[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Warownia byławymarzonym miejscem do obrony.Odgłos kroków wyrwał Lee z zamyślenia.Nadchodził Tobacco Ptasznik, jeden zniewielu ocalałych z pogromu na Górze Czarownic.- Rozlokowałem ludzi na spoczynek - zameldował najemnik.- Komnaty są suche iprzestronne.Miejsca mamy dosyć.- urwał, jakby inna myśl zaprzątnęła jego uwagę.- Dalej uważasz, że nie powinniśmy byli pozwolić, by Kongregardzi odeszli? - Harperczuł smutek na wspomnienie Góry Czarownic.Nie zginął, a teraz przyszło mu zostaćwodzem, od którego wszyscy oczekują mądrych i trafnych decyzji.- Niepotrzebnie darowałeś im życie.- Taka była umowa.- Harper spojrzał na Tobacco Ptasznika, zastanawiając się, skąd wjego głosie tyle nienawiści.- Niepotrzebnie.- Mały wzruszył ramionami.- Honor nie pomaga w wojnie, a za twójhonor zginie teraz wielu niewinnych.- A co nam innego pozostało?- Za honor można umrzeć we własnym domu, za siebie samego.A ty naraziłeśstarców, dzieci, kobiety.- Tobacco nie podniósł głosu, ale i bez tego słychać było nutygniewu.- Jesteś tu po to, żeby wymordować tylu Kongregardów, ilu tylko zdołasz,wymordować, korzystając z każdej nadarzającej się okazji, zmniejszając zastępy wrogów dlatego, który po tobie poprowadzi walkę dalej.Nikt wspomnienia po tobie nie będzie mierzyłhonorem, ale liczbą zabitych Kongregardów.Powinieneś o tym pamiętać, Lee, teraz jesteśnaszym wodzem i nie wolno ci honorowo umrzeć, nie teraz, Lee, na to już za pózno.- Mamy być tacy jak oni?.- Harper wiedział, że mały mówi prawdę. - Na wojnie żołnierze dzielą się tylko na żywych i martwych, nie na dobrych i złych,najezdzców i napadniętych, przyjaciół i wrogów.Im szybciej to zrozumiesz, tym więcejKongregardów będziesz mógł wymordować, tym więcej istnień po naszej stronie ocaleje, bomartwi już nikogo nie zabiją.- Tobacco, gdzie poznałeś takie zasady?- Miałem dobrego nauczyciela.- Mały uśmiechnął się smutno.- Słyszałeś pewnie oEsco, musiałeś słyszeć, każdy o nim słyszał.Teraz jest w piekle, a wiesz, dlaczego tamtrafił?- Mówią, że zgubiła go kobieta.- Tak, zabił o jedną osobę za mało, zawahał się przez odstrzeleniem łba wrednej dziwce,dlatego zginął.- I nikt po nim nie płacze.- A myślisz, że po tobie ktoś będzie płakał? - Ptasznik schylił się po bryłkę ziemi irzucił ją za mury.- Słyszałeś, jak spadała? Jak uderzyła o skały?- Nie.- Lee patrzył na małego ze zdziwieniem.- Wy tak spadacie.Gdyby Esco leciał w dół, nie wytrzymałbyś huku.To sukinsyn, nieodszedł po cichu, znasz go, wszyscy znają Escobara.Jeszcze przez długie lata dzwięk tegoimienia będzie straszył jego wrogów.A ty odejdziesz po cichu, nie zostawisz nawet legendy,którą można by opowiedzieć dzieciom, ucząc je niepokory.Ani Dwan Deborah Keene, anicała reszta z Góry Czarownic nic już nie mogą zrobić, zginęli, został Lee Harper.Czypamięć o nim umrze w momencie, w którym umrze jego ciało? Jeśli tak, to idz, powiedzludziom na dole, żeby sami poderżnęli sobie gardła, przynajmniej zabiorą tę przyjemnośćKongregardom, każdy musi umrzeć, więc co za różnica.Ale ja dalej będę mordowałKongregardów, bo tyle jestem winien pamięci Berta.- Tobacco, chyba byłbyś lepszym wodzem.- Ale nie jestem, to nie moja wojna!- Dobrze, zatem będziemy walczyć, ta twierdza jest niezdobyta.- Lee ożywił się, jakbyPtasznik zdjął z jego barków przynajmniej część odpowiedzialności.- W podziemiach sąnieprzebrane zapasy jedzenia i amunicji, mamy nawet tarcze energetyczne.Niech przychodzą,jesteśmy przygotowani i jeśli przy zdobywaniu Uttu nie zginą tysiące Kongregardów, tobędzie znaczyło, że nie jesteśmy godni, by o nas pamiętać.- Lee - Tobacco położył mu dłoń na ramieniu - posłuchaj mojej rady.OddziałyKongregardów przybędą już wkrótce - Ptasznik udał, że nie widzi na twarzy Harperaskrywanej złości - rozłożą obóz wokół twierdzy, tworząc szczelny kordon. - Mamy zapasy, możemy długo się bronić.- Oni nie będą zdobywać warowni, bo jest niezdobyta.Otoczą nas zadowoleni, że resztabuntowników dobrowolnie zamknęła się w więzieniu.I to będzie koniec, bez jednegowystrzału, a mieliśmy przecież mordować Kongregardów.- Przepraszam, Tobacco.- Lee podał małemu dłoń.- Co radzisz?***Sala zgromadzeń Areopagu Starych Kontynentów wypełniona była do ostatniegomiejsca.Panowała niezwykła cisza, przerywana jedynie skrzypnięciem fotela i szumemklimatyzacji.Nikt nie został poinformowany, jakiego tematu dotyczy posiedzenie, dlatego teżnikt nie czuł się bezpieczny.- Szanowni członkowie Areopagu! - huknął tubalnie marszałek, przyzwyczajony doprzekrzykiwania gwaru sali zgromadzeń.Jego głos wzmocniony kwadrofonami nieomalogłuszył zebranych.- Dzisiejsze posiedzenie zwołano na wyrazne i.- zawiesił głos - mamnadzieję, w pełni uzasadnione polecenie przewodniczącego Komisji Sprawiedliwości.Jedynym punktem dzisiejszych obrad jest wniosek o wszczęcie procedury  Winny ponadwszelką wątpliwość.- Szmer niedowierzania przeleciał po sali, ale w oczekiwaniu nazwiskaoskarżonego umilkł równie szybko, jak się pojawił.- Procedura dotyczyć ma obecniesprawującego władzę prezydenta Zjednoczenia Starych Kontynentów, Johna NathanielaLoyda!Burza zdumionych okrzyków skutecznie zagłuszyła dalsze słowa marszałka.- Cisza! Cisza! - słowa prowadzącego obrady z trudem przedzierały się przez hałas.- Zachwilę wszystkiego się dowiemy! Oddaję głos przewodniczącemu Komisji Sprawiedliwości!Proszę o ciszę! Głos ma przewodniczący!Niewysoki korpulentny mężczyzna wszedł na mównicę.Sala zamilkła, oczekującrewelacji.Skończyła się gra polityczna.Takie oskarżenie i procedura mogły pozostawić nascenie tylko jednego z oponentów, a to, że przewodniczący zawsze krytykował prezydenta,było powszechnie wiadome. Winny ponad wszelką wątpliwość nie miało marginesu naprzeprosiny, dlatego oczy zgromadzonych obserwowały uważnie przewodniczącego, któryrozkładał na pulpitach czytnika dokumenty.- Witam szanownych członków Areopagu - przemówił głosem spokojnym iopanowanym.- Pozwolicie, że przedstawię dowody potrzebne do uruchomienia proceduryodwołania prezydenta.W sektorze europejskim wstał senior Rady Regulaminowej.Marszałek nie mógłodmówić mu głosu.Sprawa była na tyle niezwykła, że sprawy proceduralne musiały przejść weryfikację Rady.Bez jej zgody Areopag nie miał prawa podjąć uchwały.- Uważam - rozpoczął, wolno cedząc słowa - że pan przewodniczący zapomina opanującym porządku obrad.Nie jesteśmy ławą przysięgłych, przed którą pan przewodniczącybędzie wygłaszał mowę oskarżycielską zakończoną żądaniem wydania wyroku.Niezależnieod wagi sprawy zawsze na tej sali najpierw zapoznajemy się z materiałami, a dopiero pózniejwysłuchujemy zainteresowanych stron.- Właśnie tego chcę uniknąć, ponieważ uważam, że oskarżenie dotyczy też licznejgrupy parlamentarzystów.- Przewodniczący zaczynał tracić spokój.- Pan przewodniczący jest przecież specjalistą od sprawiedliwości.- Senior niepodniósł głosu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •