[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czułam, że nie należy ona do osób, które w najmniejszym stopniu powodowałyby się w swoim postępowaniu względami uczuciowymi: poważna i skupionawpatrywała się we mnie i słuchała, tłumaczonego przez wychowaną w Irlandii maitres-se,mojego opowiadania, trzezwo rozważając szczegóły.Nagle rozbrzmiał dzwięk dzwonu. Voila pour la priere du soir!2  oznajmiła, wstając z krzesła.Przez naszą pośredniczkę wrozmowie poleciła mi, abym zjawiła się nazajutrz z rana, co nie odpowiadało mi jednak.Niebyłam w stanie znieść myśli narażenia się raz jeszcze na niebezpieczeństwa związane zsamotnym wędrowaniem nocą po mrocznych ulicach.Zdobywszy się tedy na niezwykłą umnie energię, w sposób spokojny wszakże i opanowany, zwróciłam się do niej osobiście, anie za pośrednictwem mattresse: Mogę zapewnić łaskawą panią, że zaangażowanie mnie1 Jedynie Angielki są zdolne do tego rodzaju przedsięwzięć; jakież nieustraszone są tekobiety!2 To na modlitwę wieczorną.97bezzwłoczne będzie tylko z korzyścią, a nie ze szkodą dla pani: znajdzie pani we mnie osobę,której dążeniem będzie dać pracą swoją pełną równowartość otrzymywanej płacy.Jeśli zaśzdecyduje się pani przyjąć mnie, lepiej byłoby, abym pozostała już tutaj od razu na noc.Niemam żadnych znajomych w Villette, w dodatku nie znam tutejszego języka, w jaki więcsposób mogłabym znalezć gdzieś mieszkanie? To prawda  przyznała. Mogłaby jednak pani przynajmniej powołać się na kogoś? Nie mogłabym.Na nikogo.Zapytała mnie o mój bagaż.Powiedziałam, kiedy mogę liczyć na jego przybycie.Zamyśliłasię.Chwilową ciszę przerwał nagle odgłos męskich kroków, zbliżających się pospiesznie kudrzwiom przedpokoju.Będę zdawała w dalszym ciągu sprawę z tego fragmentu moichprzeżyć, jak gdybym rozumiała wówczas wszystko, co mówiono w związku z moją osobą,jakkolwiek bowiem w owym czasie sens prowadzonej rozmowy nader mgliście docierał domojej świadomości, powtórzono mi te szczegóły pózniej w przekładzie na angielski. Monsieur Paul  oznajmiła nauczycielka. Był dzisiaj wieczorem na wykładzie wnajwyższej klasie. O, pragnęłabym jego właśnie poradzić się w tej chwili.Proszę, niech pani zechce gopoprosić.Nauczycielka pobiegła ku drzwiom, aby wezwać pana Paula.Po chwili wszedł drobny,smagły, szczupły mężczyzna w okularach. Mon cousin  zwróciła się Madame do niego (był widocznie jej kuzynem)  chciałabymzasięgnąć twojej rady.Wiem, jak dobrze znasz się na fizjonomiach; chciałabym wykorzystaćteraz tę twoją zdolność.Odczytaj tę oto.,Drobny człowieczek wpatrzył się we mnie przez szkła okularów.Stanowcze zacięcie warg izmarszczenie brwi zdawało się zapowiadać, że zamierza przejrzeć mnie na wskroś.98 Odczytuję  oznajmił. Et qu 'en dites  yous?1 Mais  bien des choses2  odpowiedział tonem wyroczni. Złych czy dobrych? I jednych, i drugich, niewątpliwie  odparł odgadywacz. Czy można zaufać temu, co mówi? Omawiasz z nią rzeczy ważne? Chce, abym przyjęła ją jako bonę czy guwernantkę; opowiedziała historię swojego życia,brzmiącą dość prawdopodobnie, nie może jednak przedstawić mi żadnych referencji.Angielka, jak łatwo poznać.  Mówi po francusku? Ani słowa. Rozumie przynajmniej? Nie. Można więc mówić swobodnie w jej obecności? Niewątpliwie. Potrzebne ci są jej usługi?  zapytał, nie odrywając ode mnie oczu. Mogłaby mi się przydać.Mam już dość Madame Svini.Badał mnie wnikliwie wciąż jeszcze.Ostateczna opinia, kiedy nareszcie orzekł ją, byłarównie mglista i niezdecydowana, jak wszystko co wypowiedział uprzednio. Można ją przyjąć.O ile w tej naturze dobro góruje nad złem, postępek twój siłą rzeczy daw wyniku swoją nagrodę, o ile zaś zło  eh bien, ma cousine, ce sera toujours une bonneoeuvre3.Ukłon, rzucone krótko bon soir  i sędzia wyrokujący o moim losie znikł za drzwiami.1 I cóż ty na to?2 O, bardzo wiele.3 I cóż, kuzynko, będzie to zawsze dobry uczynek.99W wyniku narady Madame przyjęła mnie tegoż wieczoru.Zaoszczędzona mi została w tensposób dzięki łasce opatrzności konieczność ponownego znalezienia się w przytłaczającoponurej, złowrogiej pustce ulicznej.rROZDZIAA VIIIMadame BeckZdana na opiekę owej nauczycielki  maitresse, jak nazwała ją Madame Beck  przeszłamz nią przez długi wąski pasaż do kuchni, bardzo czystej, zarazem jednak wyglądającej dośćniezwykle.Nie mogłam dostrzec w niej żadnego urządzenia do gotowania  ani komina, anipieca: nie rozumiałam, że wielka czarna płyta na wysokiej podstawie, wypełniająca jeden rógpomieszczenia, sprawnie zastępowała wszelkie inne urządzenia kuchenne.Duma na pewnonie zdążyła jeszcze zakiełkować w moim sercu, mimo to doznałam uczucia ulgi, kiedy,wbrew przewidywaniu, zamiast być pozostawiona w kuchni, zostałam wprowadzona doniewielkiego pokoju, określonego jako cabinet.Kuchcik w białej płóciennej kurtce, krótkimspódniczkowatym fartuchu i sabotach przyniósł dla mnie wieczerzę, na którą składało sięmięso, podane w kwaśnym jakimś, dziwnym, ale smacznym sosie, tłuczone kartofle,okraszone sama nie wiem czym  jak mi się zdaje oliwą  i przyprawione octem i cukrem oraz kromkę chleba posmarowaną masłem, czyli tzw.tartine i osmażoną gruszkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl