu.- Stanęła obok niego.- Chociażmogę mieć problem z rozpoznaniem go z odległości pięciu metrów.- Jak mnie znalazłaś?- Galen.Trochę mu to zajęło, ale wreszcie cię namierzył.Udałoby się towcześniej, gdybyś tak często nie zmieniał miejsca pobytu.- Nie powinnaś była tu przyjeżdżać.- Już to mówiłeś.- Ale widocznie muszę powtórzyć.Andreas oczyścił cię z zarzutów, więc żyjwłasnym życiem.- Właśnie to robię.Przyjechałam tutaj.- Być może będę musiał zostać na tej wyspie bardzo długo.Andreas musi byćostrożny w próbach oczyszczenia mnie.Może paść zbyt wiele kłopotliwych pytań.A my już kiedyś o tym rozmawialiśmy, że nie jest to życie dla ciebie.- To prawda.Ale teraz nie mam wyboru.Moje życie jest tam, gdzie ty jesteś -powiedziała drżącym głosem.- Gdzie będziesz ty, tam będę i ja.Musisz do tegoprzywyknąć.Może teraz mnie jeszcze nie kochasz, ale pokochasz.Dopilnuję tego.- To żaden problem - mruknął, nie odrywając wzroku od obrazu.Zesztywniała.- To najgłupszy sposób wyznania uczuć, jaki kiedykolwiek słyszałam.Zasługujęna coś lepszego.- To nie wyznanie.Wracaj do domu.- Ani mi się śni.- Złapała go za ramię i szarpnęła nim, żeby odwrócił się do niejtwarzą.- Posłuchaj mnie uważnie.Przyjechałam tu i zamierzam zostać.Nie wyjadę204 tylko dlatego, że wydaje ci się, że będzie mi lepiej bez ciebie.Utknąłeś tu ze mną.Mogę żyć na wyspie.Mogę się ukrywać.Mogę mieszkać gdziekolwiek, byle ztobą.Jeśli zacznie mi się tu nudzić, zawsze mogę pojechać do Melis, pomagać jej wratowaniu delfinów albo w czymkolwiek innym.A teraz odłóż ten pędzel i chodzgdzieś, gdzie będziemy mogli się kochać.Zbyt dużo czasu upłynęło.Spojrzał na nią.- Nie wyjedziesz?- Nie.- Nigdy?- Wybij to sobie z głowy.Nie pozbędziesz się mnie.Prędzej piekło zamarznie.Masz to jak w banku, Morgan.Uśmiech rozjaśnił mu twarz, kiedy odkładał pędzel.Otoczył ją ramionami.- Dzięki Bogu.205 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •