[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie była w stanie zdobyć się na odpowiedz.- Wobec tego zawiozę panią do domu - zdecydował za nią.Ale Marcella pomyślała: nie, nie do domu.W tej chwiliczuła, że nigdy więcej nie chce widzieć domu.Ogarnął ją wstręt do wszystkiego, co wiązało się z jej życiem - domieszkania, pisarstwa, syna, własnego odbicia w lustrze.- Zawiez mnie na skrzyżowanie Pięćdziesiątej Siódmej i smej - poleciła lakonicznie.Sądziła, że nigdy więcej nie wróci do krainy niczyjej ciemności i wstydu, ale nie potrafiłaby przeżyć reszty dnia bezpewnego rodzaju pomocy, a ta żałosna namiastka miłości była jedynym antidotum, jakie znała.- Możesz jechać do domu - powiedziała Donaldowi, kiedy zatrzymał samochód czterdzieści minut pózniej.- Dziświeczorem nie będę cię już potrzebować.Stała z tyłu sali kinowej, nie rozumiejąc, dlaczego przyjechała.Istniał tuzin powodów, a jednocześnie nie było anijednego.To lepsze niż powrót do domu.Przez chwilę, kiedy przyzwyczajała oczy do ciemności, stare życie kusiłoMar-cellę swymi zwodniczymi, fałszywymi wygodami.Z jednym tylko zastrzeżeniem: myśl o seksie wydawała sięjej nienawistna.Mimo to ciało Marcelli domagało się czyjegoś dotyku, pocieszenia.Zadrżała na myśl, jak bardzostała się skomplikowana.Może musiała ukarać się w pewien sposób, sprawdzić, jak nisko może znalezć się w tejdostępnej ludziom skali szczęścia: spaść z najwyższej radości, jakiej niedawno zaznała, do tego stanu, w jakim terazbyła? Rozej- rzała się po ciemnym kinie.Zabawne, ale jedyną rzeczą, o jakiej mogła myśleć w tym tandetnym, znajomym po-mieszczeniu, była miłość! W stanie, w jakim się znajdowała, czuła, że samotni mężczyzni, odwracający głowy w jejstronę, przyszli tu po to, żeby pocieszyć Marcellę po jej stracie.Jakby wiedzieli o wszystkim i czekali, żeby to napra-wić.Potykając się, weszła między fotele i znalazła się w ramionach wysokiego siwego mężczyzny, który podszedłdo Marcelli, jakby umówili się na randkę.Była tak otępiała, że przez moment miała wrażenie, że to jej ojciec.Objąłją, a Marcella rozluzniła się w pełnym miłości ojcowskim uścisku.Taki dotyk zawsze ją zapewniał, że nie może jejspotkać żadna krzywda.Wdychała czysty zapach wody kolońskiej przepojony odrobiną tytoniowego aromatu, takbardzo przywodzący na myśl ojca.Dopiero, kiedy mężczyzna zaczął na nią mocno napierać, wyrwała mu się iwybiegła z kina.Natychmiast przeszła przez ulicę.Było jeszcze jasno, trwał łagodny czerwcowy wieczór.Ale jej życie uległo nagłej,całkowitej zmianie.Nie było tym, za co je zawsze brała - serią nieporadnych kroków ku szczęściu.Teraz widziałażycie jako serię uników, krycie się przed tym, czego się najbardziej pragnęło.Ponieważ kiedy się to dostaje, cenaokazuje się zbyt wysoka.Cena, którą zawsze ona płaciła.W swoich książkach pisała, że miłość to jedyna istotnaczęść życia, część nadająca mu wartość.Teraz zdała sobie sprawę, że miłość jest dla niej ważniejsza, niżprzypuszczała.Była tak silna, że zagrażała bezpieczeństwu; Marcella mogła uzależnić się od Santiego tak, jak Markod niej.Dlatego pewnie odstraszyła Santiego, zrobiła to także z powodu realnego zagrożenia dobra Marka.A więc.teraz, kiedy wiedziała, że miłość okazała się ślepym zaułkiem, może uda jej się poświęcić cały swój czas pisarstwu isynowi? Prawdopodobnie to właśnie było jej przeznaczone.Oto cena.Nikt nie dostaje wszystkiego.To właśnie musisobie stale powtarzać.Wciąż powtarzała sobie tę prawdę, kiedy weszła do mieszkania i, nie zapalając światła, skierowała się prosto dobarku.Dwie, trzy, cztery szkockie nie uśmierzyły bólu.Jeśli alkohol wywierał jakikolwiek wpływ, to tylko jątrzyłranę. Santi! Boże, nawet wzywanie w myślach jego imienia wywoływało ból!Nie, Marcello - powiedziała sobie - nie postąpiłaś właściwie.Postąpiłaś niewłaściwie.Ale nie miałaś wyboru.Przystojny mężczyzna w ciemnych okularach lecący wieczornym samolotem do Barcelony opierał się zakusomładnej stewardesy.Poprosił ją za to o papier listowy i kopertę.Zanim zaczął pisać, długo gryzł koniec długopisu.Moja najdroższa miłości, Marcello.Piszę ten list w samolocie, po tym, jak myślałem o tobie w każdej sekundzie po naszym pożegnaniu.Musiałem odejść, ponieważchciałem jak najmocniej zaprotestować przeciwko Twoim stosunkom z synem, przeciwko władzy, jaką ma nad Tobą.Potrzebuję Cię i pragnę egoistycznie, ale czuję, że mam do Ciebie prawo.Wierzę, że zostaliśmy dla siebie stworzeni.Nie egoistycznie (czy to w ogóle możliwe?) wierzę, że byłoby lepiej dla Ciebie,gdybyś zostawiła Marka tak, jak to robią zwierzęta - z miłością, ale zdecydowanie.Zawsze sądziłem, że moja hiszpańsko-majorkańska duma to coś dobrego, ale teraz widzę, że przez nadmiar dumy mogę Cięstracić.Przygotowuję się do tego, by o niej zapomnieć, bo życie bez Ciebie byłoby o tyle gorsze niż życie z Tobą.Aby zachowaćwłasne wysokie morale, muszę wierzyć, iż za kilka dni zrozumiesz, że mam rację i postąpisz, jak Ci dyktuje serce, a nie słabośćMarka.Musi dorosnąć w prawdziwym świecie, gdzie matka nie przedkłada szczęścia syna nad własne, a w każdym razie niewtedy, kiedy ta matka jest logiczną, normalną, młodą i piękną kobietą, zdolną wzbudzić w kimś taką miłość, jaką wzbudziłaś wemnie.Zawsze myślałem, że mężczyzna nie powinien żyć nadzieją, lecz w ciągu tych ostatnich godzin zrozumiałem, że nie mogę żyćbez nadziei.Dlatego czekam na wiadomość od Ciebie.Dopóki znowu nie wezmę Cię w ramiona, dopóki znowu nie przycisnęust do Twoich, gdzie ich miejsce, czekam, kochana.Na zawsze Twój, Santi. Przeczytał list uważnie, po czym zakleił kopertę.Nie dokładnie to chciał wyrazić, ale jego angielski był dość słaby, aSanti nigdy w życiu nie czuł takiego smutku.Westchnął i wsunął list do kieszeni.A może - pomyślał nagle - lepiej gow ogóle nie wysyłać? Zdecyduje w Barcelonie.Pogrążyła się w pracy, poprawiając ostatnią wersję Muzyki miłości, którą Volumes chciało wydać pózną jesienią.Takułożyła sobie życie, żeby jak najwięcej czasu spędzać samotnie.Skoro nie mogła być z Santim, nie chciała widywaćnikogo.Im bardziej doskwierała jej samotność, tym silniejszy stawał się nakaz pisania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl