[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobił kilka kroków w jego stronę, alezatrzymał się, kiedy Stroud z trudem podniósł się z ziemi i wyprostował -jak czło-wiek, który narodził się na nowo.Rachel obudziła się gwałtownie.Leżała w łóżku z łomoczącym sercem, wytęża-jąc słuch, szukając dzwięku, który wyrwał ją z głębokiego snu.Czyżby jej sięprzyśnił? Jak to się nazywa, kiedy rzeczywisty odgłos pochodzący zjawy naglepojawia się we śnie? W filmie nazywają to dzwiękiem diegetycznym.Odrzuciła kołdrę i spuściła nogi na podłogę.Błękitne światło z ulicy przenikałoprzez szparę zasłon, tworząc wąską ścieżkę sięgającą do korytarza.Poszła za świa-tłem i zatrzymała się pod uchylonymi drzwiami łazienki.Z wnętrza dobiegł cichyplusk. - Evan?Gdy nikt nie odpowiedział, powoli pchnęła drzwi.Ktoś siedział w wannie na nóżkach.Ktoś z długimi, ciemnymi włosami.Victoria.Tym razem to nie twarz Chelsea Gerber przemieniła się w wizję z przeszłościRachel.Co ta kobieta tutaj robiła? W jej mieszkaniu?Czego ty ode mnie chcesz?Rachel nie mogła się ruszyć.Nie mogła odwrócić głowy ani nawet zamknąćoczu.Potrafiła tylko patrzeć z przerażeniem.Victoria odwróciła się powoli; długie włosy zwisały po obu stronach jej twarzy.Uniosła rękę i wyciągnęła ją do Rachel.Coś kapało z koniuszków jej palców.Krew.Rachel ruszyła się w końcu.Pobiegła korytarzem do salonu.- Evan!Mogłaby przysiąc, że był niedaleko.Gdy nie znalazła go w mieszkaniu, popędziła po schodach do kostnicy, do pro-sektorium i lodówek.Coś zmusiło ją do otwarcia dwóch pustych szuflad, a potem tej, która zawierałaszczątki Richarda Manchestera.Zagapiła się w puste jamy, w których niegdyś byłyoczy.Gdy tak patrzyła, zmumifikowana twarz zaczęła się zmieniać.Nabierała cia-ła, aż leżała przed nią nie twarz mumii, ale Evana Strouda. Rozdział 32Evan stał nad urwiskiem.Od czasu do czasu widział w oddali światła sa-mochodu.Ilekroć je dostrzegł, chował się za pień drzewa i czekał, aż znikną.Noc-ne powietrze, zimny deszcz, zapach ziemi - wszystko to przypominało mu, że żyje.Potrzebował tego przypomnienia.Potrzebował go bezustannie.Stał tak, aż deszcz zmienił się w mżawkę.Stał, aż żaby zaczęły rechotać w po-bliskim mokradle i mgła zaczęła przetaczać się nad ziemią.Zbliżał się ranek.Postawił mokry, rozmiękły kołnierz płaszcza i ruszył w dół, wracając po wła-snych śladach przez tunel i wzdłuż torów kolejowych.Ale zamiast zejść kolejnymstokiem na Main Street, trzymał się torów, przecinając wraz z nimi centrum miastai docierając do miejsca, gdzie urwisko znów wyłaniało się z ziemi, a domy stałyprzylepione do stromego zbocza.Nietrudno było wypatrzyć kostnicę z jej wieżyczką sterczącą ponad linią da-chów.Wyobraził sobie Rachel, uśpioną, ciepłą.Przypomniał sobie chwile, kiedyleżał w jej łóżku, spowity jej zapachem.Zamknął oczy i wciągnął powietrze.Czuł ją teraz.Pachniała szałwią i lawendą.Ruszył w stronę wieżyczki, wzgórza i światła.Stromy ciąg pokruszonych ce-mentowych schodów, pociemniałych od wieloletnich warstw zielonego nalotu,prowadził wprost w górę po zboczu starego koryta rzeki.Evan bez problemu wi-dział w ciemności; piął się po schodach skręcających w lewo, w prawo i znów wlewo, i cały czas biegnących do góry.Nie był nawet zadyszany, kiedy dotarł dobiegnącej po łuku ulicy, wiodącej do domu na urwisku.Przeszedł na drugą stronę i zanurkował w gęsty cień kostnicy.Kluczem, któryznalazł w kuchni Rachel, otworzył drzwi dostawcze i wsunął się do środka.Usłyszawszy ruch, obrócił się i ujrzał Rachel stojącą boso w długim korytarzu,ubraną w koszulkę i kraciaste spodnie od piżamy.Słabe lampy sufitowe nadawałypomieszczeniu zielonkawego odcienia, jak na zdjęciach kodaka.Z jedną ręką naścianie, drugą na szyi, przystanęła niepewnie.- Evan? - Jej głos drżał.- To ty? - Wybiegła z cienia i popędziła ku niemu.Zła-pała go za przedramię i zadrżała, tym razem z ulgi.- Co się stało?Natychmiast zmieszała się i widział, że z wysiłkiem próbuje wziąć się w garść.- Bałam się bardzo, że cię aresztowali.- Przycisnęła dłoń do ust i się odwróciła. Gdy dotknął lekko jej ramienia, znów stanęła przodem do niego.Zdawało się, że mgła wpełzła za nim do środka.Wokół lamp tworzył się pół-cień.Jego serce biło dziwnie, jak ostatnio często mu się zdarzało.Poczuł ulgę, widząc, że Rachel zachowuje się już bardziej jak Rachel, ale tu zpewnością działo się coś dziwnego, coś, czego nie rozumiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •