[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najpewniej uznali, że szukamy ustronnego miejsca na małe dymanko.Trudie ruszyła w dół, zatrzymała się jednak, gdy dotarła do wylotu tunelu.Tutejszabrama wyglądała znacznie solidniej, a ponieważ kończyła się niecały cal od sklepienia, niedałoby się na nią wdrapać.Trudie szarpnęła eksperymentalnie i odwróciła się do mnie.- Przyniosłeś może wytrychy? - spytała.Pokręciłem głową.Otwieranie zamków to moje hobby, trwające od czasów, gdy tuż podwudziestce próbowałem bezskutecznie zdobyć sławę ulicznego magika.Zawsze się cieszę,kiedy mogę spróbować swoich sił, ale nie noszę ze sobą zestawu małego włamywacza, chybaże wiem, że będzie potrzebny.Mam za sobą zbyt wiele bolesnych starć z długą ręką i krótkąpałką prawa, by narażać się na kolejne bez potrzeby.Za bramą niczego nie widziałem.Znajdowaliśmy się już pod poziomem ulicy i takgłęboko w zasadzie nie wnikało światło.Może dlatego potrzebowałem paru sekund, bydostrzec to co oczywiste.Wielką kłódkę na niskiej bramie ukręcono z niewiarygodną siłą, także pałąk z jednej strony pękł, a potem powieszono luzno na łańcuchu, by z daleka wyglądałana nietkniętą.Zsunąłem ją i położyłem na ziemi, potem zdjąłem łańcuch i przeciągnąłem przezpałąki.Otworzyłem bramę pchnięciem, krzywiąc się, gdy zawiasy zapiszczały głośno, choćwiedziałem, że w środku nikogo nie ma.Ukłoniłem się i skinąłem wolną ręką, pokazującTrudie, by poszła pierwsza.- Niewiele tam zobaczymy - zauważyła, przekraczając próg. - To zależy - wymamrotałem.Prześliznąłem się przez bramę i zamknąłem ją za sobą.-Parę lat temu podłączyli z powrotem wszystkie światła do instalacji artystycznej.Miało to cośwspólnego z rocznicą 1984.Pen pisała o tym do webzinu  Art Attacks".Jeśli nam sięposzczęści, znajdziemy włącznik.Nie znalezliśmy, przynajmniej na początku.Zagłębialiśmy się w mrok, omijającwielkie szare worki pełne budowlanych śmieci i pochylone sterty znaków z napisem uwagaremont.Suche liście z minionych jesieni nie szeleściły nam pod stopami, rozpadając sięnatychmiast w pył, niczym wampiry w pierwszych promieniach słońca.Nic nie wskazywałona to, by ktoś niedawno odwiedzał ten tunel, zaufałem jednak ukręconej kłódce imaszerowałem dalej.Przez jakieś pierwsze dziesięć stóp ściany pokrywała bielona sklejka, dalej pojawiałysię kafle pierwotnego tunelu.W miejscu złączenia na poziomie ziemi znalazłem włącznik inacisnąłem.Przez długą chwilę nic się nie działo.Potem światła obudziły się powoli,migocząc stroboskopowo, nim w końcu zapłonęły jasno.Tunel otwierał się przed naminiczym wątpia lewiatana.Widok budził dreszcz: odwrotność trompe l'oeil, otwarcie trzeciegowymiaru we wcześniej nieprzeniknionej, płaskiej ścianie ciemności.Od rzeki dzieliło nasdobre pół mili i tunel ciągnął się aż tam.To kiepskie miejsce, zwłaszcza gdyby demonpojawił się, odcinając nam drogę do świata zewnętrznego.Odwróciłem się do Trudie.- Zostań tu - powiedziałem.- Popilnuj wyjścia.Nie odwróciła wzroku.- Nie - rzuciła.- To ślepy zaułek.- Nie obchodzi mnie, Castor.Jeśli on wróci, razem będziemy mieć większe szanse napozostanie przy życiu.Zamierzałem się wykłócać, bo w tym akurat nie miała racji, ale uprzedziła mnie,zagłębiając się w tunel.Nie miałem wyboru, musiałem pójść za nią.Bez słowa Trudie zajęła się jedną stroną tunelu, ja drugą.Poruszaliśmy się szybko,badając ściany i podłogę w poszukiwaniu wyraznych szczelin, otworów bądz klap.Kurz podstopami zagłuszał echo naszych kroków, lecz odgłos oddechów powracał wzmocniony izniekształcony z odległego końca tunelu, wzmacniając iluzję, że jakiś olbrzym połyka nasżywcem.Szliśmy dalej mniej więcej równym krokiem.Nadawałem mocne tempo, leczdługonoga Trudie doganiała mnie z łatwością.Przed sobą nie widzieliśmy ani śladu jakiegokolwiek otworu: wydawało się, że tunel nie ma końca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •